Gdyby 11 listopada Polska zgłosiła się na terapię, na pytanie o powód wizyty mogłaby wskazać wielką pustą przestrzeń – naszą przestrzeń publiczną, w której najpierw długo nie dzieje się nic, a potem wlewa się w nią brunatna stonoga: Marsz Niepodległości.
Heterycy, którzy kręcą nosem na ślub, a chcą zabezpieczeń prawnych, dostają do dyspozycji jeszcze związek partnerski i pełne prawo wyboru. Tymczasem „uszczęśliwiane” związkami partnerskimi osoby LGBTQ żadnego wyboru nie mają.
Ja psycholożką nie jestem, ale umiem czytać i widzę, czego w książce Eribona nie widzą jego wrogowie. A jest tam wiele – wszystko! – na jego obronę.
Dalekowzroczna polityka NFZ powoduje, że to, co w warunkach zagadkowego farmaceutycznego niedoboru jest i tak trudne, staje się jeszcze trudniejsze. Weźmy na przykład taki szczegół jak recepta. Niech będzie, że na prozac.
Czy wiedzą państwo, kiedy nauka po raz pierwszy odkryła i opisała w całości budowę łechtaczki? Na początku XXI stulecia! Mimo że mężczyźni w Europie kroili ludzkie zwłoki w celach badawczych od XVI wieku.
Historyczny sztafaż potrafi zmylić. Pytanie, jakie stawiają przed nami miejsca takie jak Karosta, nie dotyczy tego, jak uczyć dzieci o drastycznej przeszłości. Ono jest znacznie trudniejsze.
To było trochę tak, jakby Aleksandra Mirosław dostała ten złoty medal za nas wszystkie. Jakby jej spektakularny sukces był nagrodą dla kobiecej mocy dokonywania cudów. Stąd wzruszenie.
Czytam właśnie w „New York Timesie”, że zespół amerykańskich naukowców odkrył, o zgrozo, naturalne korzenie komunizmu. A zatem to nie Marks jest winien i nie Lennon, tylko Matka Natura, o ile nie Bóg Wszechmogący.
Rozwój mediów społecznościowych, jak wiadomo, ma swoje blaski i cienie. Do tych ostatnich – w sekcji: przeoczone – zaliczyłabym śmierć potwora z Loch Ness.
Proponuję ludowcom deal: wy przestaniecie dyskryminować dzieci tęczowych rodziców, a ja wam podpowiem, co zapisać w ustawie, żeby związki partnerskie nikomu nie pomyliły się z małżeństwem.
Taka przygoda spotkała mnie i moją żonę po tym, jak w warszawskim urzędzie stanu cywilnego złożyłyśmy wniosek o transkrypcję aktu małżeństwa zawartego przez nas wczesną wiosną w Kopenhadze.
Ledwie zdążyłam popływać trochę w litewskich jeziorach, gdy na telefon wpadł mi SMS z informacją, że wynik mammografii czeka na odbiór. Niby nic, a jednak zburzyło to mój spokój.
Walkę o reprezentację kobiet w toponimice, polityce, kulturze czy sporcie łatwo wyśmiać i wielu to robi. Bo co nam po Beacie Szydło w roli premierki, Beacie Kempie w europarlamencie albo Barbarze Nowak w kuratorium oświaty?
Tak jak wojna jest przedłużeniem polityki innymi środkami, tak Konkurs Piosenki Eurowizji pełni funkcję sceny zastępczej w teatrze działań wojennych.
Chętnych do zawracania Wisły kijem wciąż u nas nie brakuje. Że z faktami się nie dyskutuje? Chyba twoja stara.
Oślepiające słońce władzy wydaje się metaforą cokolwiek zużytą, jednak w Polsce, na gruncie naszej psychologii politycznej, nabiera ona nowego blasku. Bo okazuje się, że tym, co u nas oślepia polityka, nie jest własne zwycięstwo, tylko cudza przegrana.
karuzela prognoz dotyczących zachmurzenia nieba w dniu kosmicznej atrakcji oraz nieprzebrane ilości praktycznych porad. Doradztwo adresowane do łowców zaćmienia obfitowało w smakowite kąski, jak choćby mrożące krew w żyłach true stories, które przytaczano w charakterze przestrogi. Jedną z nich
Znajomi w kraju urodzenia często gratulują nam odwagi i życzą, żebyśmy doczekały dnia, kiedy nasze małżeństwo zostanie uznane przez Polskę. Szczerze mówiąc, z odwagą nasz piękny duński ślub nie miał nic wspólnego.
W moim rankingu najbardziej irytujących frazesów prowadzi ostatnio „kwestia światopoglądowa”. Światopogląd należy do tych ciężkich schorzeń, które leczy się tylko na dwa sposoby: doświadczeniem własnym albo literaturą.
Historia śmierci Aleksieja Nawalnego w kolonii karnej „Wilk Polarny” przypomina straszną baśń – pełną okrucieństwa i śniegu. Jedną z tych mrocznych opowieści, które cenzuruje się i łagodzi, żeby nie rozsadziły ram felietonu.
Mamy nowe zjawisko: nazywa się kulturą tabletki i jest nastawione na uśmierzanie dolegliwości, o jakie przyprawia późny kapitalizm. Tabletka nie rozwiązuje problemów, ale łagodzi objawy.
Każdy z nas choć raz w życiu spotkał się z pytaniem, jaką książkę zabrałby ze sobą na bezludną wyspę.
Miny Andrzeja Dudy wprawiają w konsternację. Ostatnio zaprezentował ich nowy set na forum w Davos, choć w sumie robi to przy każdej okazji.
W mojej rodzinie nigdy nie rozmawiało się o wojnie. I tylko jakiś głos wciąż we mnie szepcze: „Ale rękę na pulsie to ty trzymaj. Sprawdź paszport. I przyszykuj gotówkę w niskich nominałach”.
Częścią współczesnego zmęczenia życiem w kapitalizmie jest znużenie medialne. Pół biedy, a nawet chwała Bogu, jeśli dotyczy ono bloków reklamowych emitowanych co piętnaście minut.
Jarosław Kaczyński, zaprawiony w rozciąganiu prawa, jakby to była guma od majtek, doprowadził właśnie do poczęcia rządu, który za dwa tygodnie ma umówioną aborcję.
Mieć nadzieję w greckim sensie oznacza patrzeć śmiało i bez złudzeń w mrok natury ludzkiej.
Według pana Bronisława Wildsteina pozbawieni narodowego fundamentu chwytamy się „Gazety Wyborczej”, POLITYKI i telewizji TVN, żeby nie runąć w przepaść relatywizmu.
Nie przypominam sobie, żebym w 1989 r. była tak zestresowana jak przy tych ostatnich wyborach.
Plakat z Mają Ostaszewską tulącą uchodźcę budził we mnie obawy, że „Zielona granica” będzie obrazem przeszlachetnionym. Powtarzałam sobie jednak: „Ale to Holland, to Holland – niemożliwe”.
Nie potrafię zrozumieć, co to znaczy kochać kraj lub państwo. Jak można darzyć uczuciem byt wyobrażony?
Mknąc do Poznania wyboistą Autostradą Wolności, czułam się nieswojo. Śmieszył mnie XIX-wieczny sztafaż: hasło „Kobiety mają głos!” (no raczej…) albo zajeżdżony frazes „gniew i siła kobiet”.
Jak to dobrze, że Litwa należy do Litwinów! Gdyby była polska, zachodzi obawa, że latem prezentowałaby się jak rozbita na dzielnice parawanów plaża w Mielnie.
Historia niesie ulgę, ponieważ należy do przeszłości.
Lwica, której szukano w Berlinie, okazała się dziką świnią, i tak samo jest z ludzkością.
Słyszę, że Partia chce wiedzieć, czy jestem za przymusową relokacją.
Nikt nie przeczy, że dla dobra ludzkości Wielki Cyrk Moskiewski powinien się wreszcie zawalić, ale niebezpiecznych konsekwencji, jakie to za sobą pociągnie, nie unikniemy, dlatego nie kibicuję klaunom.
Od ośmiu lat z troską i drżeniem kibicuję wysiłkom mającym na celu rzucenie świata na kolana za pomocą tylko i wyłącznie piękna polskości.
Nie wiadomo, kto nas tak skutecznie przeklął, ale niewątpliwie żyjemy w coraz ciekawszych czasach.
Czy „Archipelag GUŁag” utracił moc?
Ile kosztują kłamstwa TVP? Jak w ogóle przeliczyć na pieniądze szkodliwość dużej stacji telewizyjnej, która łże nałogowo i cynicznie?
Uwagę zwraca wyrafinowanie, z jakim performerzy z PKP czerpią z dawnych obyczajów kulinarno-funeralnych Europy Wschodniej.
„Blisko” jest filmem o morderstwie i o płaczu. Mniej więcej od połowy czeka się na łzy: płacz rośnie w gardle i widzom, i bohaterom.
, kiedy uczucie zostaje nazwane, nas już tam nie ma”. A jednak jemu się udało. Pokazał uczucie bez nazwy z taką prostotą i intensywnością, że w pełnej sali kinowej przez cały seans nikt się nie poruszył, chyba że sięgał po chusteczkę. *** Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy
Przez całe życie szukam sensu świąt Bożego Narodzenia i nie znajduję go, chyba że na chwilę.
nadzieją, że w następnym roku ostatecznie wypędzą okupanta ze swojego kraju. Niech tak będzie. Dobrych świąt. Щасливого Різдва. *** Renata Lis wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu”, obie nominowane m.in. do Nagrody Literackiej
W literaturze emancypacja osób LGBT+ dokonuje się dzisiaj nieustannie. 30 lat temu takich wątków w polskiej kulturze szukało się z lupą.
Rosjanie – jak ujął to prezydent Zełenski – nie importują do Ukrainy swojej kultury, tylko śmierć. Czy po tej publikacji zachodnie media odważą się pokazać rosyjską śmierć bez żadnych zabiegów łagodzących?
Moskiewskim. Oby nie tak jak filmy o wampirach, gdzie zło zawsze wymyka się nieświadomym porażki pogromcom, a zwycięstwo okazuje się tymczasową iluzją. *** Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu”, obie
Znalazłam swój dziennik z podróży do Moskwy późną jesienią 2014 r. Krym był już wtedy zajęty przez Rosję, trwała wojna w Donbasie. Nigdy wcześniej nie jechałam tam z takim lękiem.
odznaczenia. Wszystkie te gadżety polityki historycznej mogły być prawdziwe lub półprawdziwe, ale wcale nie musiały. Historię w Rosji nie tyle się upamiętnia, ile wytwarza – sparafrazuję Goldinga – jak pszczoła miód. *** Renata Lis wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i
Mądrość Wata – weterana stalinowskich więzień, potem zesłańca w Kazachstanie – jest mądrością ruin.
bezużyteczne. Gdyby Jorge Mario Bergoglio przeczytał Wata, nie ośmieszałby się fantazjami, że rozmowa papieża z Putinem może wpłynąć na losy wojny. Wiedziałby, że z nimi się nie gada, tylko patrzy się im na ręce. *** Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i
Zasada działania Armii Czerwonej jest niezmienna co najmniej od czasów Suworowa, a przy tym prosta jak fizjologia kręgowca.
spadanie, spowolnić ubytek tlenu, zanim pękną nam płuca. Czy to będą pierwsze podwodne święta w naszym życiu? Wszystko wskazuje, że tak. *** Renata Lis wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu”, obie nominowane m.in. do Nagrody
Ta wojna jest w pierwszym rzędzie starciem konserwatywnej tyranii z liberalną demokracją.
tylko rosyjski, ale też krajowy. Stawką – wolność w najszerszym możliwym sensie. I właśnie dlatego Stonewall jest najlepszym miejscem na demonstrację poparcia dla Ukrainy. *** Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W lodach Prowansji. Bunin
Nawet jeśli nie uderzą w Ukrainę tą swoją stutysięczną armią, to i tak rozłożyli się już obozem w naszych głowach.
tymi swoimi wstążkami od szyi do pięt i eleganckim ruchem włożyłaby go sobie do otworu gębowego, który ma pod spodem. Płakać. Atrament wziąć. Luty. Wiersz Pasternaka w przekładzie Józefa Waczkówa. *** Renata Lis – wydała dwie parabiografie pisarzy: „Ręka Flauberta” i „W