Pisarz Alain Mabanckou o kongijskiej nostalgii za czasami komunizmu i o pisaniu, które ma służyć pamiętaniu.
Autor z kpiną, humorem i subtelnością ilustruje krzywdy, sygnalizuje trywialność cierpienia, które, ponieważ jest powszechne, nie obchodzi już nikogo.
W tym sezonie festiwalowym najgorętsza będzie Afryka. Warto poznać tamtejszą nową muzykę, zanim zaczną o niej mówić wszyscy.
Jezus powiedział „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”, a szef negrów powiedział „nie, to niedobre, zbyt pesymistyczne, zbyt łzawe jak na takiego faceta jak Jezus, który miał przecież w ręku wystarczające moce, żeby tu wszystko rozpirzyć.
Ciągle spoglądam na krótką notkę z dziennika „Ulica Umiera', która relacjonuje moją ostatnią napaść na dziewczynę w bieli, przed trzema miesiącami. Chciałbym jakoś wyjaśnić ten poroniony czyn, którego wspomnienie do dzisiaj mnie drażni.
Kongijski pisarz Alain Mabanckou opowiada o Afryce, zmianach w świadomości literackiej Francuzów, Nagrodzie Nobla dla Ryszarda Kapuścińskiego i swoim długu wobec niego.
Satyra polityczno - społeczna