Była pracownica zaopatrzenia chciałaby zadać pytanie, co państwo ma z tego, że w 1994 r. oddało, nieomal za darmo, 87 hektarów gruntu akurat panu Tomaszowi Majowi, ogrodnikowi spod Radomia? Takiego drogiego gruntu, przy samej wylotówce u bram Warszawy. Otóż, jej zdaniem, państwo z tego nie ma nic. W Mysiadle od dawna nie hoduje się już pomidorów, zostało tylko trochę starych róż, natomiast bujnie rosną długi, których jest już co najmniej 150 mln zł.
demonstrują pod urzędem wojewody. Nasuwa się pytanie, czy stoczniowcy nie zauważyli, że właścicielem ich upadającego zakładu pracy nie jest już państwo, czy też może zarząd osiąga lepsze wyniki w manipulowaniu zdesperowanymi pracownikami niż w zarządzaniu stocznią.Joanna Solska
Strach przed gąbczastym zwyrodnieniem mózgu uczynił nas podatnymi na manipulację. Kiedy Europę ogarnęła panika BSE, z powszechną aprobatą przyjęliśmy zamknięcie polskich granic przed importowaną wołowiną, wierząc, że to dla naszego dobra. Nie protestowaliśmy też przed zaporowymi cłami na wieprzowinę i drób, żeby nie szkodzić naszym rolnikom. Dziś legalny import mięsa jest znikomy, ale pokusa przemytu coraz większa, gdyż nasze mięso jest droższe niż za granicą. W dodatku nagle okazało się, że nie jest to cena płacona za bezpieczeństwo. Pierwszy – i zapewne nieostatni – wykryty przypadek krowy zarażonej BSE uświadomił, że „polskie” wcale nie musi oznaczać „zdrowe”.
Pierwszą w Polsce krowę zagrożoną BSE wykryto w minionym tygodniu w ubojni w Mochnaczce Wyżnej koło Krynicy. Nie musi to oznaczać, że każdy kęs wołowiny powinien nam teraz stanąć w gardle. Wręcz odwrotnie – nasze poczucie bezpieczeństwa mogłoby nawet wzrosnąć. Pod warunkiem, że dotychczasową wiarę, iż polskie mięso jest w pełni bezpieczne – której upartymi głosicielami był rząd i partie chłopskie – zastąpimy zwiększonymi środkami ostrożności. Taki system, teoretycznie, istnieje. Praktyka pokazała jednak, że jest bardzo nieszczelny.
polskich cieląt do Włoch. Nie dlatego jednak, że wykryto priony u polskiej krowy, ale dlatego, że nie dotrzymaliśmy ustaleń zarówno unijnych, jak i zapisanych we własnej ustawie. Zgodnie z nimi od 1 stycznia 2002 r. wszystkie nasze krowy powinny być objęte szczelnym systemem identyfikacji od momentu
obciążeń, przerzucając je na barki i kieszenie reszty. Zważywszy, że najniżej zarabiający nie utworzą żadnych miejsc pracy, dziwne, że państwo chce oskubać właśnie ową grupę lepiej zarabiających, ograniczając ich możliwości w tej dziedzinie.Joanna Solska
Dotychczasowe luźne propozycje ministra pracy, mające na celu ograniczenia zatrudnienia emerytów i rencistów, przybrały właśnie kształt projektu ustawy, pod którą podpisał się cały rząd. Zakazuje on emerytom – pod groźbą zawieszenia świadczenia – dorabiania u dotychczasowego pracodawcy przez 24 miesiące od przejścia w stan spoczynku. Firmy, które będą wolały zatrudnić dziadka niż wnuczka, zapłacą za niego większą składkę na Fundusz Pracy.
Rząd, mimo ostrego sprzeciwu związków zawodowych, skierował do Sejmu projekt zmian w kodeksie pracy. Władza tłumaczy swoją determinację pewnością, że nowe przepisy zachęcą przedsiębiorców do przyjmowania nowych pracowników, a także legalizacji zatrudnienia tych, którzy pracują na czarno. Związkowcy, a jest ich już obecnie mniej niż bezrobotnych, upierają się, że liberalizacja przepisów ułatwi tylko dalsze zwolnienia.
Przyszli emeryci, którym w drugim filarze obiecywano złotą jesień nad ciepłym morzem, dziś bombardowani są informacjami, że na starość standard ich życia gwałtownie się obniży. Najbardziej wystraszone są kobiety, albowiem żyją dłużej, ale składki płacą krócej niż mężczyźni. Dlaczego może – bo wcale nie musi – być tak źle, jak straszy NIK czy UNFE, skoro miało być lepiej?
przez lata składek, są o wiele niższe niż ciągle niezwiązane z nimi renty. Szansy polepszenia starości mogą szukać w przedłużaniu pracy zawodowej albo we wcześniejszej ucieczce na rentę. Joanna Solska
Fakty są bezsporne. Budżet, za sprawą Krzysztofa Habicha, stracił dobre kilkadziesiąt milionów złotych z powodu zwrócenia mu podatków, których ten nigdy nie zapłacił. Prokuratorzy i chłopski rozum podpowiadają, że – wobec tego – musi on być winien, więc jego aresztowanie jest jak najbardziej uzasadnione. Sąd jednak, kiedy już dojdzie do procesu, będzie musiał opierać się nie na logice, lecz na prawie. I tu z Habichem mogą być kłopoty.
porzucenia najchętniej przez Sejm granej roli dobrego wujka i odpowiedzialnego zmierzenia się z rosnącymi zagrożeniami. Premier Leszek Miller ogłosił już, że był to dobry dzień dla Polski. Na razie nie ma się jeszcze z czego cieszyć.Joanna Solska
Obciążenie sprawców wypadków drogowych kosztami leczenia ich ofiar mogłoby wymusić na służbie zdrowia racjonalizację kosztów. Jednak projekt ustawy, jaki przygotowało Ministerstwo Zdrowia, z pewnością się do tego nie przyczyni. Czeka nas raczej ogromny wzrost składki OC i bałagan. Po kieszeni dostaną nie tylko kierowcy, ale też ludzie nieposiadający samochodów.
. Ponieważ ciągle nie ma tak zwanych standardów leczenia – każdy szpital za leczenie identycznego schorzenia każe sobie płacić inaczej. PZU przeprowadziło niedawno ankietę wśród kas chorych i okazało się, że rozpiętość niektórych cen wynosi jak 1 do 20.Nas się nie oszukaLiczenia kosztów i
jest front walki z pracodawcami, na którym nie chcą oddać ani guzika. Marksistowski ogląd rzeczywistości najwyraźniej zasłania im tych, którzy są najważniejsi – bezrobotnych. Przywódców związkowych państwowy zakład praktycznie może zwolnić tylko wtedy, gdy sam upadnie. Nie muszą się więc bać – w przeciwieństwie do innych – że i oni znajdą się bez pracy.Joanna Solska
W grupie PZU trwają tajemnicze ruchy kadrowe i kapitałowe. Ostatnio doszło do kolejnego dziwnego zdarzenia: wnuczka PZU SA – spółka Asset Management – została znacjonalizowana. Było to potrzebne m.in. po to, aby zarobki zarządu spółki można było objąć ustawą kominową. Bohater ostatnich rozgrywek w grupie PZU –Krzysztof Mastalerz – najpierw przestał być prezesem PZU Życie (informowaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu), zaś po kilku dniach został też zawieszony w pełnieniu, również pełnoetatowej, funkcji prezesa PZU Asset Management.
zdecydowanego zdania Ministerstwa Skarbu Państwa – przekazanie aktywów mogło nastąpić już 1 stycznia. Niestety, powstała sytuacja, w której spółka nie zarabiała, ale jej zobowiązania wynikające z kontraktu z prezesem narastały lawinowo. Zaoferował swoje usługi Dlaczego prezesa Życia, który
Z Markiem Belką, wicepremierem i ministrem finansów, o nowym programie gospodarczym rządu rozmawiają Joanna Solska i Paweł Tarnowski
programie rozpisane na najbliższe lata niemal co do złotówki. Ich akceptacja automatycznie pociąga za sobą zgodę na reformę finansów publicznych. O całej reszcie możemy dyskutować. Rozmawiali Joanna Solska I Paweł Tarnowski
W biznesie liczy się ten, kto lata z władzą. Pozycję przedsiębiorcy można oceniać po wielkości obrotów kontrolowanych przez niego firm, ale najbardziej czułym barometrem jest obecność na pokładzie samolotu prezydenta lub premiera. Największe zaś szczęście podczas lotu to zaproszenie do salonki.
Prokuraturze daleko jeszcze do rozsupłania węzła finansowych nadużyć Grzegorza Wieczerzaka, a już zanosi się na kolejną aferę w PZU Życie. Z kontraktu, który podpisał Krzysztof Mastalerz, obecny prezes tej firmy, wynika, że może traktować on swoją prezesurę w ubezpieczeniowym gigancie jak nędznie płatną chałturę. Prawdziwą natomiast satysfakcję finansową przynosi mu szefowanie w PZU Asset Management, spółce-wnuczce PZU SA.
Tajny audyt śledczy, do którego udało nam się dotrzeć, wskazuje na nowe tropy w aferze byłego prezesa PZU Życie. Jest szansa, że po raz pierwszy uda się dowieść na konkretnym przypadku, jak działają mechanizmy kapitalizmu politycznego. Wiadomo już dosyć dokładnie, jak Grzegorz Wieczerzak wyprowadzał ogromne pieniądze z państwowej firmy. Trwa ustalanie, z kim się nimi dzielił. Powiązania prowadzą ku wysoko postawionym politykom.
z dotychczasowego śledztwa, Paweł C. wykonywał liczne bardzo dochodowe zlecenia wydawane przez Grzegorza Wieczerzaka. Za wspomniany wyżej film prewencyjny prowizja dla Press Net wynosiła prawie 1 mln zł, za akcję promocyjną Wielkanoc 2001, o wysokości budżetu 4 mln zł, prowizja sięgała 400 tys. zł
Z ustaw podatkowych dowiedzieliśmy się, ile nam państwo zabierze, natomiast w pakiecie ustaw okołobudżetowych, które Sejm uchwalił tuż przed świętami, państwo zapowiada, komu nie da lub da mniej niż do tej pory. Zmiany dotkną wielu bardzo różnych grup społeczeństwa. Najsilniejsze lub najlepiej zorganizowane nie pogodziły się z nimi i zapowiadają protesty.
powiążą poziom wydatków państwa z jego dochodami. W przeciwnym razie pod koniec roku znów staniemy nad przepaścią kolejnej – jeszcze większej – dziury budżetowej. Joanna Solska Nauczyciele nie dostaną podwyżek Nauczyciele są najbardziej rozgoryczeni, choć w ich przypadku cięcia dotyczą
Z osiedla dla najważniejszych osób w państwie – na warszawskiej Sadybie –wyprowadza się stara władza i kwateruje nowa. Do tej pory był z tym kłopot. Politycy, którzy na początku kadencji zwykle deklarowali, że mieszkania wybudowane za pieniądze podatników zajmować będą tylko przez czas pełnienia funkcji, potem szybko służbowe lokum przekształcali w prywatne. Inaczej zachowali się członkowie rządu Jerzego Buzka: pod tym względem dotrzymali słowa.
Negocjacje z Unią Europejską pokazały,że to właśnie ziemia jest najcenniejszym dobrem narodowym, które jak najdłużej chcemy zachować tylko dla siebie. Propozycja, aby cudzoziemcy mogli ją u nas kupować już po 12 latach, a nie po 18, jak wcześniej proponowaliśmy Unii, wywołała w Polsce niemal trzęsienie ziemi. Ludowcy gwałtownie też przyspieszyli prace nad ustawą o ochronie gruntów rolnych, aby utrudnić, a w praktyce uniemożliwić spełnienie obietnic składanych Brukseli. Co tu kryć: ochrona polskiej ziemi wielu rodakom ciągle wydaje się, niczym w czasach Ślimaka, najgłębszą patriotyczną powinnością. Niestety w sensie materialnym ten narodowy skarb – rozdrobniony i byle jak uprawiany – wart jest dziś niewiele, a pojęcie matki-żywicielki zatraciło ślimakowy sens. Grunty orne nie są dziś źródłem narodowego bogactwa, a raczej narodowej biedy i udręki.
ziemi, co traktują niemal jak świętokradztwo i ponowną utratę niepodległości. Problem polska ziemia a cudzoziemcy jest z pewnością prawdziwy. Tym bardziej trzeba podchodzić do niego bez fobii i emocji i raczej z kalkulatorem niż z widłami. Joanna Solska W obce ręce W minionym dziesięcioleciu, według
Zakończenie prac nad ustawą o podwyżce podatku od dochodów osobistych, którą już podpisał prezydent, okazało się dopiero początkiem długiej listy żądań fiskusa. Nieoczekiwanie wróciła propozycja podniesienia do 22 proc. VAT na materiały i usługi budowlane, a także – jak diabeł z pudełka – wyskoczyła akcyza na prąd. Obywatelu, strzeż się!
antypodatkowe niespełniające powyższych warunków, mają teraz tylko dwa wyjścia. Albo liczyć na to, że do 1 grudnia ich bank zdąży zaproponować im zmianę umowy, co – ze względu na brak czasu – będzie niesłychanie trudne, albo też samemu ją zerwać i pieniędzmi rozporządzić inaczej, co
Roztrząsanie, ile kto zarabia i dlaczego tak dużo, jest ulubionym tematem nie tylko prywatnych plotek, ale także wielkich debat politycznych. Finansowe kłopoty państwa ponownie rozbudziły i tak w Polsce silne nastroje egalitarne. Parlament gruntownie przetrzepał właśnie kieszenie podatników, zwłaszcza tych nieco lepiej zarabiających. Zabrał się też za zarobki prezesów Narodowego Banku Polskiego oraz członków Rady Polityki Pieniężnej, które – jak na polskie warunki – są rzeczywiście wysokie. Nowa władza pospiesznie deklaruje, że odchudzi także swoje portfele, zamrażając pensje na dotychczasowym poziomie. Z trudem pogodziliśmy się, że państwo nie może mieć wpływu na zarobki w prywatnym biznesie. Tam jednak, gdzie wypłaca się pieniądze publiczne, powinny być ustalone jakieś granice, niezbyt rażące powszechne poczucie sprawiedliwości. (Najłatwiej byłoby zgodzić się, że górny pułap zarobków władzy powinna wyznaczać pensja prezydenta RP).
z hotelu. Jeśli gości jest więcej, w dyspozycji premiera jest także sąsiednia willa numer 1. Teraz w willi na Parkowej trwa remont. Cztery lata z psem zostawiło ślady na meblach. Następca, jeśli zechce, zamieszka w świeżo wymalowanych pokojach, ale meble zostaną te same. Dyrektor gospodarstwa
Rząd pracuje nad ustawą likwidującą jedną trzecią z ponad 50 istniejących urzędów centralnych, agencji i funduszy celowych. Wbrew pozorom jednak nie jest to wcale posunięcie radykalne. Owszem, ubędzie trochę prezesów i limuzyn. Ale największymi pieniędzmi dysponują instytucje, o likwidacji których – na razie? – się nie mówi.
Bohaterami sejmowej debaty o nowym kształcie ustawy o podatku od dochodów osobistych byli najubożsi. Troską o nich tłumaczyli posłowie zarówno projekt rządowy jak i wnoszone do niego poprawki, nie wyłączając postulatów, aby ustawę odrzucić w całości. Są jednak powody, aby przypuszczać, że troska ta nie do końca jest prawdziwa, parlamentarzyści zaś bronią głównie interesów własnych partii i ich wyborców.
. Teraz, gdy krach nastąpił, przewodniczący znów chce dobrze i nie pozwoli, abyśmy się z niego wygramolili kosztem aż tylu wyrzeczeń. To prawda, że trudno być entuzjastą tak drastycznego podwyższenia obciążeń podatkowych, ale jeszcze trudniej jest zapomnieć, komu to wszystko zawdzięczamy.Joanna Solska
Dzięki nowej ustawie o PIT (jej projekt rząd przesłał w ubiegłym tygodniu do Sejmu) minister finansów spodziewa się w 2002 r. uzyskać dodatkowo 4,3 mld zł; oznacza to, że w przyszłym roku przeciętny podatnik odda państwu ponad 180 zł więcej niż do tej pory. Obciążenia ostro rosną już przy miesięcznych dochodach sięgających 3,5 tys. zł brutto.
. poniesionych wydatków (dokumentacją są bilety okresowe).Podatek na zdrowieZ każdego zarobionego 1 tys. zł płacimy 190 zł (przy kolejnych progach 300 i 400 zł). W tej kwocie zawarte jest 77,50 zł składki na zdrowie. W przyszłym roku, jeśli składka na kasy chorych wzrosłaby do 8 proc., to jedna jej część
Ciągle jeszcze nie wiemy dokładnie, jak rząd zamierza ratować finanse państwa. Z zapowiedzi wynika, że chętniej podwyższy podatki, niż obniży wydatki. Tak robiły wszystkie poprzednie rządy III RP. Ale wśród rozważanych pomysłów fiskalnych są lepsze i gorsze. Nie dla podatników, bo dla nich wszystkie są złe, ale dla gospodarki.
katastrofy tylko podnosząc podatki, zresztą bez przedstawienia jakiejś docelowej wizji całego systemu podatkowego. Potrzebne są radykalne cięcia wydatków, o wiele bardziej bolesne niż symboliczne zamrożenie płac ministerialnych urzędników. Słowem, potrzebujemy całościowej reformy finansów publicznych. Byłoby źle, gdyby skończyło się na doraźnej budżetowej łataninie.Joanna Solska
W ubiegłym roku na zagranicznej turystyce hotelarze, agencje i przewoźnicy zarobili rekordowo aż 478 mld dolarów. Do obcych krajów wyjechało prawie 700 mln osób. Wpływy z turystyki najszybciej rosły na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Teraz i one dołączą do tych regionów świata, które boleśnie odczuły skutki międzynarodowego terroru.
zostać dłużej, nie zależy od psychozy strachu (ponieważ tylko 1,2 mln przybyło do Polski samolotem), ale od tego, jak będziemy ich przyjmować. Joanna Solska
Od towarzystw ubezpieczeń na życie odpływa fala rozczarowanych klientów. Rezygnują z polis nie tylko z powodu braku pieniędzy na dalsze opłacanie składek, ale też dlatego, że kupując je nie zawsze wiedzieli, co czynią. Tymczasem zerwanie umowy również okazuje się kosztowne.
Odchodząca ekipa zostawia następcom dziurawą kasę z zaminowanym dostępem. Każdy krok w kierunku niezbędnego uzdrowienia finansów publicznych grozi społeczną eksplozją. Bezruch jest jeszcze bardziej niebezpieczny.
maści agencji rządowych i funduszy celowych, których zadania ponownie powinien przejąć budżet. Rezerwy z tego tytułu były minister finansów Jarosław Bauc ostrożnie szacował na około 1 mld zł. Ale przecież te instytucje powstawały nie bez powodu. Po każdych wyborach były rozdzielane
Trzy czwarte Polaków uważa, że istnienie hipermarketów jest korzystne dla kupujących. Wiarę tę podzielają nawet osoby, które nie robią tam zakupów. Ale co trzeci rodak sądzi, że hipermarkety szkodzą polskiej gospodarce.
. Na całym świecie drobny handel, ongiś panujący, musiał ustąpić hipermarketom sporo miejsca, choć zostało go też i dla niego. Konkurencja jest i będzie ostra, powinna być jednak także uczciwa.Joanna Solska
W minionym tygodniu minister finansów Jarosław Bauc najpierw zaszokował rząd, a wkrótce potem opinię publiczną. Ze wstępnych przymiarek do przyszłorocznego budżetu wynika, iż deficyt – jeśli nic nie robić – może sięgnąć nawet 90 mld zł. To niewyobrażalnie wielka dziura, trzykrotnie większa niż w budżecie tegorocznym. Finanse publiczne rozerwały się z hukiem.
O to, żeby chłopom było lepiej, walczy kilka partii i związków rolniczych. Przy okazji czołowi przedstawiciele ludu załatwiają własne interesy. Czasem jednak działacze się pokłócą i zaczynają mówić. Właśnie trwa licytacja, kto ma więcej za uszami: były prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (KZRKiOR), a teraz szef sztabu wyborczego Andrzeja Leppera z Samoobrony, Janusz Maksymiuk czy też obecny prezes kółek – Władysław Serafin, kandydujący do Sejmu z listy PSL. Działaczka Koła Gospodyń Wiejskich pisze: „boję się, że Serafin, który rządzi związkiem jak własnym folwarkiem, będzie gwoździem do trumny kółek, a przecież kółka to nie Serafin. (...) Jak dojdą do publicznej wiadomości wszystkie przekręty, w których elita związku brała i bierze udział, to PSL będzie łyso”.
Polska zatrudnia już obywateli całego świata. W międzynarodowych koncernach i wielu agencjach reklamowych językiem, za pomocą którego najłatwiej porozumieć się z szefem, jest angielski. W orientalnej gastronomii, zamawiając cielęcinę w pięciu smakach, najlepiej pokazać ją palcem, bo stojący za barem Azjata niekoniecznie zdążył się już nauczyć polskiego. Bazary i budowy rozbrzmiewają różnymi odmianami śpiewnej słowiańszczyzny, a remontowane drogi twardym niemieckim. Obywatele świata przeważnie jednak pracują u nas nielegalnie.
Bramą, Wung może dać telefon. Wanda Piotrowska, zastępca kierownika Powiatowego Urzędu Pracy nr 1 w Łodzi, potwierdza, że bardzo poszukiwani są kucharze orientalni, więc urząd wydaje oficjalne zezwolenia. Myśli jednak o tym, aby zaproponować miejscowej szkole gastronomicznej otwarcie klasy
Trwa serial afer korupcyjnych na szczytach władzy. Jego kolejne odcinki kończą się dymisją wysokich urzędników państwowych. Można z tego wyciągnąć wniosek, że państwo energiczniej zabrało się za walkę z gospodarczymi patologiami. Niekoniecznie jednak będzie to prawda.
mogło wjechać do Polski bez cła od 1 lipca – tłumaczy Janicki. Kontrakty wraz z fakturami należało zarejestrować do 13 lutego, czyli już wtedy – według interpretacji Ministerstwa Gospodarki – zboże powinno być w drodze do Polski. Otóż nie ma takiego miejsca na ziemi, z
Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie, po dwóch dniach spędzonych w areszcie powrócił na wolność. Sąd bowiem uznał, że dotychczas zgromadzone przeciwko niemu dowody przestępstw są zbyt słabe, aby areszt przedłużyć. Na razie sprawiedliwość zadowoliła się 300 tys. zł poręczenia majątkowego i zakazem opuszczania kraju.
Afery medialne wokół PZU ucichły, ale zażarta walka o tę firmę toczy się nadal. Chodzi o to, czy Powszechny Zakład Ubezpieczeń – traktowany przez polityków jako zaplecze finansowe – zdąży wejść na giełdę przed wyborami. Wtedy nowa władza utraciłaby wpływ na PZU. Jeśli przedsiębiorstwo pozostanie państwowe, następna ekipa będzie mogła wykorzystywać je do swoich celów. Tak, jak robiła to obecna.
artykułów”, stwierdza krótko: – Publikacje w mediach tekstów sponsorowanych. – Wykupionych jako reklama? – Nie, sponsorowanych. Fundusz prewencyjny to spora pula pieniędzy – do 1 proc. wartości zapłaconych przez klientów składek. Powinna być przeznaczona na finansowanie
gospodarcze i społeczne kłopoty, nie jest żadnym ratunkiem, ale zbiorowym, tyle że odłożonym w czasie, ekonomicznym samobójstwem.To, co się stało, nie jest winą jednego ministra finansów, lecz kompromitacją całej klasy politycznej. Rządzenie bowiem nie polega na tym, aby rozdawać wszystkim potrzebującym, bo wtedy nadmiernie obciążona gospodarka traci zdolność zarabiania pieniędzy, czego właśnie jesteśmy ofiarami.Joanna Solska
W tym tygodniu dowiemy się, ile pieniędzy zarobiliśmy oszczędzając w drugim filarze emerytalnym. Nieoficjalnie wiadomo, że najlepsze wyniki inwestycyjne w ciągu minionych dwóch lat osiągnęły Powszechne Towarzystwa Emerytalne Pioneer oraz Dom, najgorszy zaś okazał się Bankowy. Jest jednak wiele powodów, aby nie wyciągać z tych informacji pochopnych wniosków.
obejmują tylko te składki, które były inwestowane przez pełne dwa lata (dlatego ranking nie obejmuje wszystkich PTE). A ponieważ ZUS w czerwcu 1999 r. przekazywał ofe nikłą część należnych pieniędzy, fundusze dysponowały jeszcze niewielkimi sumami. Było to zaledwie 1–2 proc. obecnego kapitału
Na pytanie, czy Polsce zależy na rozwoju ekologicznej energetyki, każda odpowiedź jest dobra. „Tak” – bo na ten cel państwo już udzieliło prawie 50 mln zł bezzwrotnych dotacji oraz 100 mln zł preferencyjnych kredytów i kasa ciągle jest otwarta. „Nie” – bo pierwsza komercyjna farma wiatrowa ma – jeszcze przed oficjalnym otwarciem – zostać zamknięta, odłączona od sieci rozdzielczej przez państwowy zakład energetyczny, który nie chce zielonego prądu, choć do takich zakupów zobowiązał go minister gospodarki.
Kasa pusta, a rząd gra na zwłokę. Zamiast szybkich i twardych decyzji mnoży warianty ewentualnych rozwiązań i próbuje oszacować ciągle powiększający się niedobór w budżecie. Nie wiadomo bowiem, czy – oprócz 20,5 mld zł deficytu zapisanego w ustawie – zabraknie jeszcze 7,5 czy też 10, a może jeszcze więcej miliardów złotych.
W batalii o Polski Cukier poseł Gabriel Janowski nie jest wcale postacią najważniejszą, tylko harcownikiem wypuszczonym na polityczną scenę ku uciesze publiczności. Podczas gdy on własne ciało nadstawia w obronie interesu narodowego i polskości, ci, którzy nim manipulują, po cichu załatwiają własny, prywatny. Zakładnikami szczupłego grona lobbującego za monopolem są nie tylko plantatorzy buraków i pracownicy jeszcze niesprywatyzowanych cukrowni, ale także rząd. Dlatego minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska robi wszystko, aby nie robić nic.
od liczby cukrowni. Jeśli więc część z nich wypadnie z rynku – ich limit (oraz plantatorów) przejmą inne. Gdyby Krajowa Spółka Cukrowa powstała z 49 cukrowni – miałaby ponad 1 mln ton (czyli grubo ponad połowę) krajowego limitu. I to właśnie w tym interesie najcenniejsze. Gdyby bowiem część cukrowni upadła – przypadającą na nie część limitów można sprzedać.
Krajowy Rejestr Sądowy powstał po to, aby zlikwidować kolejki w sądach rejestrowych i zapewnić bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. Na razie życie kpi z tych założeń – rejestr zakorkował się niemal kompletnie, a to grozi – bez żartów – paraliżem gospodarki. Tysiące spółek znalazło się bowiem w niebycie prawnym. Jeśli ten stan potrwa dłużej, może się to dla nich skończyć katastrofą.
W Europie ze zwrotu podatku VAT na granicach najczęściej korzystają bogaci Japończycy i Amerykanie, wywożący modną, markową odzież, futra, biżuterię lub zegarki. W Polsce ustawa o zwrocie tego podatku zagranicznym turystom – weszła w życie pod koniec 1999 r. – umożliwiła odrodzenie się hurtowego handlu ze Wschodem, a do punktów z napisem tax free najczęściej zgłaszają się Białorusini i Ukraińcy. Niektórzy twierdzą, że dzięki niej handel ten się ucywilizował, inni – że umożliwia nowy rodzaj przekrętów.
nam na częściowe choćby odzyskanie tego rynku. Naszym atutem jest bliskość, łatwość zakupów, a także porozumiewania się. Już raz pochopnie uszczelniliśmy granice przed handlarzami ze Wschodu i szybko przekonaliśmy się, jak drogo nas to kosztowało. Joanna Solska