Rembrandt jest dla Holendrów tym, kim Chopin dla Polaków. O ile jednak my przyjmujemy postawę "podziwiajcie, jaki on jest wielki", o tyle Holendrzy wydają się hołdować zasadzie "przekonajcie się, jaki on jest wielki". Raz jeszcze, nie czekając na żadną okrągłą rocznicę, postanowili przypomnieć w spektakularny sposób, że autorowi "Straży nocnej" należy się nieustanna adoracja. Tym razem pretekstem stały się autoportrety słynnego artysty.
Tak się smutnie składa, że częściej teraz mówi się w Krakowie o aferach kulturalnych aniżeli o kulturalnych wydarzeniach. Zamieszanie wokół dyrekcji Starego Teatru, spór o teatr Ewy Demarczyk, przepychanki wokół artystycznej spuścizny po Kantorze. Do tej listy wkrótce wypadało będzie dopisać jeszcze Festiwal Kraków 2000.
przygotowano nie wiedzieć czemu wystawę ikon, a później jest już wszystko: bogowie Starożytnego Egiptu, fińska sztuka użytkowa, obrzędowość żydowska itd. Kilka wystaw zapowiada się bardzo interesująco (Piotr Michałowski, Stanisław Wyspiański, Motywy śmierci w sztuce polskiej, Wawel 1000-2000), ale jawią
W większości polskich mieszkań ściany nadal zdobią jedynie ślubne zdjęcia, kolorowe kalendarze, a w najlepszym razie masowo sprzedawane w sklepach meblowych reprodukcje impresjonistów oprawione w tandetne plastikowe ramy. W tej sytuacji zachęcanie ludzi do obcowania ze współczesną sztuką wydaje się zajęciem karkołomnym. Spróbować jednak warto, tym bardziej że są w Polsce galerie, które mają się czym pochwalić. Oto subiektywny przewodnik po tych najważniejszych i najlepszych:
Wieloletni współpracownik naszej redakcji i jeden z pierwszych laureatów Paszportów "Polityki" Stasys Eidrigevicius ukończył 50 lat. Z tej to okazji zorganizowano w Krakowie, równocześnie w Pałacu Sztuki i w Pałacu Larischa, wielką retrospektywną wystawę jego prac. Obrazuje ona drogę, jaką przebył artysta z małej litewskiej wioski na międzynarodowe salony artystyczne.
Zadanie było podwójnie skomplikowane. Po pierwsze, w przypadku malarstwa i rzeźby wiek kalendarzowy nie pokrywa się z tym, co zwykło się uważać za sztukę współczesną (zdaniem jednych ta narodziła się pod koniec XIX wieku wraz z impresjonistami, zdaniem innych - dopiero około 1910 r. wraz z abstrakcją). Ponadto wielu twórców kończącego się stulecia, choć wybitnych, artystycznymi korzeniami tkwiło raczej w minionej epoce. Uczestnicy ankiety we własnym sumieniu musieli rozważyć, jaką optykę wyboru przyjmują.
miała kolejność umieszczenia na liście (1 miejsce - 10 pkt., 2 - 9 pkt. itd.). 'Hierarchizowanie jest bolesne' - zauważył Wojciech Krukowski, dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej. 'Każdy taki wybór jest zazwyczaj skutkiem porywu chętnej pamięci' - zastrzega wicedyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie
Panuje przekonanie, że likwidacja cenzury w Polsce miała jeden zgubny efekt: dramatycznie obniżyła narodowy poziom żartowania. Oglądając pokonkursową wystawę Satyrykon ´99 w warszawskim Muzeum Karykatury trudno nie zgodzić się z tą tezą. Na pocieszenie wypada dodać, że tępawe ostrze satyry ujawnili także twórcy z innych krajów. Może to jakiś ogólnoświatowy kryzys poczucia humoru?
W tym roku mija 50 rocznica objęcia panowania nad polską sztuką ludową przez Cepelię. Obchodzono ją skromnie, bo też i władza już nie ta co przed laty. Dziś "król panuje, ale nie rządzi", karmiąc się pamięcią o przeszłej potędze. A jest co powspominać.
Największe galerie w Polsce pracują sezonowo. Gdy tylko robi się ciepło, stare miasta niemal wszystkich większych miast zapełniają się planszami i sztalugami, na których twórcy wszelkiej maści i proweniencji zawieszają swoje dzieła. Rozpoczyna się wielkie kuszenie turystów pędzlem, piórkiem, węglem. I tak aż do jesiennych słot, a niekiedy nawet do pierwszego śniegu.
-nieudacznikom. A już na pewno nie w Krakowie. Na murach przed laty wystawiał Wiesław Dymny, Piotr Moskal, który namalował dla papieża wizerunek św. Jadwigi, czy Sławomir Karpowicz, profesor ASP. Powszechnie wiadomo, że i dziś sprzedają tu swe prace profesorowie Akademii, którzy jednak chcą zachować anonimowość
Pozazdrościli ludzie Bogu sprawczej mocy słowa i na własny użytek wymyślili przysięgi. Wiara, że to, co uroczyście zadeklarowane, będzie przestrzegane, trwa po dziś dzień. Uroczyste ślubowania składają przedszkolaki i żołnierze, nowożeńcy i duchowni, ławnicy i świadkowie w sądzie, a nawet technicy farmacji.
Choć kapitalizm wprowadzamy w Polsce od dziesięciu już lat, rodacy po dziś dzień nie bardzo wiedzą, jak traktować prywatne pieniądze łożone na kulturę. Dobrodziejstwo to czy zimna kalkulacja? Na wszelki wypadek media przemilczają udział możnych firm w wybitnych przedsięwzięciach artystycznych.
Przed dwoma laty odwiedziłem Władysława Hasiora w jego domu w Zakopanem. Nie krył zdziwienia, gdy zaproponowałem mu wywiad dla "Polityki". "To jeszcze mnie ktoś pamięta, jeszcze ktoś chce o mnie czytać?" - pytał. Nie było jednak w tych słowach fałszywej skromności i minoderii. Może tylko odrobina spokojnej rezygnacji.
Za twórcę polskiego plakatu artystycznego powszechnie uznaje się Tadeusza Gronowskiego. Ale dopiero Henryk Tomaszewski okazał się tym, który - mówiąc nieco patetycznie - plakat wprowadził do muzeów, ale też prawdziwą sztukę wyprowadził na uliczne płoty i słupy ogłoszeniowe. Przypomina o tym retrospektywna wystawa otwarta w wilanowskim Muzeum Plakatu z okazji 85 rocznicy urodzin mistrza.
Kończy się XX wiek, a wraz z nim odchodzi bezpowrotnie w mrok przeszłości sztuka malarstwa, rzeźby, grafiki. Czas więc spalić blejtramy, połamać pędzle, wyrzucić dłuta i rylce... Nie, to nie jest początek awangardowego manifestu artystycznego. To tylko wniosek, do jakiego dojść można zwiedzając słynną Międzynarodową Wystawę Sztuki - Biennale w Wenecji, otwartą uroczyście 12 czerwca.
. Richard Jackson zbudował pomieszczenie, które szczelnie zapełnia (także sufit) tysiąc zegarów. Serge Spitzer w wielkiej hali poustawiał tysiące, a może i dziesiątki tysięcy szklanek. Wim Delroye zaprezentował model samochodu-betoniarki, w skali 1:1, w całości wykonany z
W 1923 r. grupa młodych malarzy krakowskich zawiązała tzw. Komitet Paryski (KP). Jego członkowie, zwani kapistami, żyli długo i szczęśliwie, ważąc zasadniczo na powojennych losach rodzimego malarstwa. Z jednym wszakże wyjątkiem - artysty, który żył krótko, nękany osobistymi tragediami. Nazywał się Zygmunt Waliszewski.
Poznańska firma Art Marketing Syndicate (AMS) zawiesiła w ośmiu największych miastach Polski, na blisko czterystu wielkich ulicznych billboardach, plakat przedstawiający fragment pracy Katarzyny Kozyry "Więzy krwi". Dwa dni później ta sama firma ponaklejała na plakaty błękitne paski papieru. "Zdecydowaliśmy się na to, by nie obrażać uczuć kogokolwiek" - napisano w uzasadnieniu.
. Hanna Wróblewska ze stołecznej galerii Zachęta uważa, że całe to zamieszanie to typowy fakt medialny, nakręcony sztucznie przez 'Gazetę Wyborczą'. Publicznie tłumaczył przesłanie 'Więzów krwi' prof. Piotr Piotrowski, przypominając przy okazji, iż 'miasto jest wspólną przestrzenią wszystkich
W ubiegłym roku blisko 60 proc. dorosłych Polaków nie kupiło ani jednej książki, a ponad połowa - ani jednej nie przeczytała. Taka informacja ukazała się w dniu otwarcia 44 Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie i z pewnością położyła się niewielkim cieniem w gwarnych korytarzach Pałacu Kultury i Nauki.
Fałszowanie dzieł sztuki jest tak stare jak ich kolekcjonowanie. A ponieważ zbieraczy obrazów przybywa w Polsce coraz więcej, mnożą się też fałszerze. Niektórzy historycy sztuki mówią wręcz o epidemii.
umiejętnie podrabia ponoć jeden z jego najbardziej uzdolnionych uczniów. Jeszcze przed wojną kopiowano Juliana Fałata, Józefa Chełmońskiego, Piotra Michałowskiego. W latach 60. i 70. - popularnych wówczas malarzy, takich jak Erno Erb, Apoloniusz Kędzierski, Adam Styka. Drugi, kto wie czy nie bardziej
Na wystawie współczesnej grafiki amerykańskiej w stołecznej galerii Zachęta lista obecności jest imponująca: Dine, Hockney, Johns, Lichtenstein, Oldenburg, Rauschenberg, Rosenquist, Stella. Ośmiu twórców, bez których trudno wyobrazić sobie plastykę ostatniego półwiecza. A jednak wystawa bardziej rozczarowuje, niż zachwyca, bardziej wprowadza w błąd, aniżeli oprowadza po rozległych polach estetycznych doświadczeń minionych dziesięcioleci.
Biografia artystyczna Alzatczyka Jeana (lub jak kto woli Hansa) Arpa (1886-1966) sugeruje, że mamy do czynienia z twórcą miotającym się między wszystkimi najważniejszymi nurtami współczesnej sztuki. Kto więc chce, dostrzeże w nim surrealistę, a kto chce - twórcę abstrakcyjnego.
Co robi Polak, kiedy ma więcej wolnego czasu, jak choćby w długi majowy weekend? Prawidłowa odpowiedź brzmi: nic nie robi. Badania socjologiczne potwierdzają, że głównym sposobem zabijania czasu jest wzmożone oglądanie telewizji, wideo, spotkanie z rodziną i znajomymi, ewentualnie spacer. Szlachetniejsze formy rozrywki - wizyta w teatrze, kinie, muzeum, lektura książek, koncert - przestały być towarzyskim snobizmem. Oferta kin, księgarni, sklepów płytowych jest dziś w Polsce nie gorsza niż na Zachodzie, ale producenci skarżą się na brak popytu. Zmieniły się wzorce społeczne - to prawda, lecz jednocześnie wiele polskich rodzin, także tych z ambicjami kulturalnymi, po prostu nie stać na bilet, książkę, płytę. Obliczyliśmy, że aby utrzymać proporcje cen z czasów PRL, książka powinna dziś kosztować mniej więcej 2 złote, a bilet do teatru 4 złote. A jak jest?
Dokładnie tego samego dnia w wyścigu o nasze pieniądze wystartowało piętnaście funduszy emerytalnych. Każdy z własnym pomysłem na zdobycie klientów. Jak się reklamują? Jakie stosują przynęty? W jaki sposób próbują przekonać, że to ich właśnie, a nie konkurencję należy wybrać na najbliższe dziesięciolecia?
doradca finansowy, ale przynajmniej dobrze mu z oczu patrzy. Prawdziwi fachowcy, jak Allan Starski - scenografia i Paweł Edelman - zdjęcia oraz Piotr Machalica i Wojciech Malajkat - aktorzy, brali udział w powstaniu filmu o kosmonautach, którzy wracają po latach na Ziemię i zasłużoną emeryturę
Miarą wielkości twórcy mogą być kłopoty, jakie mają krytycy sztuki z przyklejeniem mu etykietek czy wskazywaniem artystycznych inspiracji. Oznacza to, że wymyka się jednoznacznym przypisaniom, sytuuje poza łatwo definiowalnymi nurtami i kierunkami w sztuce. Uwaga ta w pełni dotyczy Artura Nachta-Samborskiego, którego obrazy można właśnie oglądać w poznańskim Muzeum Narodowym.
Obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego "Szlichtada" sprzedano na aukcji za 710 tys. złotych. Tyle warte są trzy Jaguary lub willa w stolicy. Na domiar jest to dzieło malarza spoza rodzimej (encyklopedycznej) czołówki. A więc sensacja? Raczej naturalna kolej rzeczy. Dzieła sztuki coraz częściej stają się obiektem zainteresowań inwestorów.
Rozmowa z Waldemarem Dąbrowskim, dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego w Warszawie, oraz Jackiem Kaspszykiem, dyrektorem artystycznym
pokazać światową premierę swojego nowego przedstawienia 'Rosyjski Hamlet'. Rozmawiał Piotr Sarzyński Jacek Kaspszyk (46 l.) od 1981 r. mieszka w Wielkiej Brytanii. Jest pierwszym dyrygentem English Symphonia i Filharmonii Narodowej, występuje gościnnie z wieloma orkiestrami na całym świecie. Waldemar
Nazywano ich różnie: prymitywistami, amatorami, malarzami naiwnymi, niedzielnymi, nieprofesjonalnymi czy po prostu "innymi". Wydawano książki poświęcone ich twórczości, analizowano, wystawiano. W nowych czasach poszli nieco w zapomnienie. Któż miał się o nich upominać w świecie specjalizacji, fachowości, gdy walkę o przetrwanie muszą toczyć malarze jak najbardziej profesjonalni?
Trwa prawdziwy festiwal sztuki niemieckiej. Podczas gdy w Krakowie oszałamia rozmachem kolekcja Würth, na drugim końcu Polski, w gdańskim Muzeum Narodowym, zmusza do skupienia inna, sprowadzona zza Odry ekspozycja - wspaniałego rzeźbiarza ekspresjonisty Ernsta Barlacha. Obie ekspozycje wiele dzieli, ale jedno łączy: możliwość obcowania z najwyższych lotów XX-wieczną sztuką.
Schyłek stulecia prowokuje do podsumowań i porządkowania tego wszystkiego, co wydarzyło się po 1900 r. Dotyczy to także sztuk pięknych (czy można tak jeszcze o nich pisać?), dla których kończący się wiek był wyjątkowo burzliwy. Otwarta właśnie w krakowskim Muzeum Narodowym wystawa o nieco przydługim tytule "Picasso, Léger, Nolde, Arp, Miró i inni. Sztuka naszego wieku z kolekcji Würth" stanowi taką próbę ogarnięcia owych plastycznych dokonań.
Benvenuto Cellini uważał nawet, iż rzeźba jest ośmiokrotnie doskonalsza od rysunku i malarstwa, a różnica między nimi jest tak wielka, jak między cieniem i przedmiotem, który cień rzuca. Czy tak jest naprawdę, możemy się zastanawiać oglądając w stołecznej Zachęcie wystawę "Figura w rzeźbie polskiej XIX i XX wieku".
bardziej intrygującą, że jej kurator Piotr Szubert zrezygnował z prostej chronologicznej prezentacji. Skonstruował natomiast bloki tematyczne (akt, portret, figura tragiczna, figura heroiczna itd.). Można więc bawić się w porównania, jak artyści z bardzo różnych formacji zmagali się z podobnym tematem
Jarosław Modzelewski ma 43 lata. Ukończył malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, w klasie prof. Aleksandra Gierowskiego. Od 1983 r. wykłada na ASP. Od 1983 r. do początków lat 90. regularnie wystawiał i uczestniczył w akcjach formacji artystycznej Gruppa (wraz z Ryszardem Grzybem, Pawłem Kowalewskim, Włodzimierzem Pawlakiem, Markiem Sobczykiem i Ryszardem Woźniakiem). Ma na swym koncie wiele wystaw, m.in. w stołecznej Zachęcie, Centrum Sztuki Współczesnej oraz parokrotnie w krakowskiej galerii Zderzak.
dotyczyć nawet budynku. Obok mojej pracowni stoi dom o bardzo oryginalnej architekturze. Chociaż budowany od lat, jest niedokończony i od lat ja go czasami maluję. Bardzo dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Piotr Sarzyński
Po raz szósty wręczyliśmy Paszporty "Polityki" twórcom, którzy w minionym roku w sposób szczególny podkreślili swą obecność w życiu kulturalnym kraju.
Ubiegły rok na listach bestsellerów należał zdecydowanie do naszej noblistki Wisławy Szymborskiej (na naszej liście superbestsellerów roku znalazła się na trzeciej i czwartej pozycji). Książkowym bohaterem mijających dwunastu miesięcy wypada obwołać Zbigniewa Herberta. Dwie pozycje w pierwszej piątce to naprawdę imponujący rezultat. Szkoda, że nie doczekamy się już żadnego nowego tomiku wierszy czy zbioru esejów.
), Wydawnictwo Dolnośląskie (12) oraz Wydawnictwo a5 (7). Przypomnę, że w 1997 r. kolejność ta wyglądała następująco: 1. Znak, 2. Wydawnictwo Dolnośląskie, 3. Muza. Silna pozycja - już drugi rok z rzędu - oficyn z Krakowa i Wrocławia nie dziwi. Atutem Znaku są przede wszystkim wyśmienici autorzy, zaletą
Spore poruszenie w Polsce i Niemczech wywołała wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego udzielona gazecie "Der Tagesspiegel". Prezydent ujawnił się jako zwolennik jak najszybszego uporządkowania nie uregulowanych od czasu wojny spraw zwrotu dóbr kultury. W efekcie do Berlina mogłyby powrócić zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej przechowywane obecnie w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do nas zaś mogłyby wrócić dzieła sztuki zagrabione w czasie II wojny światowej, a dziś rozproszone po całych Niemczech. W dyskusjach, jakie zaczęto toczyć pod hasłem "zwracać czy nie zwracać", zapomina się, że problem jest znacznie szerszy.
łasiczką' da Vinci. Później zdarzały się już tylko kurtuazyjne, niewielkie darowizny. I tak w 1956 r. ZSRR zwrócił nam kolekcję naczyń greckich ze zbiorów w Gołuchowie. W 1977 r. Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz z okazji bratniej wizyty w NRD podarowali kilka cennych rękopisów muzycznych ze zbiorów
Im bardziej zbliża się pierwszy stycznia, tym większa dezorientacja i niepewność ogarnia pracowników instytucji kultury. W ramach reformy samorządowej dokonuje się bowiem zbiorowej ich przeprowadzki spod jednej władzy pod drugą. Generalne założenie jest słuszne: jak najwięcej placówek ma się znaleźć w gestii organów samorządowych. Gorzej z wykonaniem, albowiem cała akcja bardziej przypomina grę w toto-lotka, aniżeli przemyślaną, merytoryczną operację.
Rzeźbę można wyciosać w drewnie, wykuć w marmurze, ulepić z gliny, odlać w brązie. Ale nie tylko. Współcześni rzeźbiarze przekonują nas, że rzeźbę można zrobić absolutnie ze wszystkiego. W stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej trwa wystawa Jamesa Turrella, który jako materii do swych prac używa światła.
W polskim mieszkaniu znajduje się średnio dwanaście tzw. punktów świetlnych. Do tego należy dodać jaśniejące o zmierzchu ulice, sklepy, biura, dyskoteki, bary itd. Nic więc dziwnego, że konkurencja na rynku światła jest duża, a oferta może przyprawić o zawrót głowy. Oprawy na kinkietach, listwach, plafonach, łukach i klipsach. Światła punktowe i rozproszone. Ciepłe, zimne i we wszystkich kolorach tęczy. Iluminacje i kurtyny świetlne. Lampy sodowe, rtęciowe, żarowe, neonowe i halogenowe. Ultrafioletowe i bakteriobójcze. Energooszczędne i sterowane komputerowo.
Warszawskie Muzeum Karykatury obchodzi w tym roku dwudziestą rocznicę powstania. Z tej to okazji otwarto wystawę "Panorama Karykatury Polskiej 1945-1998", w dużym skrócie przypominającą wszystko to, z czego śmiało się kilka pokoleń rodaków. A przy okazji będącą nieco nostalgiczną i wcale pouczającą podróżą w przeszłość.
Była wybitną artystką i tragiczną postacią. Poniewierało ją życie, nie kochali krytycy i odbiorcy sztuki. Otwarta właśnie w Muzeum Sztuki w Łodzi jej retrospektywna wystawa jest wyjątkową okazją do zadumy nad tym, jak dziwnie wielkość może splatać się z zapomnieniem, a nędza życia z bogactwem ducha.
posad bryłę dwudziestowiecznej sztuki. Także sami historycy sztuki miewali odmienne opinie o znaczeniu dorobku Kobro dla współczesnej rzeźby. Znaczący historyk sztuki Piotr Krakowski uważał jej twórczość za kompilatorską w stosunku do sztuki zachodnioeuropejskiej. Pisał: 'Kobro nie udało się
Artystom nie wystarcza już malowanie, rzeźbienie tudzież rytowanie. Zaczęli tworzyć collage, assamblage, organizować performance i happeningi, ich dzieła rodzą się z deformowania, demolowania, a także opakowywania. To ostatnie nierozłącznie kojarzone jest z artystą bułgarskiego pochodzenia - Christo.
słynnym ugrupowaniem artystycznym Nouveaux Realistes. W 1964 r. Christo i Jeanne-Claude przenoszą się do Nowego Jorku, gdzie mieszkają do dziś. Twórca z własnej kieszeni Do budowy 'Parasolek' użyto 7600 l farby, 410 tys. m kw. materiału i ponad 1 600 000 różnych elementów (podpory, żeberka, słupy, kotwy
Dali, Balthus, Christo - trzech wspaniałych mistrzów sztuki XX wieku. Gdy na przełomie lata i jesieni otwarto, jedna po drugiej, ich wystawy w Polsce, powiało doprawdy wielkim światem. Te plastyczne fajerwerki spełniają jednak w gruncie rzeczy rolę figowego listka; skutecznie skrywają bezradność, z jaką polskie muzealnictwo radzi sobie w ostatnich latach ze współczesną sztuką.
najwybitniejszych ekspertów sztuki nowoczesnej prof. Piotr Piotrowski. Więcej zrozumienia dla żyjących twórców wykazują natomiast Muzea Narodowe we Wrocławiu, (doskonała wystawa Marii Jaremy) Krakowie i Gdańsku. Gdyby budować ranking polskich artystów plastyków na podstawie zainteresowania ich
Należy wreszcie odrzucić precz niesprawiedliwy mit o tradycyjnej polskiej zawiści. Trudno bowiem znaleźć w świecie inny naród, który tak chętnie i masowo nagradzałby swoich bliźnich. Stosownie do zasług, od Orderu Orła Białego po okolicznościową plakietkę, od Mercedesa po dyplom uznania.
Polscy architekci - którzy właśnie zbierają się na swoim pierwszym w dziejach kongresie - mają nad czym debatować. Okazało się bowiem, że dużo łatwiej zmienić system niż krajobraz architektoniczny. Polska jest już inna, ale odmieniła się głównie w parterze. Jak okiem sięgnąć nadal królują ponure bliźniacze blokowiska oraz standardowe sześciany noszące dumną nazwę domków jednorodzinnych. Gdyby chcieć wyplenić wszystkie te koszmary epoki Bieruta, Gomułki i Gierka, trzeba by wyburzyć trzy czwarte kraju. Nie da się tego zrobić, pozostaje zatem "rozwój przez plombowanie". Czyli zatykanie przeróżnych miejskich luk w zabudowie, dzikich placyków i hektarów niepotrzebnych trawników, pozostałych w spadku po wielkopańskiej urbanistyce socjalizmu. Drugi sposób to architektoniczny "lifting": nowe elewacje i wymieniane szyby (teraz obowiązkowo muszą błyszczeć), dobudowane daszki i wykusze. Najwięcej nadziei na piękne miasta daje podejście, że jeśli nie da się czegoś zburzyć, trzeba przynajmniej zasłonić. Wprawdzie nie powiodła się próba ukrycia w ten sposób warszawskiego Pałacu Kultury, ale nowe szklane wieżowce stopniowo przysłaniają dawną szarzyznę. Aspiracje jednak szybko rosną i po okresie pierwszego zachwytu tym co nowe i kolorowe, coraz częściej budzą się refleksje, że w architekturze i urbanistyce gonimy świat wyjątkowo nieudolnie.
"Załóżmy, iż w najbliższym czasie otrzyma pan(i) dodatkowy milion złotych na działalność prowadzonej przez siebie placówki. W jaki sposób pieniądze te zostaną spożytkowane?" - z takim pytaniem zwróciliśmy się do szefów kilkunastu instytucji kulturalnych w kraju. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, o czym marzą dyrektorzy.
zupełnie nową kolekcję, ale robię to w całkowitej tajemnicy. O moich nowych zbiorach wiedzą tylko dwie osoby, które w moim imieniu skupują do niej eksponaty. Mogę obiecać, że o tym przedsięwzięciu 'Polityka' dowie się pierwsza. Kiedy? No, chyba nie wcześniej niż za pięć lat. Trudno. Ale trzymam za słowo i dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Piotr Sarzyński
Właśnie przetoczyła się przez teatry fala zmian na dyrektorskich stanowiskach: towarzyszyły jej podziały w zespołach, petycje i kontrpetycje, listy otwarte i odwołania do ministerstwa, wojny na paragrafy kodeksu pracy, intrygi i plotki. Kim jest dziś dyrektor teatru? Czy wciąż pięknisiem we fraku i w cylindrze jak z operetek?
Zbigniew Brzoza (Studio, Warszawa), Bogdan Słoński i Piotr Cieplak (Rozmaitości, Warszawa), Wojciech Nowicki i Waldemar Zawodziński (Teatr im. Jaracza, Łódź). Mówi Zenon Butkiewicz, który wraz z Anną Augustynowicz już od pięciu lat tworzy udany tandem w Teatrze Współczesnym w Szczecinie: -Skąd brać
Może z wyjątkiem okresu panowania kilku światłych i wrażliwych na sztukę królów, Polska nigdy nie była magnesem dla artystów z zagranicy. Natomiast nasi twórcy często wyjeżdżali z kraju, choć nie zawsze z własnej woli. Wielka emigracja zakończyła się naprawdę dopiero niedawno. Ostatnio obserwujemy zjawisko odwrotne: to Polska staje się drugą ojczyzną dla osiedlających się u nas zagranicznych artystów.
Kamoji (choć do przyjazdu do Polski namówił go wuj, który mieszkał tu jeszcze przed wojną) oraz Niemca Michaela Kurzwelly. Mężem aktorki Joanny Lothe jest Niemiec Piotr Lachmann; wspólnie prowadzą Videoteatr Poza. Zaś związek z aktorem Janem Nowickim spowodował, że w Krakowie zamieszkała wybitna
Salvador Dali. Wielki ekscentryk ocierający się nierzadko o zwykłą błazenadę. Twórca hagiograficznych autobiografii, artysta o wielu maskach, które zmieniał w zależności od okoliczności. Bardziej szczery bywał ponoć w grafikach, które właśnie możemy oglądać na wystawie we wrocławskim Muzeum Historycznym.
W październiku 1992 roku obraz Wacława Pawliszaka "Podarunek kozacki" sprzedany został na jednej z aukcji za 23 tys. zł. Kolekcjoner, który go kupił, zrobił interes: dwa lata później sprzedał go bowiem także na aukcji za ponad 100 tys. złotych. W niecałe trzy lata później "Podarunek..." został wylicytowany po raz kolejny - tym razem do kwoty 300 tys. złotych. W sztukę warto dziś inwestować.
Emanujące spokojem pejzaże, nostalgiczne widoczki, kwiaty, morze nie pozwalają nawet przypuszczać, że tworzył je artysta, który był członkiem NSDAP, następnie banitą z wyroku hitlerowskich Niemiec, a po wojnie - mając ponad 80 lat - przeżywał chwile tryumfu. Dziś w każdym podręczniku historii sztuki pisze się o nim jako o jednym z najwybitniejszych przedstawicieli ekspresjonizmu. Jego prace możemy oglądać na wystawie w Krakowie.
W miniony piątek wybrano nowy Zarząd TVP SA. Wszystko odbyło się zgodnie z przewidywaniami: publiczną i z założenia apolityczną instytucją znowu rządzić będzie ekipa z politycznego nadania. W pięcioosobowym kierownictwie po dwa stołki przypadły ludziom kojarzonym z SLD (Robert Kwiatkowski, Jarosław Pachowski) i PSL (Marian Zalewski, Tadeusz Skoczek), zaś jeden - uważanemu za człowieka UW - Waldemarowi Chełstowskiemu.