Dwaj starsi panowie dali pokaz całkiem niezłego boksu. Ale zadowolony może być tylko Przemysław Saleta. Legenda Andrzeja Gołoty znów ucierpiała.
Andrzej Gołota to pięściarz niespełniony i niepogodzony z tym, jak potoczyła się jego kariera. W wieku 45 lat znowu się bił. Właściwie dlaczego?
W polskiej walce stulecia nie było boksu stulecia. Przykro było patrzeć, jak Gołota dawał się obijać młodszemu i lżejszemu o prawie 20 kg rywalowi.
Z dużym zażenowaniem obserwuję rozgłos wokół „walki stulecia' jaką mają w najbliższą sobotę stoczyć Tomasz Adamek z Andrzejem Gołotą.
„Być albo nie być, oto moje pytanie” – powiedział w wywiadzie Andrzej Gołota. Nie miało to wyrażać hamletyzowania, tylko twardą determinację: teraz albo nigdy. 37-letni polski pięściarz stoi przed swoją czwartą i, zdaniem fachowców, ostatnią, a zdaniem dziennikarzy kolejną ostatnią, szansą zdobycia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.
Jak Andrzej Gołota zmienia się w Adama Małysza
Na kilka dni przed walką Mike Tyson, pytany jak długo będzie trwała, oświadczył: „Tyle, ile potrzeba, aby kogoś zabić” i ostrzegał: „Ja nie żartuję, boks to poważna sprawa”. Na prowokacje „Bestii” Gołota odpowiadał dowcipami. Spokój i humor Gołoty przyjmowano jako dowód, że Polak nie daje się zastraszyć. 20 października w Palace of Auburn Hills Gołota stał się jednak kolejną ofiarą żelaznego Mike’a, choć inaczej niż wyobrażali to sobie polscy kibice. Może i lepiej, że stało się tak, jak się stało – dla nas i dla samego Gołoty.
W nocy z 20 na 21 października Gołota ma się zmierzyć z Tysonem. Prawa do telewizyjnej relacji z tego pojedynku posiadała do niedawna poznańska firma Banc-Boks Promotion, należąca do Zbigniewa B., zwanego Orzechem. To ciekawa postać. Właśnie odpowiada przed sądem w sprawie o dwa morderstwa.
NULL