McDonald’s ogłosił, że zamyka 175 swoich restauracji w 10 krajach, a z trzech krajów wycofuje się całkowicie. W historii korporacji, która od początku nieprzerwanie się rozrasta, nie zdarzyło się to dotąd nigdy.
do gorszej koniunktury oferując specjalne menu „za dolara”. Jest też mistrzem reklamy i kreowania swego wizerunku, jak w kampaniach promocyjnych typu World Children’s Day, w której w ponad stu krajach pod znakiem firmowym McDonald’sa prowadzi się akcję dobroczynną na rzecz biednych dzieci. Ale blask złotych łuków niewątpliwie nieco przyblakł. Tomasz Zalewski Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Z powieści Lema w filmie Soderbergha została głównie historia tragicznego romansu astronauty Krisa Kelvina.
klasyka. Ale może to, co pisze, jest zbyt trudne do przełożenia na język kina, w każdym razie amerykańskiego? Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Dla Saddama Husajna nadeszła godzina prawdy. Inspektorzy ONZ sprawdzą, ile warte są zapewnienia dyktatora, że nie posiada ani nie produkuje broni masowego rażenia. Tym razem ma nie być zabawy w chowanego.
Amerykańscy fani Harry’ego Pottera godnie powitali drugą część przygód swego idola – kilkusetmetrowe kolejki ustawiały się na premierę „Komnaty tajemnic” od wczesnego rana.
ostatni, pokazywany na całym świecie, przyniósł producentom i dystrybutorom prawie miliard dolarów (nie licząc dochodów z wideo i DVD). W dziejach kina tylko „Titanic” zarobił więcej. Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
Chodzi w kowbojskich butach i przekręca obce wyrazy, ale Ameryka ufa takim jak on.
Napis Cryonics Institute informuje, że wchodzimy do przybytku nauki. W środku pod ścianami stoją białe zbiorniki o cylindrycznym albo prostopadłościennym kształcie z rurami, zaworami i zegarami kontrolnymi. Skrywają 42 osoby zahibernowane po śmierci.
– mówi Keith. * Tomasz Zalewski z Detroit Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie. Nauka o zamrażaniu Gdy temperatura spadnie poniżej zera stopni Celsjusza, to w wypełnionych płynami tkankach powstają kryształki lodu. Rozrywają one i w ten sposób niszczą komórki organizmu. Aby do tego nie dopuścić
Waszyngton odetchnął z ulgą. Po trzech tygodniach i śledztwie zakrojonym na niespotykaną skalę policja aresztowała podejrzanych o zabicie 10 osób. 42-letni John Muhammad i jego 17-letni pasierb John Malvo zostali zatrzymani, a w ich furgonetce znaleziono karabin, z którego padły strzały. A jak żył Waszyngton przez te dni?
Gdy wojska koalicji uderzały na Afganistan, Amerykanie murem stali za Bushem i jego wojną z ibn Ladenem. Dziś Ameryka jest niepewna, czy Saddam Husajn stanowi rzeczywiście równie śmiertelne zagrożenie jak przywódca Al-Kaidy.
Świat wszedł w XXI wiek przez bramę ognia, Ameryka została ugodzona w samo serce. Po roku widać, że jeśli ten zbrodniczy akt fanatyzmu miał osłabić Amerykę, to cios chybił. Ameryka jest silniejsza niż kiedykolwiek.
Gwiazda George’a W. Busha przygasa. Opozycja w Kongresie nie zostawia na nim suchej nitki. Ale sama ma kłopoty z wyłonieniem przywódcy.
Terroryści, którzy staranowali wieże WTC w Nowym Jorku i Pentagon, najzupełniej legalnie i bez trudności wjechali do USA, a kiedy już się tam dostali, zapadli jak kamień w wodę.
na półkę. Rząd i Kongres muszą stale balansować między troską o bezpieczeństwo kraju a potrzebą zachowania typowo amerykańskich zasad, jak tolerancja i otwartość na obcych. Bezpieczeństwo wzrosło w cenie. Lęk przed Osamą ibn Ladenem bierze górę nad obawami przed Wielkim Bratem. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
W Stanach Zjednoczonych mieszka półtora miliona Arabów, może nawet więcej. Po 11 września wszyscy automatycznie stali się podejrzani.
Czerwone chodniki i saluty armatnie powitają wkrótce w Waszyngtonie prezydenta Kwaśniewskiego. Będzie to dopiero druga oficjalna wizyta państwowa za rządów George’a W. Busha; zaszczyt taki spotkał dotąd tylko prezydenta Meksyku Vincente’a Foxa. Nie dzieje się tak przypadkiem. Za Atlantykiem polityczne notowania Polski są nadal wysokie. Szkoda byłoby ten kapitał zmarnować.
Czy można podejrzanych więzić bez żadnego sądu? Czy można ich skazywać z pominięciem zasady domniemania niewinności? Oto łamigłówka: zagrożone państwo chce się bronić i szczytne zasady konstytucji nie mogą ułatwiać życia terrorystom. Ale prawa człowieka są przecież świętą podstawą amerykańskiej tożsamości.
przykład uchwalić, że trybunały specjalne mogą sądzić także Amerykanów. Jose Padilla miałby przynajmniej wtedy szanse na swój „dzień w sądzie”.Tomasz Zalewski z WaszyngtonuAutor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Kiedy amerykańscy kardynałowie powrócili do domu po trudnej rozmowie z papieżem na temat seksualnych skandali w Kościele, powitały ich komentarze pełne rozczarowania. Uprzedzano wprawdzie, że po rzymskiej naradzie nie należy wiele oczekiwać, ale niecierpliwa Ameryka lubi szybkie rozwiązania i najwyraźniej spodziewała się, zwłaszcza po bezprecedensowym nagłośnieniu spotkania przez media, jakichś przełomowych decyzji. Tak jakby licząca 2000 lat instytucja zdolna była do nagłych zmian.
, że scenariusz ten „może się wydawać zbyt melodramatyczny” we współczesnym zsekularyzowanym świecie, ale myślący w perspektywach stuleci Watykan – jego zdaniem – przewiduje i taką możliwość. Dlatego też papież zaprosił do siebie amerykańskich kardynałów. Pytanie tylko, jak Jan Paweł II wyobraża sobie uśmierzenie gniewu ich parafian.Tomasz Zalewski z WaszyngtonuAutor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Po długich wahaniach George W. Bush podjął wreszcie próbę zatrzymania wojennego szaleństwa, jakie ogarnęło Izrael. Presja na prezydenta była zbyt wielka, bo wiadomo, że tylko Ameryka może tu naprawdę coś zdziałać. Jeden z karykaturzystów przedstawił Bliski Wschód jak ogromny precel – smakołyk, którym prezydent omal się nie udławił w zeszłym roku oglądając TV.
Tegoroczny Wielki Tydzień, czas refleksji i umacniania się w wierze, przyniósł amerykańskim katolikom druzgocący wstrząs. Chodzi głównie o kryzys zaufania do hierarchów, którzy latami kryli księży pedofili. „To największy kryzys w historii amerykańskiego Kościoła” – pisze w „New York Timesie” jezuita James Martin.
trzymających się nauki Watykanu. Jednak katolicką społeczność zasili masowy napływ imigrantów z krajów latynoskich. Czy przybysze z innych krajów okażą się siłą równie wzmacniającą katolicyzm w USA jak imigranci irlandzcy w XIX w.? Czy raczej szybko się roztopią w amerykańskim tyglu? Tomasz Zalewski z WaszyngtonuAutor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
W marcu 1991 r. wojska USA rozbiły armie Iraku, ale prezydent George Bush zatrzymał je w pół drogi do Bagdadu, podpisał rozejm i pozwolił Saddamowi Husajnowi pozostać u władzy. Wielu Amerykanów ciągle nie może tego Bushowi seniorowi darować. Dziś ma naprawić ten błąd jego syn prezydent George W. Bush.
Od zamachów 11 września George Bush nie szczędzi starań, aby w koalicji antyterrorystycznej pierwsze skrzypce grały państwa muzułmańskie. Nie chodzi tylko o udział w kampanii w Afganistanie, lecz i o pomoc w tropieniu terrorystów oraz poparcie polityczne. Niestety wśród głównych sojuszników ma same ciężkie przypadki.
Gdy terroryści zaatakowali USA – sprawa bezpieczeństwa zimowej olimpiady nabrała dodatkowego wymiaru. Po 11 września jeden z członków MKOl sugerował nawet odwołanie igrzysk. Był to odosobniony głos, ale rząd amerykański musiał stanąć na głowie, aby rozproszyć obawy.
konsumpcję alkoholu. Tylko częściowo mu się udało, bo sprzeciwiły się temu mormońskie władze stanu. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie. Wszystko pięknie Jesienią 2001 r. przedstawiciele MKOl oraz międzynarodowych federacji sportowych wizytowali wszystkie obiekty
Po roku prezydentury George’a W. Busha jego gwiazda świeci w Ameryce pełnym blaskiem. Okazało się, że popularność prezydenta nie jest zjawiskiem sezonowym, związanym tylko z wydarzeniami 11 września, po których jego notowania w sondażach skoczyły do 90 proc. Mimo recesji utrzymują się do dziś na niewiele niższym poziomie.
rzeczywistości wynosi ona niecały 1 proc. budżetu federalnego). Nie pozostaje to bez związku z brakiem głębszego zainteresowania światem i z historyczną ignorancją Amerykanów. Pod tym względem nic się prawie nie zmieniło po 11 września. Rząd Busha argumentuje, że pomoc dla biednych krajów nie skutkuje
Dziesięć komisji Kongresu, dwa ministerstwa, FBI i Komisja Kontroli Giełdy (SEC) badają sprawę Enron Corporation, największego bankructwa w dziejach USA. Upadek energetycznego giganta z Teksasu – siódmego co do wielkości amerykańskiego koncernu – przejdzie do historii jako jeden z największych szwindli popełnionych przez szefów, którzy zrujnowali tysiące swoich pracowników i sami obłowili się ich kosztem. Pokazali bardzo brzydką twarz amerykańskiego kapitalizmu.
Ameryka musi sobie zdawać sprawę, że wszystko, co robi, ma większy wpływ na świat, niż to sobie wyobraża – rozmowa z Benjaminem R. Barberem, politologiem, autorem książki „Dżihad kontra McŚwiat”.
TOMASZ ZALEWSKI: – Dżihad, który w pana książce jest tylko metaforą sprzeciwu wobec globalnej gospodarki rynkowej, 11 września wystąpił jako realna siła, uderzająca w symbole McŚwiata.BENJAMIN R. BARBER: – Nie chodzi tylko o islam, którego fundamentalistyczna wersja jest odpowiedzią na
Imię, jakie nadała jej matka, pochodzi z włoskiego con dolcezza – ze słodyczą (grać na fortepianie). Condi – jak każe się nazywać – wcześnie jednak przeczuła swoje prawdziwe powołanie, bo kiedy jako mała dziewczynka zwiedzała z ojcem Waszyngton, przechodząc koło Białego Domu powiedziała: „Kiedyś tu będę pracować”.
Lekcje jazdy wierzchem, które Władimir Putin pobierał przed spotkaniem z prezydentem Bushem w Teksasie, ostatecznie się nie przydały, bo na ranczo w Crawford nie było koni. Łączność na gorącej linii Moskwa–Waszyngton mimo wszystko szwankuje. Ale rosyjski prezydent słynie też ze swych umiejętności w innej dyscyplinie: judo, która z grubsza biorąc polega, jak wiadomo, na stosowaniu wyrafinowanych chwytów, pozwalających na równą walkę z silniejszym fizycznie przeciwnikiem.
Jakby mało spotykało ich nieszczęść, mieszkańcy Nowego Jorku muszą się rozstać z powszechnie podziwianym burmistrzem Rudolfem Giulianim. Najchętniej pozostawiliby go na ratuszu dożywotnio, ale prawo pozwala tylko na dwie kadencje, które właśnie się kończą i 7 listopada trzeba było wybrać następcę. Został nim Michael Bloomberg – miliarder i właściciel koncernu medialnego Bloomberg L.P.
”? Bloomberg, jak ustępujący burmistrz, jest podobno twardy. Ale w rządzeniu Nowym Jorkiem, szczególnie w czasach trudnych, mogą nie wystarczać kwalifikacje sprawnego menedżera. Potrzeba przywódcy, a przynajmniej polityka. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Ciężkie jest życie korespondentów piszących o wojskowej kampanii w Afganistanie. Zamiast siedzieć w okopach, – co jest niemożliwe, bo talibowie wyrzucili dziennikarzy – przesiadują na briefingach w Pentagonie. Tam generałowie dozują im wiadomości po aptekarsku. Albo wcale.
nic tylko nagłaśnia terrorystów. Dopiero po paru tygodniach czas dla arabskich dziennikarzy znaleźli Condi Rice i Rumsfeld, a Departament Stanu zaczął mówić o potrzebie „publicznej dyplomacji”. Ponieważ Arabowie i muzułmanie ufają swojej telewizji bardziej niż CNN, to właśnie ona może być największą nadzieją Zachodu na dotarcie do milionów ludzi ze świata islamu. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Na filmach w rodzaju „Mission Impossible” ludzie z CIA to dzielni, bystrzy, motywowani patriotyzmem twardziele. Żadna siatka zbrodniarzy, którzy knują przeciw Ameryce, im się nie oprze. Po 11 września prawda wydaje się bardziej złożona. W amerykańskiej prasie funkcjonariusze CIA portretowani są jako przykute do biurek gapowate matołki, niedostrzegające wtyczki obcego wywiadu pod własnym nosem.
Kilku spośród 19 porywaczy samolotów, które uderzyły w World Trade Center i Pentagon, mieszkało przedtem długo w USA. Zgolili brody i wtopili się w amerykańskie społeczeństwo, prowadząc spokojne życie mieszczuchów z suburbii. Choć notowani w kartotekach policyjnych, łatwo mylili tropy. Demokracja bywa bezbronna wobec ataku od wewnątrz. To się teraz może zmienić.
W mieście nie możemy się doliczyć tysięcy ludzi, jednym z nich jest prezydent – komentował z goryczą nowojorski strażak uczestniczący w akcji ratunkowej na Manhattanie. Zamiast prezydenta na prawdziwego bohatera, umiejącego podnieść morale Amerykanów, wyrósł burmistrz Rudolph Giuliani. Ale George Bush odrabia straty i stanął przed wielką szansą, jaką los daje nielicznym – w godzinie próby.
Jako prywatny obywatel Bill Clinton nie miał dobrego debiutu: ułaskawienie znajomego aferzysty i drobniejsze skandaliki na odchodnym z Białego Domu zdawały się na długo go pogrążać. Ale o tym już nikt nie pamięta i ostatnio były prezydent, niezrównany „Come back kid”, wańka-wstańka amerykańskiej polityki, znów wrócił na czołówki.
Ameryce nie mówi się: pięknej albo słabej). Może w 2008 r.?Tomasz Zalewski z WaszyngtonuAutor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.42 prezydentBill Clinton (William Jefferson Clinton) urodził się 19 sierpnia 1946 r. w stanie Arkansas.1968 r. – kończy naukę na
Dziesiątków tysięcy ludzi poszukuje policja w USA – w samym Waszyngtonie 443 – ale tylko ta sprawa trafiła na czołówki gazet. 24-letnia Chandra Levy nie była sławną osobistością, ale przez ostatni rok pracowała w Federalnym Biurze Więziennictwa jako stażystka – a jest to w Ameryce słowo magiczne od czasu, kiedy inna stażystka omal nie doprowadziła do upadku prezydenta.
obawy, że syn czy córka w ogóle przestaną z nami rozmawiać. Waszyngtoński melodramat sporo mówi o społeczno-obyczajowych realiach współczesnej Ameryki. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie. Fotografie AFP
Kataklizmu, jaki dosięgnął prezydenta Busha, należało się spodziewać. Republikańska większość w Senacie wisiała przecież, przy równym podziale mandatów (50–50), na jednym głosie wiceprezydenta Cheneya, który jako jego przewodniczący gwarantował republikanom przewagę. Teraz tego jednego głosu przewagi zabrakło. Może to mieć ważne skutki dla Ameryki i dla świata.
Przy budowie pawilonu śmierci w więzieniu w Terre Haute w Indianie nie pomyślano o sali widowiskowej na kilkaset miejsc, jaka przydałaby się zamiast tradycyjnych małych pomieszczeń dla świadków egzekucji.
Spór o samolot na wyspie Hainan nie zakończył się po zwolnieniu amerykańskich pilotów. Kością niezgody pozostaje maszyna EP-3E Aries II oraz interpretacja incydentu. Pekin nadal obciąża Amerykanów winą za powietrzną kolizję, Waszyngton oskarża chińskiego pilota o brawurę. Jednak prezydent Bush wyciszył twardogłowych w Pentagonie, wysłał do akcji Colina Powella i listem z półprzeprosinami pozwolił Chińczykom zachować twarz i udawać, że imperialistyczny hegemon przyznał się do winy za to, czego nie zrobił.
Chin, nie wiem, czy jest sens robić sobie z Ameryki wroga, wyjść osłabionym z konfliktu z nami i stać się następnie przedmiotem presji ze strony wspomnianych nieprzyjaznych państw” – mówi Kissinger. Czy Chińczycy posłuchają rad amerykańskiego papieża dyplomacji?Tomasz Zalewski z WaszyngtonuAutor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Sędziwy Ronald Reagan, złożony chorobą Alzheimera, obchodził w lutym 90. urodziny w zaciszu swego rancza w Kalifornii, ale rocznica ta była w USA wydarzeniem nie tylko prywatnym. Jego imieniem nazwano nowy lotniskowiec, po raz pierwszy honorując w ten sposób żyjącego prezydenta. Reagan, niezwykle popularny w społeczeństwie, ale rozmaicie oceniany przez amerykańskie elity, po latach jakby urósł w ich oczach. Nic dziwnego, że nowa amerykańska administracja i jej szef kreują się – albo raczej są kreowani – na duchowych spadkobierców Ronalda.
Podczas przesłuchań przed komisją stanową Nowego Jorku nie brakowało wypowiedzi w rodzaju: – Polska była pionierem w prześladowaniu Żydów – (profesor historii Bernard Klein). Ale też przerywano niektórym świadkom mówiącym emocjonalnie o polskim antysemityzmie. Miał dominować ton rzeczowy. Sprawa restytucji mienia żydowskiego będzie się w USA ciągnąć jeszcze długo, tak jak nic nie zapowiada szybkiej reprywatyzacji nad Wisłą. Jakie grożą z tego tytułu kłopoty?
„Stopień ucywilizowania społeczeństwa poznaje się po tym, jak wyglądają jego więzienia” – ten cytat z Dostojewskiego szefowie więzienia Greensville w stanie Wirginia obrali sobie za motto, umieszczając je na tablicy przy wejściu i w prospektach rozdawanych zwiedzającym. Władze stanu są dumne ze swojego wymiaru sprawiedliwości – po Teksasie najsurowszego w USA. Tylko rodzinny stan prezydenta Busha wyprzedza Wirginię pod względem ilości wykonywanych wyroków śmierci w przeliczeniu na liczbę mieszkańców.
. Zwłaszcza stale doskonalone metody badań DNA stwarzają nadzieję uzyskiwania pewności – także co do winy oskarżonych. Debatę o karze śmierci będzie wówczas można zawęzić do problemu, czy odstrasza ona od zabójstw, a więc ratuje życie. I nadal dyskutować o związanych z nią dylematach moralno-filozoficznych.Tomasz Zalewski z WirginiiKorespondent PAP w USA.
Fundacja Pojednanie zaczęła wypłacać zaliczki na odszkodowania dla byłych robotników przymusowych w III Rzeszy, ale na resztę przyjdzie poczekać. Przyczyną jest orzeczenie sędzi federalnej Shirley Kramm w Nowym Jorku, która odmówiła oddalenia zbiorowego pozwu przeciwko bankom niemieckim.
Mimo że prezydent George W. Bush wygłosił swe pierwsze, bardzo ważne przemówienie przed połączonymi izbami Kongresu, w mediach króluje Bill Clinton, ale ujawnione rewelacje są niezupełnie zgodne z nadziejami byłego prezydenta, że dostanie się do panteonu największych przywódców Ameryki. Najpierw dowiedzieliśmy się o tajemniczym znikaniu mebli i innych przedmiotów z Białego Domu, znajdowanych potem w nowym domu byłej Pierwszej Pary w Chappaqua, NY. Potem o 140 ułaskawieniach podpisanych w ostatnim dniu urzędowania, w tym o darowaniu winy multimilionerowi i oszustowi podatkowemu Markowi Richowi, który zbiegł przed procesem do Szwajcarii i mieszka tam w luksusie do dziś.
[dla każdego]
Zimno i marznący deszcz w dniu inauguracji prezydentury George’a W. Busha wygnały z ulic mieszkańców Waszyngtonu i na trasie przejazdu nowego 43 prezydenta USA rzucali się w oczy głównie demonstranci z transparentami „Hail to the Thief” (aluzja do „ukradzenia” wyborów), oddzieleni od kawalkady limuzyn szczelnym kordonem policji. Ameryka nie widziała takich obrazków od inauguracji Nixona w 1973 r., u szczytu protestów przeciw wojnie wietnamskiej.
Syta Ameryka nie chce zmiany kierunku, tylko zmiany przywództwa. Pierwsze nominacje George’a W. Busha sugerują, że prezydent-elekt doskonale to rozumie, pamiętając zwłaszcza, w jaki sposób przyszło mu objąć Biały Dom. Niektórzy przewidują korektę w polityce zagranicznej, ale prognozy te mogą się okazać nietrafne. Tymczasem chmury zbierają się nad amerykańską gospodarką i gdyby przyniosły burze, zmienić się może bardzo wiele.
Początek rządów prezydenta USA to zwykle miodowy miesiąc, ale George W. Bush (ang. krzak) nie może raczej liczyć na ten luksus. Klucze do Białego Domu dostał dzięki decyzji Sądu Najwyższego i to podjętej większością głosów należących do konserwatywnych sędziów. 20 proc. Amerykanów nie uznaje decyzji Sądu Najwyższego, ale wpływowy tygodnik „Time” ogłosił George’a W. Busha Człowiekiem Roku 2000.
„Polityka to niezły zawód. Jeśli ci się powiedzie, czeka cię wiele nagród; jeżeli się skompromitujesz, zawsze możesz napisać książkę” – wyznawał prezydent Ronald Reagan. Urząd, który piastował Reagan, jest szczególnie atrakcyjny: nawet jedyny prezydent USA, który naprawdę się skompromitował – Richard M. Nixon – po wymuszonej aferą Watergate rezygnacji odzyskał w ostatnich latach życia sporo dawnego prestiżu jako szanowany mąż stanu i doradca swoich następców.
Satyrycy, zwykle najtrafniej odczytujący społeczne nastroje, na jednym z rysunków ujęli wrażenia wyborców w ten sposób: w standardowym domu, wokół siedzących na sofie i uosabiających przeciętną amerykańską rodzinę Jonesów, krzątają się dwaj panowie o znajomych twarzach i imionach Al i George. Podsuwają im to gazetę, to sałatki, to znów zagadują i przyjaźnie obejmują. „Ciężko być niezdecydowanym wyborcą” – mówi ze skrajnie zmęczoną miną mister Jones do równie zniechęconej żony.
amerykańskiej demokracji. Tymczasem po kilkunastu miesiącach kosztownego wyborczego spektaklu stanęli przed frustrującym wyborem między kimś, kto jest kompetentny, ale w kogo uczciwość wątpią, a kimś, co do kogo mają dokładnie odwrotne zastrzeżenia. I z których żaden nie jest, niestety, ani Ronaldem Reaganem, ani Billem Clintonem. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Teoretycznie, wszystko powinno sprzyjać kandydatowi demokratów Alowi Gore’owi. Przede wszystkim: koniunktura gospodarcza. Wiceprezydent zdecydowanie też wygrał serię trzech debat telewizyjnych ze swoim republikańskim konkurentem. Kryzys na Bliskim Wschodzie i przesilenie w Jugosławii zwróciły uwagę Amerykanów na arenę międzynarodową, gdzie urzędujący zastępca Clintona ma ogromne doświadczenie, a jego konkurent jest nieporadnym nowicjuszem. Tymczasem na dwa tygodnie przed głosowaniem sondaże opinii nie uważają Gore’a za pewnego faworyta.
Na kilka dni przed walką Mike Tyson, pytany jak długo będzie trwała, oświadczył: „Tyle, ile potrzeba, aby kogoś zabić” i ostrzegał: „Ja nie żartuję, boks to poważna sprawa”. Na prowokacje „Bestii” Gołota odpowiadał dowcipami. Spokój i humor Gołoty przyjmowano jako dowód, że Polak nie daje się zastraszyć. 20 października w Palace of Auburn Hills Gołota stał się jednak kolejną ofiarą żelaznego Mike’a, choć inaczej niż wyobrażali to sobie polscy kibice. Może i lepiej, że stało się tak, jak się stało – dla nas i dla samego Gołoty.
kariera poszła drogami potwierdzającymi w efekcie mało pochlebne stereotypy o Polakach. Tymczasem o boksie prawie nie wypada już w USA mówić w towarzystwie, a media poświęcają mu coraz mniej uwagi. Czas chyba na kreowanie innych bohaterów.Tomasz Zalewski z Detroit Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Na miesiąc przed listopadowymi wyborami dwaj kandydaci na prezydenta: Al Gore i George W. Bush, jeśli wierzyć sondażom, idą łeb w łeb i wygląda na to, że o ich wyniku zadecyduje seria rozpoczynających się właśnie trzech debat telewizyjnych.
jeden szkopuł – debaty odbywają się późnym wieczorem, a George W. Bush zazwyczaj kładzie się regularnie spać o dziesiątej. Chyba że przedłuża się transmisja meczu baseballowego. Tomasz Zalewski z Waszyngtonu Autor jest korespondentem PAP w Waszyngtonie.
Mimo ośmiu tłustych lat, jakie przyniosły jej rządy w Białym Domu, Partia Demokratyczna dała się zepchnąć do defensywy. Na konwencji w Filadelfii republikanie przedstawili Amerykanom pociągającego prezydenckiego kandydata, George’a W. Busha, górującego w sondażach. Konwencja demokratów w Los Angeles miała przekonać wyborców, że ster warto jednak pozostawić w ich rękach i że powinien go dzierżyć Al Gore. Obecny wiceprezydent miał wyjść z cienia swego szefa, przy pomocy wunderwaffe w osobie senatora Josepha Liebermana – pierwszego w dziejach USA żydowskiego kandydata na wiceprezydenta.