Konflikt, jaki na początku tego roku dotknął EkoFundusz, instytucję zasilaną pieniędzmi pochodzącymi z długów darowanych Polsce przez niektóre rządy zachodnie, jest co prawda konfliktem pierwszym w jego siedmioletniej historii, ale za to od razu międzynarodowym. Kiedy na posiedzeniu rady EkoFunduszu rozpoczęło się głosowanie w sprawie kupna za cztery miliony dolarów nowej siedziby przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, przedstawiciel Francji wstał i na znak protestu opuścił salę.
Sprawy 1101/99 w ogóle nie byłoby, gdyby Jacek Bączkowski, urzędnik z Warszawy, nie zdecydował się kupić niedużej działki we wsi Kaliszki, a następnie nie postawił na niej domu.
Historia „Trybuny” oraz wydającej ją spółki Ad Novum przypomina brazylijski serial, w którym zwroty akcji bywają częste i gwałtowne, ale nie dla wszystkich zrozumiałe. Chociaż co jakiś czas gruntownie zmienia się obsada, to od pięciu lat niezmienny wydaje się być producent serialu – firma Universal oraz osoba reżysera Dariusza Przywieczerskiego.
, usługi, handel, budownictwo, wyrób zabawek). „Trybunę” wraz z „Życiem Żyrardowa” i „Chłopską Drogą” Befra kupiła od Komisji Likwidacyjnej RSW za 1 mld 250 mln starych złotych. Rok później zmieniła nazwę na Edytor, zaś w jej radzie nadzorczej pojawiła się czołówka
Tomasz Dłotko i Jacek Karwowski jako chłopcy pragnęli być naukowcami, Krzysztof Czołczyński dźwigowym, Kazimierz Darowicki żołnierzem wojsk rakietowych, Benedykt Błoński marzył o projektowaniu domów, a Katarzyna Turnau jeszcze na studiach poważnie rozważała przerzucenie się na produkcję lamp. Dzisiaj Dłotko jest matematykiem, Karwowski ekonomistą, Darowicki chemikiem. Czołczyński zajmuje się dynamiką maszyn, Turnau bada grzyby, a Błoński dyryguje chórem. Łączy ich jedno: wszyscy mają około czterdziestu lat i są najmłodszymi naukowcami spośród tych, którym prezydent RP wręczył ostatnio nominacje profesorskie.
nie wzięta wcześniej zaliczka?– Ciekawość. To jest jak choroba albo zakochanie. Siedzi się po nocach, zarywa wszystkie wolne dni i nie bardzo wie się, dlaczego tak jest. Ale tak właśnie jest. Sławomir MizerskiFotografie Stanisław Ciok
Część osób, które zgodziły się porozmawiać o prymasie, była przekonana, że tematem rozmowy będzie prymas Wyszyński, a kiedy dowiadywały się, że chodzi o kardynała Glempa, okazywały lekkie zdziwienie, bo przecież Prymas Tysiąclecia to temat wielki, szeroko znany, temat, który można rozwijać godzinami, zaś prymas Glemp to temat niełatwy, słabiej rozpoznany i trochę jednak ryzykowny.
Rożal, nasz wąsaty trener, powiada, że w życiu dobrze jest troszkę kłamać, bo wtedy staje się ono prostsze, a ludzie zaczynają nas lubić. Dlatego uprzedza, że to, co w ciągu czterech dni wydarzy się na szkoleniu pod nazwą: "Zastosowania Neurolingwistycznego Programowania w biznesie", nie będzie miało nic wspólnego z prawdą. - Chodzi o to, żebyście mieli trochę zabawy, a ja i organizatorzy trochę więcej pieniędzy. Zdaniem Rożala, wszyscy jesteśmy w życiu trenerami. Z lepszym lub gorszym skutkiem szkolimy rodzinę, dzieci, współmałżonków i podwładnych. Czasem bywamy bezradni, bo brakuje nam narzędzi. Obiecuje, że od niego dostaniemy tych narzędzi dużo i będziemy mogli szkolić lepiej. - Oczywiście to innych będziemy szkolić, a nie siebie, bo przecież każdy z nas wie, że to inni muszą się zmienić - ironizuje.
techniki obronne przed ludźmi. Przekonanie, że świat jest zły, a dookoła nas są wrogowie, Rożal nazywa Kłamstwem nr 1. Posługując się nim człowiek staje się mniej twórczy, boi się działać, ponieważ każdy błąd potwierdza jego niedoskonałość. Inaczej jest z Kłamstwem nr 2 (świat jest przyjazny i
Nad wprowadzaniem zmian administracji rządowej czuwa specjalnie powołany w Kancelarii Premiera zespół z Jerzym Widzykiem na czele. Minister Kazimierz Marcinkiewicz, który jest jego zastępcą, nie pamięta dokładnej nazwy zespołu. - Mam! - woła po przerzuceniu sterty papierów na biurku - Zespół do spraw Monitorowania Działów Administracji Rządowej Związanych z Wdrożeniem Ustawy o Działach Administracji Rządowej.
Ustawa o działach administracji rządowej weszła w życie 1 kwietnia 1999 r., lecz nie zadziałała, ponieważ Sejm już wtedy pracował nad wprowadzeniem do niej zmian. Zmiany weszły w życie 10 października, ale tak naprawdę ustawa została wdrożona dopiero dziewięć dni później, z chwilą wydania przez
Do Klubu Ludzi Sukcesu im. Małego Tadzia trafia się przez znajomych, z ogłoszenia w gazecie albo prosto z ulicy. Prawdę mówiąc, niektórych zniechęca ten Mały Tadzio w nazwie i początkowo wcale nie zamierzają przychodzić, bo co jakiś Tadzio może mieć wspólnego z sukcesem? Ale, z drugiej strony, sukces niejedno ma imię, więc kto wie, może mieć i Tadzio.
Hillary Clinton spędziła w Warszawie cały wtorek 5 października. Śniadanie zjadła z prezydentem Kwaśniewskim, kolację z premierem Buzkiem. Przed południem udała się na Pragę, gdzie w zakładach odzieżowych Caterina czekały na spotkanie z nią polskie damy biznesu.
Dwadzieścia lat temu czasy w Waszkowskich były inne, uczciwie trzeba powiedzieć - lepsze. Był tani kredyt i jasne perspektywy, a za litr sprzedanego mleka można było mieć litr oleju napędowego. Od dwunastu lat w Waszkowskich nie pojawił się nawet jeden nowy dom, traktor czy kombajn. Waszkowskie osunęły się w marazm i bezruch. Sprawy zaszły tak daleko, że Marek Płóciennik, lokalny radny i właściciel sklepu, razem z kolegami postanowili ten stan rzeczy przełamać.
Na speedway (zawody żużlowe) chodzi się nie tylko po to, żeby patrzeć. Speedwaya także słucha się i wącha, albowiem brzmi on i pachnie zachwycająco. Eksplozja silnika na chwilę przed startem plus słodka woń palonej mieszanki oleju i metanolu oto narkotyczny wymiar speedwaya stworzony przez żużlowy motocykl - piękny i niepokojący. Jego piękno polega na połączeniu kociej delikatności kształtu z hałaśliwą, bydlęcą mocą. Niepokoi on zaś swoją radykalną prostotą, w której nie ma miejsca na zbyteczne drobiazgi takie jak światła, skrzynia biegów i hamulce.
menedżer spytał nagle: A czy może być Hans Nielsen? Trochę nas przytkało. Nielsen, kilkunastokrotny mistrz świata w różnych żużlowych dyscyplinach, miał wystartować w meczu z ROW Rybnik 1 kwietnia 1990 r. Prasowe ogłoszenie na ten temat potraktowano powszechnie jako żart primaaprilisowy. Mimo to na
Czy człowiek znany na polskiej wsi jako Lenin z Zielnowa mógł obalić polską demokrację? Jaką rolę ma on jeszcze do odegrania w najnowszej historii? Na te frapujące pytania stara się odpowiedzieć "Niepokorny..." - książka prezentująca sensacyjną biografię Andrzeja Leppera. Biografię nową, dotychczas nieznaną nie tylko nam, ale może nawet jemu samemu.
wymierzono kary (5 nagan, 1 grzywna), w 30 odstąpiono od wymierzenia kary, dwie sprawy zakończyły się uniewinnieniem. Pozostałe wnioski czekają, przekładane na coraz niższe półki, dowodząc niezbicie, że im szybciej kolegia do spraw wykroczeń znikną (mają je zastąpić sądy grodzkie), tym dla praworządności
Plenerowe imprezy RMF i Lata z Radiem przypominają objazdowy cyrk końca wieku. Przenośne sceny, tony sprzętu na TIR-ach, setki ludzi obsługi technicznej. Do końca lata spektakl codziennie w innym mieście, na widowni regularnie od 10 do 40 tys. ludzi. Olbrzymia, wędrująca po kraju maszyneria, po raz kolejny wprawiona w ruch przez sponsorów (w tym roku dominują browary i fundusze emerytalne) oraz speców od marketingu po to, żeby walczyć o słuchacza. Ma być miło, głośno, a na dodatek - darmowo.
Jeśli w tej chwili trzymacie Państwo w rękach najnowszy numer "Polityki", znaczy to, że koniec świata zapowiadany przez badaczy przepowiedni Nostradamusa na 12 lipca tego roku o godz. 9.41 (Raport "Polityki", nr 28) nie nastąpił. Pesymiści twierdzą jednak, że coś wisi w powietrzu. Oto na kilka dni przed końcem świata niebo nad Polską i dużą częścią Europy stało się sceną atmosferycznej apokalipsy.
Historia tego odkrycia rozpoczyna się wysoko, ponad 5 kilometrów nad poziomem morza, gdzie wieją mroźne wiatry, a kondory nawet nie próbują szybować, kończy się zaś na poziomie o wiele niższym. Jest to poziom parkietu sali sądowej albo, jak chcą niektórzy, poziom chodnika.
W Radomiu padły prawie wszystkie duże zakłady państwowe. Miasto powoli przestaje pracować. Idzie na bezrobocie, wcześniejsze emerytury, zwolnienia grupowe. Ludzie tracą dniówki, etaty, Radom traci dawną formę, charakter, staje się smutnym miastem bez tożsamości.
Rozpoczął się sezon protestów, przedstawiciele rozmaitych branż wsiadają do autokarów i jadą do stolicy upomnieć się o swoje. Tej wiosny szczególnie popularne jest okupowanie budynku Ministerstwa Pracy. W zeszłym tygodniu siedzieli w nim górnicy, zaraz po nich weszli pracownicy Łucznika. Obu akcjom przyglądały się pielęgniarki i położne, które już dziewiąty dzień głodują na pierwszym piętrze ministerstwa.
Budowę licheńskiego kościoła zapowiedziała ponoć sama Matka Boska, która w roku 1850 właśnie tu, w lesie niedaleko Lichenia, zstąpiła na ziemię. - Jeżeli nie postawią go ludzie, aniołów przyślę i oni go wybudują - miała oświadczyć po ukazaniu się pasącemu krowy Mikołajowi Sikatce. Ksiądz Eugeniusz Makulski, kustosz sanktuarium, ujrzał bazylikę oczami wyobraźni dokładnie 115 lat później, gdy jechał samochodem, aby objąć probostwo w Licheniu. Przez następne dwadzieścia lat modlił się, aby dane mu było rozpocząć jej wznoszenie. Na wszelki wypadek po kawałeczku wykupywał od gospodarzy ziemię, teren grodził wysokim murem. - Biegły lata, aż przyszedł rozkaz z góry i pozwolenie na budowę - mówi. Gdy wyszło na jaw, jak ogromny obiekt chce ksiądz Makulski postawić w Licheniu, jedni nazwali go szaleńcem, inni - Wielkim Budowniczym, Ramzesem XX wieku. Licheńskie sanktuarium papież Jan Paweł II poświęci 7 czerwca, już w trzecim dniu swej pielgrzymki do Polski.
Cisza i spokój na korytarzach Głównego Urzędu Miar już od pierwszej chwili budzą podejrzenie, że coś jest nie tak, że ta cisza nie jest aż tak martwa, na jaką wygląda i że za tą ciszą może kryć się coś niezwykłego, a nawet niezrozumiałego. Podejrzenie zupełnie uzasadnione zważywszy, że za ścianami tych korytarzy mieszczą się laboratoria, a w tych laboratoriach przez cały dzień pracują metrolodzy - specjaliści tak wysokiej klasy i w tak wąskich dziedzinach, że o swojej pracy właściwie nie mają z kim porozmawiać. Zaś jeśli już bardzo by chcieli, w celu znalezienia rozmówcy musieliby pojechać aż do Paryża, Brunszwiku lub Londynu.
sekundy trwa aż 18 sekund, ale pan Włodek zapewnia mnie, że bez tej definicji o stworzeniu porządnej sekundy nie ma co marzyć.Jak powstaje sekundaPan Włodek twierdzi, że w bardzo prosty sposób. Oto aparatura zegara atomowego, mająca własną częstotliwość wewnętrzną 1 MHz. Sekundę tworzy się właśnie z
Miał 8 stron, kosztował 50 złotych, ukazał się 8 maja 1989 r. w poniedziałek. Z pierwszej strony do czytelników uśmiechał się Lech Wałęsa. Redakcja informowała, że oto powstaje pierwszy w Polsce, "a chyba i w całym bloku normalny, wielkonakładowy dziennik niezależny. (...) Takie gazety znamy dotąd tylko ze słyszenia, teraz zamierzamy je robić".
Kościół liczy na to, że ciężar sfinansowania obsługi prasowej wizyty papieża weźmie na siebie prywatny biznes. - Tworzy się tradycja sponsoringu - twierdzi bp Tadeusz Pieronek dodając, że Kościół stara się wykorzystać możliwości, jakie niesie wolny rynek. Z kolei dający pieniądze przedsiębiorcy mówią chórem o duchowym przełomie, pobudzeniu sumień i Trzecim Tysiącleciu.
Od kilku lat w gangsterskiej rywalizacji o strefy wpływów trup ściele się coraz gęściej. Od pałek, noży, bomb i kul giną "żołnierze" i przywódcy. W zeszłym tygodniu w restauracji na Woli zastrzelono pięciu członków gangu wołomińskiego, w tym dwóch jego bossów - Lutka i Klepaka.
Przedstawiamy listę zdarzeń autentycznych, które wyglądają tak, jakby je wymyślił satyryk do programu kabaretowego lub dziennikarz do primaaprilisowego wydania gazety.
Najnudniejsze gazety wychodzą 1 kwietnia na prima aprilis, kiedy to dziennikarze koniecznie chcą nas rozśmieszyć, publikując garść informacji od początku do końca wyssanych z palca. Mimo to i tak co roku pełni nadziei kupujemy taką gazetę, aby na przekór wszystkiemu spróbować się nieco pośmiać, a
Już w półtorej godziny po zakończeniu meczu na Wembley nasz autokar mknął do Dover, żeby zdążyć na prom przez kanał La Manche. W niektórych opadających z niewyspania głowach rodziło się smutne pytanie, czy aby ta podróż sześciu tysięcy ludzi przez pół Europy miała sens. Mimo heroizmu kibiców, w starciu z Anglikami polska jedenastka okazała się być słaba jak zwykle.
. Tył autobusu był za tym, żeby zrzucić się po kilkanaście funtów na przeprawę eurotunelem (co po pewnym czasie zrobił autokar nr 1). Przód opowiadał się za czekaniem i kaucją, grupa radykałów doradzała, żeby zatelefonować do Polski i wziąć organizatora szantażem lub dać Francuzom łapówkę. Wszyscy
Co się dzieje z mężczyzną w wojsku i co on w tym wojsku w ogóle robi, zastanawiają się kobiety, a słysząc odpowiedź, że on w nim służy, popadają w irytację. Ta bowiem słuszna skądinąd odpowiedź niewiele wnosi, niczego nie wyjaśnia, a nawet ukrywa jakąś istotną prawdę, którą, jak się okazuje, nie jest prosto opisać słowami. Zresztą i tak nie zrozumie jej żadna matka, żona, narzeczona. Czasem nawet sam rezerwista nie jest w stanie w pełni jej pojąć.
Pierwszego marca prawie dwieście tysięcy akwizytorów rozpoczęło ostry bój o klienta II filaru zreformowanego systemu emerytalnego. W ciągu roku najlepsi, w ramach prowizji od zawartych umów, mogą zgarnąć fortunę. Reporter "Polityki" też stanął na starcie wyścigu po wielką gotówkę.
Blokady dróg przez rolników ujawniły brak klarownych procedur umożliwiających prowadzenie dialogu społecznego. Niestety, duże konflikty rozgrywa się w Polsce w sposób coraz mniej cywilizowany. Może pomoże powstałe rok temu Stowarzyszenie Mediatorów?
Legendarne Orły Górskiego przerwały lot. Zniechęcony i rozczarowany Kazimierz Górski wycofał z przedsięwzięcia swoje nazwisko. - Szkoda, to była dobra propaganda futbolu - żałuje menedżer Orłów Krzysztof Kubowicz. - To był prywatny sklepik z podtekstami politycznymi - upiera się trener.
Miejsce organizacji zimowych igrzysk w 2006 r. zostanie wybrane przez MKOl w marcu. Jednak z opublikowanego 23 stycznia, raportu komisji oceniającej kandydatów (Helsinki, Klagenfurt, Poprad, Sion, Turyn i Zakopane), wynika, że Zakopane nie ma szans. Wśród wielu uwag krytycznych jest i ta o konflikcie między komitetem kandydatury a ekologami. "W obecnej sytuacji nawet samo podjęcie konstruktywnego dialogu między obiema stronami wydaje się być trudne" - czytamy w raporcie.
W Łodzi działa od roku Stowarzyszenie Solidarności Społecznej, kierowane przez byłego członka Komitetu Obrony Robotników Józefa Śreniowskiego, skupiające ludzi o różnorodnej plitycznie opozycyjnej przeszłości. Trochę organizacja pomocy potrzebującym, trochę klub dyskusyjny i głos niezależnej opinii publicznej. W sumie - jak to ujmują - szczera inteligencka odpowiedź na aroganckie samozadowolenie łódzkiej klasy rządzącej.
Przypominają o swoim istnieniu, kiedy zaczynają się mrozy. Wtedy trafiają do kronik wypadków. Nie są nigdzie zameldowani, nie płacą podatków, nie głosują, żyją poza systemem opieki społecznej. Dziewięćdziesiąt procent z nich prawdopodobnie nigdy nie wróci do normalnego życia. Tegorocznej zimy zamarzło już niemal sto osób.
Sto lat temu łódzkie królestwo Scheiblera na Księżym Młynie było Ziemią Obiecaną. Dla niektórych nawet całym światem. Ludzie rodzili się w scheiblerowskich domach, chodzili do scheiblerowskiego przedszkola, scheiblerowskiej szkoły, w scheiblerowskiej fabryce rujnowali sobie zdrowie, które następnie reperowali w scheiblerowskim szpitalu. Pani Budzisz, snowaczka mieszkająca na osiedlu od urodzenia, pamięta, jak jeszcze po wojnie w pobliskim Domu Bauma działał teatr, w którym robotnicy wystawiali "Balladynę". Było kino, kółka zainteresowań, ćwiczyła orkiestra dęta. Dziś nie ma kina, nie ma orkiestry ani nawet instrumentów. Niedługo nie będzie także fabryki. Przed Domem Bauma młodzież leniwie popija alpagi. Na Księżym Młynie wszystko schamiało.
Piotra Domańskiego, podejrzanego o zabójstwo dwóch łódzkich taksówkarzy i pracownika parkingu, złapano przed budką telefoniczną w centrum Inowłodza. Mimo zupełnego zaskoczenia proponował policjantom, że pokaże, gdzie mieszka. - Tupeciarz. Zaczął nas dokądś prowadzić, ale pękł w połowie drogi - opowiada członek specjalnej grupy dochodzeniowej, która złapała Domańskiego, a także Radosława A. i Macieja P., kolegów ze studiów, którzy pomagali mu się ukrywać.
Dyrektor szpitala św. Anny w Miechowie Jarosław Moskwa ostrzeliwał się, bo, jak twierdzi, jego pracownicy chcieli go wyrzucić przez okno. Mimo że transmisję ze starcia obejrzała w najlepszym czasie antenowym cała Polska, trudno do końca ustalić, kto i czym pierwszy zaatakował.
Po tani wyrób winopodobny chętnie sięga menel, bezrobotny, student oraz dziecko. Nic dziwnego, chociaż słabszy od wódki zaledwie dwa i pół raza, kosztuje od niej ponad siedem razy taniej. Kręcioł, Mocarz lub Czar Teściowej dostępne są już w cenie batona czekoladowego.
Łódź jest w szoku. Koledzy zastrzelonych dwa tygodnie temu taksówkarzy nie są pewni, czy jeśli złapią zabójcę, nerwy im nie puszczą. Może będzie miał tyle szczęścia, że policja złapie go przed nami, mówią. Jeśli nie, to niech lepiej od razu popełni samobójstwo.
Poniedziałek, dwudziesty ósmy września rano. Właśnie od dziś zaczyna w Polsce obowiązywać całkowity zakaz produkcji z udziałem azbestu – informuje dziennikarzy prezes Izopolu Jacek Tomczuk.
Drugiego września rosyjska Duma odrzuciła kandydaturę Czernomyrdina na premiera, ceny dolara w kantorach skoczyły do 12 rubli, a moskiewskie metro i rozmowy telefoniczne podrożały o połowę. Dokładnie tego samego dnia o połowę spadł także ruch na przejściach granicznych w województwach: bialskopodlaskim, chełmskim i zamojskim. Rosyjskojęzyczni handlarze nagle wyparowali z krajowych bazarów.
Tworzenie nowej mapy administracyjnej Polski kartografowie porównują do układania nowej budowli ze starych klocków. Gotowymi klockami były granice dotychczasowych gmin. Wystarczyło rozłożyć Polskę ułożoną z trzech tysięcy gmin na części pierwsze, a następnie klocek po klocku ułożyć z nich zupełnie inną konstrukcję, uwzględniającą powiaty i nowy kształt województw.
dróżkę - mówi Kaczyński. W przeszłości ludowe wojsko przechodziło samo siebie w ukrywaniu na mapach, czego się da. W latach 60. próbowało nawet ukryć prawdziwy kształt Polski. W tym celu systematycznie deformowano słynną 'powiatówkę', czyli mapę kraju w skali 1:25000. Wycinało się w niej kliny
- Powinniśmy być bliżej siebie - powiedział w ostatnią niedzielę w Ossowie koło Wołomina premier Jerzy Buzek, po czym z drewnianej sceny skoczył prosto w tłum. W ten sposób Akcja Wyborcza Solidarność rozpoczęła kampanię przed wyborami samorządowymi. Nieco wcześniej, w zainscenizowanej na pobliskich łąkach potyczce, polscy ułani pogonili bolszewików.
Dwunastoletnia koza Bella krocząca niedawno na czele chłopskiej demonstracji miała być symbolem upadku polskiej wsi, a stala się najpopularniejszą kozą III RP.
Prezes Włodzimierz Dobrowolski deklaruje chęć uzdrowienia Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zwolnił już 75 urzędników, m.in. prawie wszystkich dyrektorów w centrali i kilkunastu szefów oddziałów terenowych. Jednocześnie doprowadził do zupełnego zablokowania działalności funduszu. Na koncie PFRON leży 350 milionów złotych. Wiele osób ocenia działania prezesa jako dyletanctwo podszyte motywami politycznymi.
ds. osób niepełnosprawnych Janusz Gałęziak (który osobiście powołał obecnego prezesa) odpowiada: przed Radą Nadzorczą. Brzmi to jak żart zważywszy, że ciało to udało się skompletować dopiero 1 czerwca. Przez 6 miesięcy Dobrowolskiego nie rozliczał nikt, nie działał nawet trzyosobowy zarząd PFRON
Kiedy spotka się ze sobą dwóch miłośników fantastyki, nie dzieje się jeszcze nic szczególnego. Gdy spotka się ośmiu, może być z tego niezła impreza. Ale jeśli w różnych miejscach regularnie spotyka się ze sobą kilka tysięcy fanów, znaczy to, że istnieje fandom. W Ameryce fandom powstał w latach 30., kiedy okazało się, że do zdynamizowania sprzedaży literatury fantastycznej wystarczy zrzeszyć jej sympatyków i dać im poczucie przynależności do grona Wtajemniczonych. Polski fandom tworzył się w epoce późnego Gierka, między innymi jako lekarstwo na samotność i poczucie ideowego skoszarowania. Potem przeprowadził całe pokolenie fantastów przez smutek stanu wojennego. Dzisiaj nadal ma się dobrze i niedawno spotkał się w krzyżackim zamku w Nidzicy na Piątym Festiwalu Fantastyki.