W przeciwieństwie do wielu innych alpejskich kurortów tu nigdy nie ma problemów ze śniegiem.
Do połowy wieku najwyższy łańcuch górski Europy straci 80 proc. swoich lodowców. Żeby zapobiec nieszczęściom, takim jak lawina pod Marmoladą, trzeba je drenować. A same szczyty oplatać siecią czujników.
Tragedia w Dolomitach pochłonęła dotąd siedem ofiar śmiertelnych. Osiem osób jest rannych, 13 uznaje się za zaginione, więc bilans może się pogorszyć. A fala gorąca napędza lęki o kolejne takie dramaty.
Brytyjski „The Guardian” ogłosił właśnie w korespondencji z Włoch, że powstaje tam pierwszy „wolny od plastiku” kurort narciarski w Europie. Czy to będzie trend?
Najnowszy konflikt o szybką kolej pod Alpami to spór o Włochy w pigułce. Ten projekt ma połączyć Włochy z Francją, ale na razie podzielił Italię na pół.
Uwielbiam pogranicza, ich zróżnicowanie i obfitość: języków, zabytków, kultur, ludzi i przyrody. Takie są Alpy, gdzie spotykają się Szwajcaria, Włochy, Francja, Niemcy oraz Austria. Jeżdżę tam, chociaż za samą wędrówką po górach nie przepadam.
W konkurencjach alpejskich zimowej olimpiady – zjazdach i slalomach – polscy zawodnicy prezentują się jak słynny niegdyś Brytyjczyk Eddie „Orzeł” Edwards, który lądował kilkadziesiąt metrów bliżej niż rywale. A przecież aż osiem milionów rodaków deklaruje umiejętność jazdy narciarskiej, a połowa z nich w miarę regularnie na nartach jeździ. Mamy góry, śnieg i sprzęt, i narciarzy, ale biznesu i sportu narciarskiego jak na lekarstwo. Dlaczego? Bo Polacy się żrą.
Mont Blanc (4807 m), stabilny przez wieki gigant, sprawia ludziom coraz więcej kłopotów. Oplątany kolejkami linowymi niczym baleron, poprzecinany trasami zjazdowymi, przedziurawiony pod lodowcem Geant 11-kilometrowym tunelem (który spalił się w 1999 r. grzebiąc 40 ludzi), coraz częściej otrząsa się zrzucając w dół miliony ton kamieni, lodu, ziemi, śniegu i błota.
Helikoptery dostarczyła armia USA ze swych baz w Bawarii oraz Szwajcarzy i Francuzi. 50 maszyn przeprowadziło największą w powojennej historii Austrii ewakuację drogą powietrzną. Ze śmiertelnej doliny w ciągu dwóch dni wywieziono nimi blisko 10 tys. ludzi. Bohaterstwo i poświęcenie pilotów dorównywało bałaganowi na ziemi; ludzie byli zupełnie zagubieni z powodu braku informacji lub w nawałnicy sprzecznych wieści.
We francuskich Alpach zeszła najbardziej niszcząca w tym wieku lawina niszcząc dziesiątki domów i grzebiąc pod śniegiem 12 osób. W Austrii wojskowe helikoptery dostarczały agregaty prądotwórcze i żywność tysiącom uwięzionych w kurortach turystów. Na Słowacji ogłoszono stan klęski. Na Węgrzech, w Bułgarii i na Ukrainie mieszkańców setek wsi i miasteczek ratowała armia. Użyto nawet czołgów.