Ministerstwo rodziny ma świadomość, że piecza zastępcza jest w kryzysie. A właściwie to nie jest już kryzys, ale zapaść – mówi Anna Krawczak, mama adopcyjna i biologiczna, badaczka adopcji i pieczy zastępczej.
Nie sztuka zrobić film, którym zaszkodzi się komuś dla efektu. Nie o to nam chodziło – opowiada Maciej Miller, reżyser i operator, który na Krakowskim Festiwalu Filmowym pokazał dokument „Opowiedz mi o mnie”. Jego bohaterką jest Magda Mika, dziewczyna oddana do adopcji, po latach poszukująca swoich rodziców.
Są już dorośli. Ciągle szukają braci, sióstr albo choćby informacji o biologicznych rodzicach. Poszukiwania czasem kończą się sukcesem, choć niekoniecznie happy endem.
Projekt zakazujący adopcji ma pokazać, że „nie będzie Unia pluć nam w twarz”. Nie tylko nie przeprosimy za prześladowania osób LGBT+, ale jeszcze bardziej je pognębimy.
Jak policzono na świecie, nie udaje się jedna adopcja na pięć. Czy to mało, czy dużo? Nie w tym rzecz.
Płeć rodziców nie wpływa na wyniki, jakie dzieci osiągają w szkole, na to, jak sobie radzą w sytuacjach społecznych, albo czy zażywają narkotyki.
Rocznie tylko 8 proc. dzieci w domach dziecka i rodzinach zastępczych zostaje zakwalifikowanych do adopcji. A kolejki potencjalnych rodziców stale się wydłużają.
Więź dzieci z domów dziecka z biologiczną rodziną jest silna i trwa. Często mimo ogromu krzywd.
Ministerstwo chce wydłużyć okres zrzeczenia się dziecka przez kobiety z 6 do 14 tygodni. I płacić gminom za szybki powrót dzieci do biologicznych rodzin.
Nigdzie nie ma dla niej miejsca. Co innego gdyby była upośledzona, była przestępczynią. Ale nie jest... Tyle że podcina sobie żyły.