Trudno dialoguje się z Ben Akibą, powtarzającym jak zacinająca się katarynka, że wszystko już było.
Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 31 stycznia 2004 r. Ryszard Marek Groński zmarł 24 grudnia 2018 r. W Warszawie nikt nie chce mieszkać. Dlatego taki w niej tłok. Nawet na przejściach dla pieszych przechodnie przepychają się z samochodami. Słyszałem, że pewien nerwowy kierowca zainstalował w
Nadejściu niepodległości towarzyszyło nie tylko pokazywanie blizn po dawnych i świeżych ranach, lecz także zbiorowe uniesienie i wybuch radości.
możliwe dzięki odzyskanej niepodległości, na nowe głosy podsumowujące zmienioną rzeczywistość. A tym właśnie stała się kawiarnia Życkiego na Nowym Świecie (za wejście trzeba było zapłacić 5 marek). Tam bowiem powstał kabaret poetycki, gdzie liryka mieszała się z satyrą personalną wielkiej ostrości. Nie
Towarzystwo Pamięci Narodowej w Krakowie domaga się anulowania honorowego obywatelstwa zacnego grodu, przyznanego Wisławie Szymborskiej i Sławomirowi Mrożkowi.
Myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy.
Białą Stokrotką sezonu okazał się minister Waszczykowski.
Więcej satyry to nakaz chwili.
O mniejszościach narodowych zamieszkujących II RP dyskutuje się z wysokości katedr. Niewiele natomiast wiemy o mniejszościach seksualnych, ważnym fragmencie krajobrazu dwudziestolecia.
, redaktor ekskluzywnego pisma Marek Eiger, posługujący się pseudonimem Stefan Napierski, ożenił się z siostrą Tuwima, Ireną. Filmowy amant Witold Conti poślubił córkę zamożnego przemysłowca. Hanna Lilpop zerwała narzeczeństwo z Krzysztofem Radziwiłłem, by wydać się za pisarza, przyznającego się do
„Nie taki diabeł straszny, o ile bierze łapówki”. „Kto pod kim dołki kopie, sam za to awans otrzyma”. „Cierpliwością i pracą dorobisz się na starość kalectwa”. Takimi przysłowiami zapisywał się w pamięci widzów kabaret Momus, od którego zaczęła się tradycja kabaretu w Warszawie.
Pierwowzoru współczesnej RP można doszukać się w pewnym pomyśle z połowy XVI w.
Styczeń to od dawna czas oglądania polityków i celebrytów sprowadzonych do rozmiarów kukiełek. Od 1907 r. – pierwszej szopki Zielonego Balonika – trwa ta zabawa, odwołująca się do sukcesów szopek Lechonia, Hemara, Słonimskiego, Tuwima.
„Lód zaczyna się topić” – pisał o okolicznościach prowadzących do Października ’56 satyryk Antoni Marianowicz. Kabarety i teatrzyki studenckie miały w odwilży swój udział.
Marks był sformułował. No i zgodnie z klasykiem pokazywany był black-out: na drzwiach sklepu kartka – Karp żywy 1 kg 14 zł. Światło gaśnie. Przechodzień czyta kartkę: Kart żywy 1 kg 27 zł. Przechodzień wzdycha: I znowu zmiana pisowni! Dalszy ciąg nastąpił Bim-Bom, STS, Pstrąg – na tym nie
W różnych czasach śmiano się z różnych rzeczy. Najśmieszniej było wtedy, kiedy to władza chciała decydować, z czego się śmiać.
W poszukiwaniu sukcesu na miarę Anny German TVP sięgnęła po inną legendę polskiej estrady – Eugeniusza Bodo.
, skazano na pięć lat łagru w Kotłasie, gdzie zmarł z wycieńczenia, głodu i chorób w 1943 r. Taką wersję zdokumentował rzetelny jego biograf Ryszard Wolański. Wcześniej wspominający Bodo uważali, że zabili go Niemcy w 1941 r. Skąd to zamieszanie? Rosyjskie służby nie ujawniały powodów zatrzymań. A Bodo
Sto dziesięć lat temu w jesienny wieczór zadebiutował pierwszy polski kabaret Zielony Balonik.
Szmonces – czyli szmira, pukanie z dna. Ale można odnieść się inaczej do obecności szmoncesowych dowcipów, monologów, dialogów i piosenek – dostrzec w nich groteskowy zapis obyczajów i języka.
Obrazy zza muru warszawskiego getta, żydowski humor i poezja – ukazał się tom wspomnień i opowiadań Jerzego Jurandota oraz wierszy Stefanii Grodzieńskiej. Część „Miasta skazanych” to zawartość słoja zakopanego przez autorów podczas wojny.
Czy Wałęsa będzie zadowolony, oglądając na ekranie siebie w interpretacji Więckiewicza? Podobno odtwórca jest lepszy od oryginału.
Delikatesy polecają wędliny „jak za Gierka”, mamy rondo Gierka, propozycję Roku Gierka i wspomnienia emerytów szukających w starych portfelach tamtych dni. Jak dekadę rządów Wielkiego Eda zarejestrowały żarty i dowcipy anonimowych autorów, teksty kabaretowe i popisy humorystów?
Najciekawsze, przemawiające do wyobraźni, boleśnie prawdziwe są portrety i szkice postaci, z którymi los zetknął autorkę. Miłosz, Herbert, Woroszylski, Giedroyc, Kott, Edelman...
Akcja jak w sensacyjnym filmie, losy ludzkie rzucone na tło historii.
Kto wie, czy nie najciekawsze stronice książki to odpowiedź na pytanie, jaką rolę odegrał Adam Michnik w ostatnich latach życia Pana Antoniego.
Dużą popularnością cieszą się obecnie satyrycy rozbawiający publiczność „na stojaka”, czyli stand up komedianci. Warto zatem przypomnieć, iż w tej trudnej branży mieliśmy kiedyś osobowości i talenty na miarę gwiazd z obcego nieba.
Stara jak świat przypowieść powiada, że kiedy odchodzi ktoś, kto rozpędzał zbierające się nad naszymi głowami ciemne chmury – łzy wylane po jego śmierci zamieniają się w lusterka śmiechu. I wtedy znowu jest z nami.
– „Ryszard IV”. Tym Ryszardem był Ryszard Filipski, dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie i teatrzyku Eref, członek Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Filipski z niezłego aktora, jakim był w przeszłości, stał się ideowym sojusznikiem partyjnego betonu, antysemitą, wrogiem
Zdumiewające, jak szybko trauma września 1939 r. uprzytomniła Polakom, mieszkańcom podbitego kraju, że skuteczną bronią jest śmiech i kpina z okupantów.
jako Tomasz Wiatraczny, Ryszard Dobrowolski – Giez, Tadeusz Zelenay – Kleks, Aleksander Maliszewski. Zdarzało się i tak, że w satyrycznych pismach publikowali swoje utwory mieszkańcy getta, dzielnicy zamkniętej. „To już nie męstwo,/To tylko tupet:/ Krzyczeć zwycięstwo,/Gdy się
Najlepszym prezentem dla Szpilmana – gdyby mógł dziś świętować swoje okrągłe urodziny – byłby fakt, że nie zapomniało o nim ani jego radio, ani ulubione miasto, ani cały świat.
Skomplikowane losy warszawskich artystów w czasie hitlerowskiej okupacji to temat wciąż trudny i nieczęsto podejmowany. Pisząc o zachowaniach heroicznych, nie można bowiem pominąć przypadków jawnej kolaboracji.
Odeszła Irena Kwiatkowska, wybitna aktorka i artystka kabaretowa. To dla niej specjalnie teksty pisał Konstanty Ildefons Gałczyński. "Kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi" miała 98 lat.
obsadzony w anegdotce.– Zgoda, ale za młodu są jeszcze przyjemności cudze – replikuje jego znajomek.Cudze (czyli nasze przyjemności) bez względu na wiek to oczekiwanie, że na scenie znów zobaczymy panią Irenę. A na kolejnym jubileuszu, gdy ktoś przy niej wspomni o Solskim, usłyszy:– Solski... Pamiętam, to ten smarkacz. Ryszard Marek Groński
Piąty tom naszej serii – „Dwanaście krzeseł” Ilfa i Pietrowa – to pełna aforyzmów i gier językowych powieść satyryczna.
Z rozmowy, jednej z wielu rozmów: – Męczą mnie sny. – A mnie jawa. Jakie to są męki, wiedzą najlepiej czytelnicy „Dziennika” Mrożka. Opisując martyrologię codzienności,
, wciągnięcie go na górę, wynajęcie pracowni w mniszej celi w Valdemossie, zatrudnienie miejscowej służącej, wizyty lekarza, medykamenty mające złagodzić chroniczny kaszelek. Bul, bul i bul, nie licząc na uwzględnienie kosztów uzyskania. I tylko jedna pociecha, że kiedyś w przyszłości to bul i bul nazwane zostanie bólem istnienia. Ryszard Marek Groński
liczyli się jedynie kombatanci przemian, a kto nie był internowany, kariery nie zrobił. Teraz jest przynajmniej normalniej. Jak we fraszce Artura Maryi Swinarskiego:Walk było wiele i wiele trudu,By nie gnębili hrabiowie ludu.Daremne walki, daremny trud –Znowu hrabiowie gnębią lud.Cóż, że zbliża się oziębienie klimatu. Lud wytrzyma.Ryszard Marek Groński
– krzyżykami.– Przyśnił mi się Macierewicz – ocknął się jeden z czuwających.– I co mówił?– Nic nie mówił.– Eee, to nie mógł być Macierewicz.Arystoteles nauczał, że obcowanie z tragedią oczyszcza. Jakoś nie bardzo chce się w to wierzyć. Łatwiej uwierzyć w ośmiometrowy pomnik. A wtedy zapomniany już dziś satyryk wychyli się zza chmurki, przypominając:Kiedy już budujesz pomnikTo wyposaż go w odgromnik.Ryszard Marek Groński
Polaków było bawienie się powtórkami z historii, przysiadanie na kurhanach, wystawianie na pokaz siniaków i zadrapań. Innych zmartwień nie mieli. A jeśli nawet mieli, to takie jak bohater rzewnej anegdotki, który wpadł do sklepu z okrzykiem:Poproszę płyn na komary!– Ile? – zapytał sprzedawca.– Miliony, co ja mówię – miliardy!Ryszard Marek Groński
śpiewano:Prezydent arystokratyczny ma wdziękI w klapie smokingu ma goździk.Prezydent przecina w tygodniu sto wstęgI wbija w sztandary sto gwoździ.Stareńki kuplet zagłuszają współczesne zapewnienia: współpraca, zgoda, rezygnacja z agresji, pojednanie… Znowu wracam do Woody’ego Allena:– Wilk i jagniątko mogą drzemać razem. Ale sen jagniątka będzie bardzo niespokojny.Ryszard Marek Groński
Dniu Zwycięstwa, portretowa nieobecność sprawcy katyńskiej zbrodni, autentyzm współczucia – o tym winniśmy pamiętać, wsłuchując się w głos nowej Rosji. Jak to powiada Księga: Zawsze warto zamiast wroga mieć choćby i trudnego przyjaciela.Ryszard Marek Groński
niej: humorystka.Żart ma coś z figowego listka.Teraz, gdy bohaterka wierszyka jest już po drugiej stronie żalu i pustki, możemy jedynie powtórzyć: nie wystarczy mieć talent. Trzeba być kimś.Ryszard Marek Groński
II zredagował napis na swoim nagrobku: Tu leży ktoś, komu za życia nic się nie udało…Odejść bez słowa, to znaczy scedować ten obowiązek na żywych. Czy słowa wypowiadane niejako w zastępstwie zasypią podziały, wygaszą ogniska nienawiści? Mówiąc za tych, których już nie ma – dziś, jutro, pojutrze mówmy mądrzej.Ryszard Marek Groński
byłaby jedynakiem.„Oswajanie PRL”? Wolne żarty! Kiedy jeszcze to państwo istniało, oswajały je właśnie żarty i dowcipy. Choćby takie jak ten: – Liczba mnoga od obywatel – kolejka… Po czym poznać partyjnego? – Po zdartych obcasach butów, bo musi chodzić daleko do kościoła.„I to by było na tyle” – jak powiadał peerelowski profesor mniemanologii, który polecił wyryć tę sentencją na swoim grobie.Ryszard Marek Groński
było uczyć od Kazimierza Rudzkiego, monologu od Fronczewskiego, Pszoniaka, Lopka. I pań – Ireny Kwiatkowskiej, Hanki Bielickiej, Aliny Janowskiej. A czy dziś ktoś się od kogoś czegokolwiek uczy, proszę państwa, niebawem IV RP. Co przypomina ta sytuacja? Nominację niejakiego Raskolnikowa na dyrektora Domu Pogodnej Starości. Już on pensjonariuszy zabawi!Ryszard Marek Groński
młodych uczestników Powstania Warszawskiego. Ale co my wiemy o cenie odwagi w tamtych czasach. Mają nam wystarczyć inscenizacja i grupy rekonstrukcyjne.– Przyjemność żadna, tylko wrażenie, powiedzmy, że estetyczne – jak mawia mój znajomy.Ryszard Marek Groński
kukiełek, nie ta skala, sznurki też nie te. Cóż mogę odpowiedzieć? Chyba powtórzyć za znanym portrecistą, znudzonym kaprysami portretowanej celebrytki:– Jeśli się pani nie uspokoi, namaluję panią dokładnie tak, jak pani wygląda w rzeczywistości.Ryszard Marek Groński
poznać jako przyjaciel Izraela...”. No i proszę: teraz rozumiem motywacje obrońcy – spin doktor mógł np. rozmawiając z rabinem wyrażać się nieprzychylnie, ale wyrażał się przychylnie. No i jest „przyjacielem Izraela”. Co za ulga! Mieszkańcy Ejlatu mogą nareszcie spać spokojnie.Ryszard Marek Groński