Przez ponad sto lat okupanci prowadzili różne polityki wobec Kościoła katolickiego i innych wyznań.
Jesienią 1918 r. na terenie przyszłej Polski do życia budziło się również wiele małych ojczyzn. Nie wszystkie jednak patrzyły na formujący się w Warszawie rząd z nadzieją.
Ferdynand Foch tak ocenił traktat wersalski: „To nie pokój, to zawieszenie broni na dwadzieścia lat”. Marszałek zmarł w 1929 r., więc nie przekonał się, jak genialnie przewidział przyszłość.
Terytorialny kształt odrodzonej Polski był rezultatem jej działań dyplomatycznych i militarnych. Ani przez chwilę politycy polscy nie osłabili w tych pierwszych latach niepodległości swej aktywności. Na wszystkich polach.
Walka o wschodnią granicę odrodzonej Polski to były jednoczesne zmagania z Rosją białą i czerwoną, z Litwinami i Ukraińcami, przy dwuznacznej postawie Niemiec i niejasnej Sprzymierzonych. Dlatego na wschodniej rubieży fakty dokonane znaczyły więcej niż dyplomacja.
Kiedy zbliżał się wybuch I wojny światowej, Polska nie istniała właściwie dla świata. Cała Europa respektowała istniejące granice.
Wśród koncepcji odrodzonej Rzeczpospolitej wyróżniały się dwie podstawowe: inkorporacyjna i federacyjna.
Na dwadzieścia lat niepodległości przypadało najwyżej kilka (1926–29 i 1936–39) dobrej koniunktury. Z takimi okolicznościami zewnętrznymi przychodziło się mierzyć gospodarce Drugiej Rzeczpospolitej, a entuzjazm, związany z „radością z odzyskanego podwórka”, tylko częściowo łagodził sytuację.
Kościół katolicki i inne wyznania po 1918 r.
Zgoda ponad politycznymi podziałami trwała w Niepodległej tylko do wyborów w 1922 r.; odtąd nie dało się już porozumieć tak, żeby wszyscy Polacy, nie wspominając o niechcianych mniejszościach, czuli się w Polsce u siebie.