Naszym zdaniem będzie to pozornie rok dość podobny do 2024. Będą trwać walki pozycyjne, ale – i to główna różnica – obie strony podejmą poważne próby przejęcia inicjatywy strategicznej. A kiedy może dojść do negocjacji?
To niesamowite: Rosja jest państwem siermiężnym, zrobionym z tektury powiązanej sznurkami, ale działa. Tak samo jak jej obrona przeciwlotnicza: rozczarowała, a mimo to wciąż jest zabójczo skuteczna.
Wrócił strach przed wojną atomową. Przyczynił się do tego Władimir Putin, wygrażając Zachodowi i atakując Ukrainę rakietą zdolną do przenoszenia ładunku nuklearnego. Czy jesteśmy przez to bliżej takiego konfliktu? Na pewno najbliżej od jakichś 40 lat.
W najbliższych tygodniach i miesiącach mogą paść w Europie dramatyczne pytania: po czyjej stronie gra Ameryka i czy nadal jest naszym sojusznikiem, zwłaszcza gdy wysiłkom, by skończyć jedną wojnę, towarzyszyć będzie rozpętanie innej.
Rosyjska propaganda głosi, że NATO to samo zło, ale to wewnętrzny przekaz. Wojna informacyjna jest o wiele bardziej subtelna. „Nasz naród nie powinien walczyć za inny kraj”. Albo: „Przynależność do NATO czy UE ogranicza naszą suwerenność”. Skądś to znamy, prawda?
Nasze przekonanie o sile NATO może się zachwiać, gdy sobie uświadomimy, co się dzieje w otaczającym nas świecie. Niewykluczone, że z europejskiej jedności wyłamią się Niemcy, gdzie dochodzą do głosu coraz silniejsze ruchy proputinowskie.
Trzy rosyjskie okręty nawodne i jeden podwodny na wschodzie Morza Śródziemnego nie znaczą wiele dla dużo większych sił morskich NATO na tym akwenie. Ale gdyby przeszły na mniejszy i tylko z nazwy „natowski” Bałtyk, bilans sił ulegnie dramatycznej zmianie na naszą niekorzyść. Czy nie lepiej trzymać Rosjan z daleka?
Wszyscy gorączkowo szukają sposobu zakończenia ciężkiej i niebezpiecznej wojny. Nawet kapitulacja Ukrainy nie jest żadnym rozwiązaniem, bo Rosjanie zaczną się wtedy szykować na kolejny etap wojny: z Zachodem.
Niektórzy wpadli w zachwyt: wreszcie prezydent Zełenski jest niemal gotów uznać przejęcie przez Rosjan terenów okupowanych w Ukrainie. Teraz wszyscy się już ładnie dogadają, a żołnierze rozjadą do domu. To naiwność.
Gen. Walerij Załużny, ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii, w jednym z wywiadów powiedział, że NATO ma nie dość mocną na Rosję obronę powietrzną. Wywołał święte oburzenie. A wystarczyło doczytać.