Największe w historii zgrupowanie trudno wykrywalnych bombowców to demonstracja siły, groźba, a jednocześnie jeden z ostatecznych argumentów zbrojnego rozstrzygania sporów. Jemeńscy Huti już go odczuli, ale głównym celem może być Iran.
Magiczny rok 1497, porażka rewolucji francuskiej i wojna od Pearl Harbor po Zatokę Tokijską.
Putin ma Stany Zjednoczone w pogardzie. I nie wiadomo, czy dostrzega w Trumpie jakiekolwiek odstępstwo od amerykańskiej wielkiej strategii.
Rosjanie liczą się z tym, że będą musieli pożegnać się z Syrią. Łagodzą więc przekaz, przykrywając prestiżową i militarną porażkę dwoma hasłami: „winien jest Asad” i „Syria nie jest nam potrzebna”. A jak jest naprawdę?
Baszar Asad dosłownie i w przenośni zniknął z horyzontu. Jego miejsce zajęli rebelianci, którzy ledwie kilkanaście dni temu rozpoczęli swój marsz i zajęli Damaszek. Nie wiadomo, jak dżihadyści, niegdyś powiązani z Al-Kaidą i ISIS, wyobrażają sobie nowe porządki. Wiadomo, że zmieni się cały Bliski Wschód.
Stawka jest wysoka. Jeśli Rosja nie ustabilizuje sytuacji, czyli nie porozumie się z Ankarą, a ofensywa będzie postępować, to ona zapłaci – obok reżimu w Damaszku – za zmianę układu sił w regionie.
Dwie lokalne gazety napisały, powołując się na „dobrze poinformowane źródła”, że studentka była „zaburzona” i przebywa na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym.
Bez wątpienia zmiana w Białym Domu wpłynie na sytuację na Bliskim Wschodzie. Pytanie brzmi, jak bardzo „drugi Trump” będzie przypominał „pierwszego”.
Izrael przeprowadził precyzyjny, ale ograniczony atak na cele militarne w Iranie. Wygląda na to, że wyrównał rachunki i kupił czas nam wszystkim. Jak zachowa się Iran? Czy uda się uniknąć wielkiej wojny?
W nocy z piątku na sobotę izraelskie siły zbrojne przeprowadziły odwetowy atak na Iran. Izraelskie lotnictwo uderzyło m.in. w irańskie zakłady produkujące rakiety.