Wysyłamy na Marsa łaziki, a nie ludzi, bo łazik przyniesie więcej bitów informacji kosztem nieporównywalnie mniejszej energii. Elon Musk chce wysyłać ludzi. Postęp to czy regres? Gdy ktoś przekonany o własnej wybitności zaczyna tworzyć nowy świetlany ustrój, skutki są upiorne.
kryterium przyjął skalę energii, którą dana cywilizacja potrafi pozyskać. Typ 1. w skali Kardaszowa to cywilizacja, która kontroluje energię całej planety (a więc potrafi m.in. sterować klimatem), typ 2. – energię gwiazdy, a typ 3. – galaktyki. Najważniejszą zaletą skali Kardaszowa jest to
Jak wiadomo, podstawą Wikipedii jest słynny „neutralny punkt widzenia” (NPOV). Przy tak kontrowersyjnych kwestiach jak „zdrada Zachodu” okazuje się, że w różnych wersjach ten neutralny punkt wypada w różnych miejscach.
Czy zakazać prac domowych? Zostawiłbym tę decyzję szkole. Czy połączyć nauki przyrodnicze w jeden przedmiot? Zostawiłbym tę decyzję szkole. Czy zakazać smartfonów? Zostawiłbym tę decyzję szkole.
rozproszonych, żeby sprawdzał się autobus (za książką Wojciecha Woźniaka „Państwo, które działa”). Uczniowie i nauczyciele mogą z dużą swobodą dostosowywać program do swoich potrzeb i zainteresowań. W Laponii mają więc zajęcia z wyrobu tradycyjnego rękodzieła z kości i skór renifera, a w
Młodzież wciela w życie nauki, które przekazali jej starsi. Jeśli starsi mówią: „Mam na twoje miejsce innych chętnych”, oni odpowiadają: „Za rogiem jest pracodawca, który mi da stówę więcej”. Dlaczego ta pierwsza postawa ma być „cacy”, a ta druga „be”?
Szkoła niestety nie uczy metody naukowej ani zasad sceptycznego myślenia. Powiedziałbym wręcz, że na katechezie stara się ich oduczyć. Skutki są groźne dla społeczeństwa.
). Wszystkie laboratoria uzyskały dla każdej z czterech próbek zbliżone wyniki. Próbkę numer 1 datowano na XIII stulecie, próbkę numer 2 na XII stulecie, próbkę numer 3 na I stulecie, próbkę numer 4 znów na XIII. Próbka Całunu była w pojemnikach numer 1, taka była decyzja arcybiskupa. Później badanie za to
Kto to widział, z dziećmi do restauracji? Z dziećmi do urzędu? Z dziećmi do pociągu? Z dziećmi na plac zabaw? W polskiej dzieciofobii chodzi nie tyle o widok dzieci, ile o ich odgłosy.
Miniony tydzień spędziłem, obsesyjnie śledząc doniesienia z frontu. Śledzę je tak naprawdę non stop, ale rzadko bywa, żeby w jeden weekend sytuacja tak radykalnie się zmieniła.
Nie lubię pisać tekstów rocznicowych, ale coś się we mnie zagotowało, gdy na łamach „Gazety Wyborczej” dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski oznajmił, że powstańcy byli „jak Luke Skywalker”.
Jako nauczyciel muszę próbować sobie wyobrazić, jak na świat spoglądają uczniowie. Wydaje mi się, że w kwestii smartfonów widzą przede wszystkim niespójność i hipokryzję.
Nie uważam siebie za wroga Kościoła, ale Kościół wielokrotnie deklarował się jako wróg ludzi takich jak ja. Jego przedstawiciele od dekad wyklinają wyborców lewicy, zwolenników prawa do aborcji, praw LGBT, marksizmu kulturalnego i tym podobnych. Niby więc kryzys Kościoła jest mi obojętny, ale nie udaję, że śledzę go bez schadenfreude.
Temat „europejskiego superpaństwa” udało się w Polsce tak zdemonizować, że mało kto w kampanii wyborczej odważył się być „za”.
Rozumiem 20-latków, którzy są wstrząśnięci naszą obojętnością. Oni już widzą nadchodzącą katastrofę. Wszyscy ją widzą, ale starsze pokolenia na razie po prostu „nie patrzą w górę”. Jesteśmy dla Ostatniego Pokolenia jak ten Wieniawa-Długoszowski, który konno wjeżdża do „Adrii”.
Przejawem lękliwości młodego pokolenia ma być to, że nie akceptuje „metod zarządzania z lat 90.”, więc na chamskiego szefa albo seksistowskiego wykładowcę składa skargę. Moje pokolenie po prostu udawało, że nie widzi problemu.
Niedawno żegnałem się felietonem z czytelnikami „Gazety Wyborczej”, tymczasem zaskoczony i szczęśliwy piszę teraz felieton powitalny do POLITYKI. To zaszczyt dołączyć do pisma publikującego niegdyś takich mistrzów, jak Passent, Stomma, Pilch czy Toeplitz. Jeśli spadnę, to z konia tak wysokiego, że nawet nie zaboli.
Dwa słowiańskie słowa, które zrobiły największą międzynarodową karierę, to wódka i robot. Narodziny tego pierwszego toną w pomroce dziejów, ale to drugie pojawiło się w łatwym do określenia momencie.
Dzisiejszy model funkcjonowania internetu jest jakby stworzony dla dyktatury. Przywileje internetowych korporacji i samowola służb specjalnych naprawdę zagrażają wolności i demokracji.
akt tragifarsy „Internet i demokracja”. *** Wojciech Orliński – dziennikarz, pisarz, publicysta. Od 1997 r. związany z „Gazetą Wyborczą”, gdzie pisze głównie o kulturze masowej. Publikował m.in. w „Sztandarze Młodych”, „Wiadomościach Kulturalnych
Kto czyta współczesnych futurologów (albo współczesnych autorów science fiction), ciągle rozbija się o to, że Stanisław Lem to wszystko wymyślił pół wieku wcześniej, ale ciekawiej opisał. I to jest ogólny problem kogoś, kto za młodu nasiąknął Lemem.
Mózg dla współczesnej popkultury jest tym, czym ceremonia ślubna w czasach Jane Austen albo agent wywiadu w czasach zimnej wojny. To centralny temat, wokół którego na różne sposoby obracają się bestsellerowe dzieła.
aluzyjnie dać do zrozumienia, że w upalne dni warto używać antyperspirantów.Stary komputer z nowym systememNależę do pokolenia wyrastającego w czasach szalonego postępu cywilizacyjnego i społecznego. Mój pierwszy komputer miał ośmiobitowy procesor pracujący z szybkością 1 MHz. Dziś