Jeśliby z perspektywy końca tysiąclecia prześledzić historię wizji i prognoz tyczących rozwoju cywilizacji, okaże się, iż dawniejsi profeci mieli o niebo więcej optymizmu niż współcześni futurolodzy. Dziś przeważa na tym polu obawa przed zagrożeniami i wyraźna niechęć do konstruowania jakichkolwiek utopii. Śmiałego futurologa zastąpił zatroskany sceptyk albo nawet katastrofista. Tekst z 25 września 1999.
Po sukcesie filmu "Ogniem i mieczem" stało się jasne: Sienkiewicz triumfuje. Na fali owego triumfu Jerzy Kawalerowicz zapowiedział ekranizację "Quo Vadis". Na aukcjach dzieł sztuki największe wzięcie mają płótna Chełmońskiego i Kossaków. W muzyce popularnej zwycięża bezpieczna wtórność. Czy Polacy przypomnieli sobie, co lubią najbardziej?
koncentracyjny). Niezrozumiałe, nawet dla publikujących w prasie krytyków, wydają się projekty rzeźbiarza Mirosława Bałki, który więcej uznania zyskuje za granicą niż w kraju. Wystarczy przejść się po warszawskich galeriach, by stwierdzić, że młodzi malarze, kierując się najprawdopodobniej zdrowym zmysłem
W połowie sierpnia mija 30 lat od tamtego wydarzenia. Na farmę w Bethel niedaleko Woodstock zjechało wtedy pół miliona ludzi, by przez trzy dni i trzy noce słuchać muzyki. Legenda Woodstock przetrwała do dziś i choć potem urządzano większe i lepiej zorganizowane festiwale rockowe, w pamięci zbiorowej pozostał właśnie tamten - osobliwe święto miłości i pokoju w deszczu i błocie.
24 lipca minęło 20 lat od śmierci Edwarda Stachury. To chyba ostatni pisarz polski, który stał się obiektem żywiołowego kultu na skalę niemal masową. Był prawdziwie modny jeszcze za życia, a legenda budowana pośmiertnie uczyniła go patronem wrażliwców, gitarowych poetów, wagabundów i hipisów. Gitara, chlebak i droga, poezja w sercu i wszędzie, gdzie się bywa - oto podstawowe składniki mitu, który powstał, bo był potrzebny.
Tym razem tylko dwa dni trwał Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Mógł trwać jeden dzień i też by wystarczyło. Piosenkarska konfekcja, jaką uraczono nas zwłaszcza na koncertach premier i debiutów, każe sądzić, że mamy do czynienia z upadkiem krajowej estrady. Nie ma się co łudzić - tego nikt nie kupi.
Belgia ma pecha. Najpierw afera ze skażonymi kurczakami, a ostatnio z trującą coca-colą. Kwestia żywnościowa stała się sprawą polityczną dla Belgów, ale, jak się okazuje, strach pada nie tylko na nich. Bóle brzucha uczennic spod Gandawy wywołały też bóle głowy menedżerów polskiej filii koncernu.
Śpiewa się poezję, nawet, jak się zdarzało, dzieła wieszczów narodowych. Śpiewa się manifesty albo zrymowaną publicystykę. Ale przede wszystkim śpiewa się piosenki, których teksty powtarzają ustalone schematy i jeśliby oderwać je od muzyki, najpewniej szybko wypadłyby z pamięci.
Fenomen Naszej TV polega nie na tym, że pojawia się ona i nagle znika z ekranu. W gruncie rzeczy nikt nie wie, do kogo naprawdę należy. Oficjalnie to własność Henryka Chodysza i grupy związanych z nim biznesmenów. Mówi się, że po cichu przeszła do strefy wpływów właściciela Polsatu Zygmunta Solorza.
udział w rynku reklam to mniej niż 1 proc. Mówiąc językiem cukierniczym, sama nie okazała się smakowitym kawałkiem tortu, ale zaledwie okruszkiem. Z militarnego punktu widzenia można ją przyrównać do niewypału. Nasza Siódemka Naszą TV reklamowano jako stację rodzinną, ciepłą, życzliwą dla każdego
Po znakomitym występie Edyty Górniak w 1994 r. polscy wykonawcy nie mogą się przebić do pierwszej dziesiątki konkursu Eurowizji. Teraz w Jerozolimie Mietek Szcześniak z piosenką Seweryna Krajewskiego zajął odległe 18 miejsce. Podobno piosenka nie pasowała do stylu imprezy. Kto popełnił błąd - piosenkarz, kompozytor czy może TVP, która zadecydowała, co musiał śpiewać nasz artysta?
Prasa alternatywna: kiedyś produkowane na kserografie cienkie broszurki z informacjami o muzyce, dla której nie było miejsca w oficjalnych mediach. Potem obszerne nieraz magazyny z kolorowymi okładkami adresowane do różnych odbiorców, w zależności od poglądów i zainteresowań. Kiedyś nie było problemu z definiowaniem obiegu kultury alternatywnej. Dziś bardzo trudno stwierdzić, co jeszcze jest, a co już przestało być alternatywą.
Najpopularniejszym artystą zagranicznym w Polsce jest dziś serbsko-chorwacki kompozytor Goran Bregović. Polacy kochają także filmy Bośniaka z Sarajewa Emira Kusturicy oraz Duńczyka Larsa von Triera. Zachód, którego kwintesencją od kilkudziesięciu lat jest Ameryka, traci ostatnio na atrakcyjności.
Dokument filmowy, gatunek, który ma u nas bardzo dobre tradycje, zawsze wydawał się formą wymarzoną dla telewizji, chociaż nie zawsze był przez telewizję traktowany z należytą atencją. W ostatnich paru latach zmieniło się na lepsze, a teraz doszło nawet do tego, że konkurencją dla licznych mydlanych oper staje się emitowana w Dwójce telenowela dokumentalna "Szpital Dzieciątka Jezus".
Płyta z modlitwami, fragmentami homilii i przemówień Jana Pawła II wypuszczona na rynek 23 marca przez koncern Sony Music w początkowym nakładzie miliona egzemplarzy od razu stała się wydarzeniem. Nie tylko religijnym. W pierwszych komentarzach podkreśla się niekonwencjonalność przedsięwzięcia, w którym wzniosła mowa i tradycyjna liturgia łączą się z najzupełniej współczesnym podkładem muzycznym.
Często zdarza się słyszeć, że język polski w przeciwieństwie na przykład do francuskiego czy włoskiego ma nader ubogi katalog słów dotyczących sfery seksualnej. Polak ma do wyboru sprośne wulgaryzmy, terminologię medyczną albo wstydliwe eufemizmy. O tym, że tak być nie musi, świadczy świeżo wydany "Słownik seksualizmów polskich" Jacka Lewinsona.
Rockman-kabarecista Skiba wypiął gołą pupę stojąc na scenie katowickiego Spodka chcąc w ten sposób wyrazić swój sosunek do rzeczywistości, przy okazji obraził premiera. Gołymi pośladkami zbulwersował tarnowskich radnych aktor grający Papkina, tak że myślą oni o zamknięciu teatru.
Przeróbki starych filmów, nowe wersje starych piosenek, nostalgia za latami 60., wreszcie, ostatnio, benefis lat 70., które w wydaniu zachodnim przypomniał amerykański film "Idol". Nic dziwnego, że w tej atmosferze wracają do łask nasi rodzimi idole estrady tamtej epoki. Po długiej przerwie nową płytę wydała Zdzisława Sośnicka, swój powrót zapowiada Irena Jarocka, a w radiu co chwila słyszymy piosenki Anny Jantar. Kultura dzisiejsza idzie tyłem do przodu.
W latach 80. serca polskich telewidzów podbił brazylijski serial „Niewolnica Isaura”. Teraz serialowym hitem okazuje się meksykańska „Esmeralda”. Historia zdaje się powtarzać.
Kazik Staszewski (ur. 1963) - wokalista, autor tekstów piosenek. Studiował socjologię w Uniwersytecie Warszawskim. Już w trakcie studiów w 1982 r. założył zespół Kult, jedną z najważniejszych formacji alternatywnego rocka w Polsce. Na początku obecnej dekady stworzył swój drugi zespół Kazik na Żywo. Nagrał 16 płyt.
potrafimy być konsekwentni, robić coś do końca. Niekonsekwentne bywa też i państwo, które jest bezwzględnie rygorystyczne w stosunku do uczciwych obywateli, a ulega przed siłą, jak teraz w przypadku rolników blokujących drogi. Jak można się cieszyć z sytuacji, kiedy szef największego w Polsce gangu jest zarejestrowany jako bezrobotny, ale mieszka w wystawnej willi? Rozmawiał Mirosław Pęczak
W epoce dominacji obrazu nad słowem zanika spontaniczny język wyrażania uczuć. Współczesny człowiek o miłości mówi żartem, w cudzysłowie lub nie mówi wcale. Tak jak kiedyś tabu był seks, tak dziś staje się nim miłość.
Ostatnia noc sylwestrowa i początek karnawału pokazują, że społeczeństwo nasze dzieli się na pół nie tylko z powodów politycznych. Otóż Polska tańca i zabawy to albo Polska dyskoteki, albo Polska dancingu.
To już za chwilę - głoszą nowi egzegeci starych proroctw. Powtarzają się te same daty apokalipsy. Lipiec 1999. Rok 2000 albo 2001. Różne bywają za to wersje końca świata: katastrofa kosmiczna, wojna nuklearna, ogólnoświatowa zaraza albo dość banalna na tym tle awaria systemów komputerowych. Rzeczywistość u progu Millenium dostarcza mnóstwa znaków, skrzętnie odczytywanych nie tylko przez nawiedzonych mistyków.
Udany debiut w dziedzinie estradowej to dobrze sprzedająca się płyta plus koncerty promocyjne z liczną publicznością i odpowiednim echem w mediach. Bardzo prosta definicja, bardzo rzadko znajdująca ostatnio pokrycie w realiach. Dla najbogatszej nawet firmy płytowej każdy debiut to ryzyko. A ryzyko tym większe, im debiutant ambitniejszy i nieskory do wpisywania się w główne nurty muzyki popularnej.
W Polsce od września nadaje swój pakiet programów cyfrowych Wizja TV (kapitał amerykański). Teraz rusza jej konkurent - Polska Platforma Cyfrowa, której najważniejszymi udziałowcami są TVP, Canal+ i Polsat. Konkurencji mediów towarzyszy inna - polityczna.
zadać pytanie - co z tego wynika? Przede wszystkim i co najbardziej oczywiste - ostra konkurencja. Rywale są siebie godni, zarówno jeśli chodzi o potencjał, jak i doświadczenie. Amerykanie w każdej właściwie dziedzinie telewizyjnej, także w 'cyfrze' są numerem 1 na świecie, zaś @Entertainment
W ciągu ostatnich dziesięciu, może piętnastu lat słowa "postmodernizm" czy "ponowoczesność" zdążyły się na dobre zbanalizować. Wyszedłszy z intelektualnych salonów trafiły do przysiółków obiegu powszechnego: do redakcji gazet, studiów telewizyjnych, nawet do kościelnych zakrystii. Nagle postmodernistyczne okazało się wszystko: literatura, wszelkie rodzaje sztuk wizualnych i audiowizualnych, moda młodzieżowa, a nawet warszawski Pałac Kultury.
Na pewno wiemy, czego chcemy. Chcemy oddzielić funkcję nadawcy od producenta, a jednocześnie zapobiec wypływowi gotówki z firmy, co groziłoby, gdyby produkcje programów oddać wyłącznie w ręce producentów zewnętrznych. Chcemy wprowadzić mechanizm konkurencji i rynku do wewnątrz firmy.
Senatorzy zgłosili projekt zakazu pornografii. Tymczasem dyskusje, co nią jest, a co nie jest, stają się coraz bardziej jałowe. Nie tylko dlatego, że nowy kodeks karny nie definiując zjawiska, w określonych warunkach legalizuje pewne jego formy. I nie tylko dlatego, że nie da się wyznaczyć granicy między ostrzejszą erotyką a lżejszą pornografią. Po prostu - seks na pokaz i na sprzedaż stał się segmentem kultury. Wciska się wszędzie. Do kin, telewizji, reklamy.
Zdołaliśmy się już przyzwyczaić, że publiczna Dwójka w zabieganiu o widownię telewizyjną musi przegrywać z Polsatem. I oto okazało się, że nadawane tego lata dwójkowe "Pikniki" w Pułtusku i Gnieźnie były oglądane chętniej niż polsatowskie telezabawy, a koncert piosenek lwowskich skupił więcej widzów niż retransmisja występu Rolling Stonesów. Dwójka rozbiła swój autostereotyp, zaś frekwencyjny sukces jej programów każe raz jeszcze zapytać, kim właściwie jest dzisiejszy widz telewizji publicznej.
. I tak było zawsze. Rozrywkowe hity Dwójki Programy najchętniej oglądane w lipcu, sierpniu i wrześniu(procentowy udział widowni) 1. 'Piknik w Gnieźnie' 44 proc. 2. 'Gala piosenki biesiadnej' 43 proc. 3. 'Szansa na sukces' 40 proc. 4. 'Piknik w Pułtusku' 39 proc. 5. 'Szansa na sukces' w Sali Kongresowej 35 proc. 6. 'Biesiada weselna' 28 proc.
Czy niegdysiejsza misja inteligencji jest już - jak się głosi - wyczerpana? Pytanie powyższe nasuwa się nieuchronnie przy lekturze najnowszej książki Andrzeja Mencwela "Przedwiośnie czy potop",opatrzonej podtytułem "Studium postaw polskich w XX wieku".
Niewielu znalazłoby się dziś w Polsce ludzi deklarujących się otwarcie jako wrogowie demokracji. Podobnie niewielu potępiałoby w czambuł podstawowe zasady wolnego rynku. Pod tym względem AWS nie różni się zbytnio od SLD. Ostre podziały występują gdzie indziej: w sferze wartości i swobód obywatelskich. Tu właśnie ścierają się ze sobą dwie postawy nie do pogodzenia. Nazwijmy je umownie rygoryzmem i liberalizmem.
Watykańska Kongregacja Nauki Wiary uznała za niezgodne z doktryną Kościoła poglądy zmarłego przed 11 laty hinduskiego jezuity Anthony´ego de Mello. W opublikowanym 22 sierpnia oświadczeniu podpisanym przez kardynała Josepha Ratzingera i zatwierdzonym przez papieża Jana Pawła II stawia się temu autorowi bestsellerów zarzut odejścia od duchowości chrześcijańskiej na rzecz "prądów duchowości buddystycznych i taoistycznych". Książki de Mello, do których prawa wydawnicze mają indyjscy jezuici, nie będą już publikowane.
Jak co roku otwarcie nowego sezonu telewizyjnego wiąże się z nadzieją, że może właśnie teraz telewidz polski, zwykle traktowany statystycznie, otrzyma coś, na co czekał od zawsze: godziwą rozrywkę, rzetelną informację i filmy o standardzie wyższym niż ten B-klasowy. Stacje komercyjne chcą utrzymać przynajmniej dotychczasowy stan posiadania, telewizja publiczna zapowiada kontynuację najlepszych swoich tradycji i ponoć wie już na pewno, jak skutecznie wygrywać z konkurencją. Jak wynika z głośno wyrażanych deklaracji, walka o uwagę telewidza będzie jeszcze ostrzejsza.
Jedynce mamy 'zajawki' także propozycji Dwójkowych. Nie ulega wątpliwości, że TVP pozostanie numerem 1 na polskim rynku telewizyjnym. Wiadomo: największy zasięg i wciąż największe możliwości finansowe. Od momentu jednak, gdy okrzepł Polsat i pojawiły się nowe stacje komercyjne - Canal+, RTL 7, TVN
Dla chrześcijanina krzyż jest symbolem ofiary Chrystusa, odkupienia. Znakiem męczeństwa i zarazem znakiem zwycięstwa. Wydaje się symbolem wiecznotrwałym, istniejącym ponad historią. Ale i ten symbol, jak wszystkie inne, ma swoją historię i jego znaczenia bywają rozmaicie aktualizowane, co warto przypomnieć, choćby w obliczu dzisiejszego sporu o krzyż oświęcimski.
Trudno w to uwierzyć, ale The Rolling Stones grają od 36 lat. I chociaż wszyscy zdążyliśmy się oswoić z żywotnością rozmaitych weteranów muzyki popularnej, akurat ten przypadek jest szczególny. Stonesi bowiem, od początku swojej kariery do dziś, konsekwentnie kultywują to, co nazwać można etosem rocka. Rolling Stones zagrają w Chorzowie 14 sierpnia, zaświadczając, że pojawiające się od czasu do czasu informacje o śmierci rocka są mocno przesadzone.
W rodzimym piosenkarstwie, jak dowiódł tego ostatni festiwal w Opolu i co potwierdza estradowa codzienność, dominuje wtórność i konserwatyzm. Szmira disco polo znalazła kontynuację w kompletnie odtwórczej popmuzyce, zaś samych artystów i animatorów sceny zdają się ożywiać wyłącznie wzajemne kłótnie o pieniądze.
Coś niedobrego dzieje się z polską estradą. Pokazał to ostatni jubileuszowy festiwal w Opolu. Najlepiej wypadły stare gwiazdy, debiutanci zaś tworzyli dla nich bezbarwne, plastikowe tło. Nowe nurty w stylu disco nie przebiły starej, 35-letniej tradycji festiwalu, którym co roku w czerwcu żyła cała Polska. Opole bawiło i wzruszało. Dziś bawi mniej i mało kogo wzrusza. Nikt jednak nie dopuszcza myśli, że tej imprezy mogłoby już nie być.
Zakończył się siódmy z kolei festiwal Warsaw Summer Jazz Days, który stał się najpoważniejszą konkurencją dla szacownego Jazz Jamboree. Od 1991 roku organizatorzy obu tych imprez dokładają starań, by żadna z nich nie pomyliła się z drugą. Wygląda na to, że z jazzem w Polsce jest jak z całą Polską - dzieli się na dwa.
chociaż Tres.b bliżej do alternatywy niż popowego mainstreamu, można oczekiwać, że wkrótce Polka z Holandii zyska status jasno świecącej międzynarodowej gwiazdy. Mirosław Pęczak