Obie swoim radykalizmem tworzą swoiste polityczne kleszcze, którymi ściskają partie środka pozbawione już werwy, zdecydowania, ideowo zmurszałe. Ani Weidel, ani Wagenknecht nie da się już pominąć, obejść ani na wschodzie, ani na zachodzie.
Wśród politycznych liderów zyskuje niedbałość, rozczochranie i pogniecenie. To kolejna moda w wizerunkowych kreacjach polityków.
Była kanclerz Niemiec przerwała milczenie. Oczekuje się od niej, że przyzna się do błędów i przeprosi za swoją politykę wobec Rosji. Ona jednak nie chce przepraszać, bo nie wie, czy się pomyliła, czy też historia nie przyzna jej racji.
Jeszcze dużo wody upłynie w Renie, nim obecny rząd federalny wypracuje własną retorykę rozwiązywania europejskich kwadratur koła. Najpierw musi się dogadać sam ze sobą.
CDU ma nowego przewodniczącego. Friedrich Merz cierpliwie czekał na odejście nielubiącej go pani kanclerz. Przed nim zadanie bardzo trudne: podnieść partię wciąż przeżywającą wyborczą klęskę.
Bundestag przegłosował kandydaturę nowego kanclerza Niemiec. Olaf Scholz udowodnił, że w polityce warto być wytrwałym i wiernym swoim poglądom. Nawet jeśli we własnej partii jest się w mniejszości.
Premier Morawiecki objeżdża europejskie stolice, starając się poprawić poważnie nadszarpnięty wizerunek kraju. Wizerunek, który – co tu mówić – sam mocno nadszarpnął choćby niedawną rozmową z dziennikiem „Financial Times”.
Niemcy już niedługo będą mieć nowy rząd. Trójpartyjna koalicja została zbudowana nadspodziewanie sprawnie, ale już na początku czeka ją trudny test – muszą okiełznać czwartą falę pandemii, która rozpędziła się w sposób niekontrolowany.
To jest rząd, przy którym spiskowe teorie się sprawdzają. Jeśli chodzi o ostatni temat, czyli kryzys uchodźczy na granicy z Białorusią, to przynajmniej dwie takie teorie znajdują potwierdzenie w twardych faktach.
Tym razem białoruski reżim sztucznie wygenerował powód, dla którego Europa coś od niego może chcieć. Kryzys humanitarny to jedno.