Żyjemy w czasach, w których świat przedstawiony w mediach jest ważniejszy od świata rzeczywistego. Obok sporu wokół przeszłości Joschki Fischera Niemcy mają spór o Borisa Beckera, a przy okazji ogólnonarodową debatę na temat wzorów osobowych lansowanych dziś w Niemczech i zmiany publicznych nastrojów. I o tym warto pomówić. Ponieważ w formach sportowych manii – jak u nas dziś wokół Adama Małysza – ujawnia się także, jak to mawiają Niemcy, duchowa sytuacja epoki.
Wielkie Żarcie trwa. Mimo BSE. Na tegorocznym Zielonym Tygodniu w Berlinie był tłok jak diabli. Można było w stylu Marlboro skosztować steku z bizona albo po lapońsku – z łosia, albo jeszcze – po australijsku – z krokodyla. Kobiety pędziły, by obejrzeć „Kwietne piekło na wulkanie”, a także ekspozycję koni, mężczyźni stawali przy chłopskiej zagrodzie z krówkami, świnkami i kurkami, prosto z klasycznej literatury dla dzieci: „Kocia Mama”, „O szczęśliwym chłopcu”. I wszystko podlane ideowym sosem: biosmakołyki, zdrowa żywność, przyjazny zwierzętom chów bydła, ekologiczna uprawa.
Od kilku tygodni Niemcy przypominają sobie fotografie sprzed trzydziestu lat i nie wierzą własnym oczom: to naprawdę my? Jeden z tych pięciu młodych ludzi, którzy szarpią policjanta, ten który doskoczył, gdy inni już gliniarza powalili, a teraz wali w niego pięścią jak młotem, to nasz Joschka? Dzisiejszy wicekanclerz i minister spraw zagranicznych. Najpopularniejszy polityk Republiki Federalnej. Taki dystyngowany w swym garniturze z kamizelką. Taki świetny mówca. Kiedyś rzucał kamieniami w policjantów, a teraz bombarduje Kosowo.
. Mimo obecnej lustracji, zdjęć, kolejnych zeznań, jego popularność spadła tylko nieznacznie. W końcu nie jest to pierwszy polityk w dziejach Republiki Federalnej, który zmienił ubranie i skórę.Adam Krzemiński
Z programowej deklaracji zawartej w tytule najnowszej książki Marii Janion „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi” trudniejsza jest sprawa z Europą.
Ach, Europo! Iść do ciebie pod rękę ze swymi trupami czy przedtem poprzybijać narodowe wampiry osinowymi kołkami? To nie tylko nasz dylemat, ale również np. Portugalczyków, naszych sąsiadów z przeciwległej strony europejskiego podwórka.
śmierci, za którymi dziś po zamienionej w cepeliadę dzielnicy portowej biega każdy turysta. W swej „Lisbon Story” Wim Wenders uczynił z „fadistki” Teresy muzę filmu, która przywraca duszę wyjałowionym niemieckim filmowcom: łowcom niezafałszowanych obrazów i dźwięków. Słuchając fado można uwierzyć, że Portugalczycy to „weseli ludzie ze smutnym sercem”.Adam Krzemiński z Lizbony
W Niemczech – jak za Bismarcka – toczy się nowy „Kulturkampf”, dyskusja, jaką kulturę należałoby narzucić zamieszkującym Niemcy milionom obcokrajowców jako obowiązującą wszystkich „kulturę przewodnią”. Chadecja, wciąż jeszcze mocno osłabiona przez aferę Helmuta Kohla, znalazła temat, którym chce przycisnąć Gerharda Schrödera do muru: brak patriotyzmu i zachwiany stosunek do narodu i ojczyzny.
” (300-lecie koronacji 17 stycznia 1701 r. pierwszego „króla w Prusiech”) i nie najgorszy zaczyn myślenia także u nas, gdzie wciąż mamy problemy z rozluźnieniem narodowych gorsetów. Adam Krzemiński
Przypadek zdarzył, że tego dnia przeszłość tak wyraźnie zespoliła się z przyszłością. Już od wielu miesięcy Gerhard Schröder miał w swym kalendarzu zapisaną grudniową wizytę w Polsce z okazji 30-lecia podpisania układu PRL-RFN. Ponieważ szczyt w Nicei został wyznaczony na 7 grudnia, więc wizyta w Warszawie została przyspieszona o jeden dzień. Kanclerz poleciał do Nicei przez Warszawę, rysując na europejskim niebie trójkąt weimarski.
Willy Brandt klęczący 7 grudnia 1970 r. w Warszawie to w Europie jedna z najbardziej poruszających politycznych ikon XX wieku. Nie ma dobitniejszego symbolu powojennych zmian w Niemczech niż ten chrześcijański gest pokory niemieckiego kanclerza w stolicy państwa, które w 1939 r. zostało napadnięte i zdruzgotane przez hitlerowską Rzeszę. Kanclerz ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta tego samego dnia, w którym w imieniu Republiki Federalnej podpisywał układ uznający granicę na Odrze i Nysie, a tym samym stratę na rzecz Polski jednej piątej przedwojennego terytorium Niemiec.
Schrödera akurat rząd solidarnościowy, jest dowodem, że rzeczywiste historyczne zasługi nie są już przyciemniane przez legendy i stronnicze animozje.Adam Krzemiński
Co się stało w Zachęcie? Nie pierwszej młodości gwiazdor filmowy dostał amoku, ponieważ od kilku miesięcy o nim cicho? Sztandarowa postać polskiego romantyzmu sięgnęła do szabli w obronie narodowego honoru? Artysta wziął udział w chłodno zaplanowanym happeningu sprowokowanym przez twórcę wystawy „Naziści”, dla którego fotosy znanych aktorów w hitlerowskich mundurach to tylko kulisy, sceną jest parkiet galerii, na którym w każdym kraju rozgrywa się inna psychodrama? I jedno, i drugie, i trzecie.
? Nijak. W czasie gdy pół Europy dyskutuje na temat innej wystawy – „Zbrodnie Wehrmachtu w latach 1941–45”, krytykowanej, bronionej, zawieszanej, odwieszanej, u nas chodzi o honor aktora. W euro-amerykańskiej debacie na temat atrakcyjności nazistowskiego kiczu w kulturze popularnej Daniel Olbrychski niewiele wyrąbał.Adam Krzemiński
„Miasto powiat Ameryka”, scenariusz Tadeusz Smiarkowski, Rafał Geremek, reżyseria Tadeusz Smiarkowski. TS Film dla TVP 2
schyłkowego, dramaturg Doman Nowakowski, mówi w filmie, że był „królem życia”, gdy z puszką coli przysiadł na skraju greckiej autostrady. Socjolog Ireneusz Krzemiński przypomina kult Ronalda Reagana w Polsce po stanie wojennym, historyk Krzysztof Michałek – propagandowe plakaty z tego
Kiedy Niemcy tak naprawdę wyśliznęły się Rosji? Gdy 9 listopada 1989 r. padł mur berliński? Gdy kanclerz Kohl w czerwcu 1990 r. przekonał sekretarza generalnego Gorbaczowa za 35 mld marek, że zjednoczone Niemcy będą lepszym partnerem dla ZSRR pozostając w NATO? A może w czasie lipcowych rozmów 2 plus 4, gdy delegacja radziecka już mogła tylko robić dobrą minę do złej gry? I kto naprawdę może nazywać się ojcem zjednoczonych Niemiec? Kohl? Gorbaczow? Opozycja w NRD?
Ponad 2 mln ludzi odwiedziło polską ekspozycję na Expo w Hanowerze. Euforyczne oceny zyskał polski występ na Targach Książki we Frankfurcie. Po 14 medalach na olimpiadzie w Sydney ponoć znów odnieśliśmy międzynarodowy sukces. Sukces jest, ale jaki?
pisarze i literaci będą żywo obecni w europejskich debatach nie popychani przez takie festyny jak Expo czy Targi Książki? Ale tego nasi muszą chcieć. Adam Krzemiński
Przybysz z Polski zwiedzający wystawę „Samizdat” w berlińskiej Akademii Sztuk może czuć się dowartościowany. Polskie eksponaty są nie tylko ilościowo, ale i jakościowo najbardziej imponujące. Biuletyny, pisma, książki, całe serie wydawnicze, a wreszcie i ogromny dorobek legalnej i zdelegalizowanej Solidarności pokazuje nie tylko siłę drugiego obiegu w Polsce, ale siłę kryjącego się za nim ruchu protestu.
” – radzieccy dysydenci znajdowali oparcie i wyjście na Zachód. Miklosz Haraszti opowiada, jak to latem 1980 r. odwiedził Jana Lityńskiego i z zazdrością oglądał w jego mieszkaniu stosy „Robotnika”, a Adam Michnik, w koszulce z napisem „Nowa”, zaproponował mu wydawanie w
sankcji kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel nie ukrywa satysfakcji, a sam Haider – triumfuje. Ale to tryumf krótkotrwały. Dopóki Austriacy czuli się urażeni w oblężonej twierdzy, dopóty nawet przeciwnicy Haidera byli przeciwnikami sankcji. Teraz sytuacja się zmienia. Haider szydzi z Chiraca, ale jego notowania zaczynają spadać. Na dalszą metę może się okazać, że stanowczość Unii Europejskiej jednak zrobiła swoje. Adam Krzemiński
Sąd w Halle ogłosił wyrok: dożywocie dla 24-letniego członka neonazistowskiej partii NPD i 9 lat więzienia dla dwóch 16-letnich skinów. Wszyscy skazani zostali za śmiertelne pobicie 39-letniego Mozambijczyka Alberta Adriana tylko za to, że był czarnoskóry. Podczas procesu nie wyrazili skruchy i nie widać było także reakcji na surowy wyrok. Jedyne zdanie, jakie miało wyjaśnić ich czyn, mówiło o „czystej nienawiści do cudzoziemców”.
respektowania grup, które nie są po stronie wygranych lawinowych procesów, jakie niesie ze sobą globalizacja i zmiana modelu państwa socjalnego.Adam Krzemiński z Berlina
Fryderyk Nietzsche wiedział, że nadciągający wiek XX będzie jego stuleciem. Zawołanie „Bóg umarł. Nietzsche” już w latach osiemdziesiątych XIX w. podpaliło lont w myśli europejskiej. Saksoński filozof stał się symbolem nihilizmu, czwartym obok Darwina, Marksa, a niebawem i Freuda jeźdźcem intelektualnej apokalipsy, antychrystem, który uśmiercił Boga i metafizykę, filozofował młotem i powołał do życia Nadczłowieka, poza dobrem i złem.
otwartym morzu człowiek nie ma zbyt wiele miejsca, jedynie niewielki, chybotliwy pokład. Na końcu XX wieku ta nasza „gwiazda błądząca”, jak kulę ziemską nazywał Nietzsche, przypomina okręt podwodny leżący na dnie kosmosu. Jesteśmy sami ze sobą i znikąd zmiłowania, ponieważ Bóg – jeśli nie umarł – właśnie jest zajęty mocowaniem kamiennych tablic na zupełnie innych galaktykach.Adam Krzemiński
Człowiek swój pierwszy donos złożył już w raju. Adam, nie pytany, zadenuncjował Ewę przed Bogiem, że to ona mu dała zakazany owoc... Tym razem przynajmniej powiedział prawdę. Potem już ludzie musieli na tyle się nawzajem oczerniać, kłamiąc przy tym ile wlezie, że Bóg wyrył na kamiennych tablicach: nie będziesz składał fałszywego świadectwa.
Pół roku temu Władimir Putin został prezydentem, ponieważ zaprezentował się Rosjanom jako silny człowiek, który jest mistrzem judo, potrafi prowadzić odrzutowiec i nie patyczkuje się z czeczeńskimi „zwierzętami”. Wyglądał na swego chłopa, który przywróci Rosji prestiż supermocarstwa. Katastrofa „Kurska” okazała się jednak katastrofalna dla prestiżu Putina, rosyjskiej marynarki i rosyjskich snów o potędze.
niewidzialne dla radarów, więc coraz trudniejsze do wykrycia. Eksperci twierdzą, że właśnie takie okręty, a nie monstra typu „Kursk”, są okrętami nadchodzącego stulecia. „Kursk” już w XXI wieku nie wypłynie.Adam Krzemiński
Przez całe dziesięciolecia wszystko było proste: trzeba intensywnie ćwiczyć, by być gotowym do odparcia chmary czołgów, samolotów i rakiet ze wschodu, i – ze względu na niemiecką przeszłość – nie ruszać się z kraju. Jednak gdy w 1989 r. padł komunizm, wszystko się zmieniło. W latach 90. w akcji za granicą było już 65 tys. żołnierzy Bundeswehry. I okazało się, że Bundeswehra jest zbyt liczna, źle uzbrojona i słabo przygotowana do zadań w XXI wieku.
Katastrofa francuskiego pasażerskiego samolotu naddźwiękowego wstrząsnęła opinią publiczną. 114 ofiar wywołało głęboką żałobę w świecie. Tylko los szczęścia pozwolił uniknąć śmierci kilkudziesięciu polskim turystom mieszkającym w zniszczonym hotelu. Ten sam palec losu skazał na śmierć Niemców lecących na atrakcyjne egzotyczne wakacje. Oto nasze reporterskie relacje o tym, co działo się w dniu katastrofy i po niej we Francji, Polsce i w Niemczech.
Bitwa pod Grunwaldem ciągle trwa. Podczas niedawnej inscenizacji – na oczach kilkudziesięciu tysięcy widzów – polsko-litewskie rycerstwo znów waliło w Krzyżaka jak w pięknym filmie nakręconym w 1960 r., gdy Bundeswehra była w NATO, a Ludowe Wojsko Polskie w Układzie Warszawskim, gdy z plakatów straszył Adenauer w płaszczu z czarnym krzyżem. Czy i nowa filmowa wersja „Krzyżaków ” utrzymana będzie w tym duchu.
r. nawet się udało wziąć pod Tannenbergiem odwet za 1410 r., tylko że – przykra sprawa – potem nie wyszło... Gdy Adam Mickiewicz pisał w rosyjskim już Wilnie „Konrada Wallenroda” – bardzo mało rycerski epos o tym, że cel uświęca środki, że w walce z silniejszym wszystko
Gdy pół roku temu 14 krajów UE wprowadziło „sankcje” wobec Wiednia, ponieważ skrajnie populistyczna Partia Wolnościowa Jörga Haidera weszła do rządu, mało kto zastanawiał się, jakie ta „pedagogiczna interwencja” będzie miała skutki dla Austrii, dla Unii Europejskiej, a także i dla nas, krajów starających się wejść do UE.
się w dyrektorium, a niegrzeczni – na peryferiach”. I to jest istota sprawy również dla nas. Być w centrum jako młodszy partner Trójkąta Weimarskiego, czy na peryferiach bronić swojskości przed cudzoziemszczyzną... Adam Krzemiński
To jedno z ostatnich wielkich wydarzeń w rozliczaniu przeszłości byłej NRD, choć wyroki jeszcze nie zapadły. Nawet jeśli sędzia zdąży przed przerwą urlopową, to oskarżeni – szefowie enerdowskiego sportu – dostaną po kilkanaście miesięcy z zawieszeniem, może jeszcze jakąś grzywnę, i krzywo uśmiechnięci pójdą do domu. Po członkach biura politycznego – z Erichem Honeckerem, Egonem Krenzem i Günterem Schabowskim, po generalicji enerdowskiej armii i pogranicznikach winnych śmierci uciekinierów, po zgrywającym na sali sądowej idiotę sędziwym szefie enerdowskiej bezpieki Erichu Mielke i wreszcie po sędziach ferujących wyroki śmierci na przeciwników reżimu, oni są ostatni. 3 października przestępstwa władz enerdowskich ulegają przedawnieniu.
Rozmowa z dr. Joachimem Sartoriusem, sekretarzem generalnym Instytutu Goethego w Monachium
to nierealne i raport utonął w szufladzie. Rozmawiał Adam Krzemiński Debata o kulturze europejskiej, zainaugurowana tekstem „Babel przez kabel” (POLITYKA 27), toczy się również w Internecie: www.tvp.com.pl/debata/
Żakowskiego z Adamem Michnikiem i Józefem Tischnerem), następnie „Filozofia po góralsku”, „Tischner czyta katechizm”, „W krainie schorowanej wyobraźni”. Ks. Tischner był nagradzany, stał się postacią medialną, a równocześnie powalała go choroba. Jakby los chciał
W Polsce Bawaria kojarzy się z góralami jodłującymi i tańczącymi dreptaka w skórzanych portkach, z piersiastymi dziewczynami w ludowych strojach, roznoszącymi w piwiarni półlitrowe kufle piwa – po pięć w każdej ręce. Bawaria to też bajkowe zamki na alpejskich szczytach, Hitler planujący pożar świata w swej willi na Obersalzbergu, wioski z ogromnymi „drzewkami majowymi” na rynku oraz malowane miasteczka, żywcem przejęte z baśni Grimmów, nawet jeśli ci swe Jasie i Małgosie zbierali raczej w Hesji.
INTERHOME Polska oraz przelot w to miejsce dla dwóch osób ufundowany przez FLY AWAY TRAVEL • wyjazd do Pragi dla dwóch osób z Orbis Transport. Informacje praktyczne • Dojazdy (Warszawa – Monachium) Samochodem: 1) Warszawa–Wrocław–Zgorzelec–Drezno–Norymberga
Podczas gdy u nas rządząca do niedawna koalicja ugrzęzła w piachu, między innymi z lęku przed forsownym marszem Polski do Europy, to sama Europa nabrała wigoru. W UE nareszcie toczy się spór nie o rozmiary bananów, lecz o ostateczny kształt i duszę tej europejskiej Rzeczypospolitej, która – zgodnie z wizją Joschki Fischera – w wieku XXI będzie federacją ponad trzydziestu „stanów”. Ze wspólną walutą, wspólną polityką zagraniczną, być może też z wyłanianym w powszechnych wyborach prezydentem Europy. Jej państwa członkowskie nie będą już ani narodowe, ani suwerenne w tradycyjnym znaczeniu.
Proszę sobie wyobrazić: Komitet Centralny Polskich Katolików, organizacja wierzących świeckich, co cztery lata urządza Zjazd Kościoła. Zaprasza setki prelegentów z diametralnie przeciwstawnych obozów i środowisk i na kilkuset podiach poddaje dyskusji wszystko z wszystkimi. Wierni mówią, a hierarchowie słuchają. Przedstawiciele rebelianckiej organizacji Kościoła oddolnego urządzają ekumeniczną komunię z udziałem katolików i protestantów. Prymas się boczy, ale bierze udział w Zjeździe, ponieważ jest to jedno z ważniejszych wydarzeń religijnych, intelektualnych i politycznych w kraju.
katolików upowszechnia. Na hamburskim Zjeździe Katolików nie było jakichś specjalnych polskich akcentów. Ale to nic nowego. Od 1965 r., gdy ewangelicy rozpoczęli dialog na temat uznania granicy na Odrze i Nysie, a niemieccy biskupi raczej chłodno odpowiedzieli na sławny list biskupów polskich, publiczna rozmowa polsko-niemiecka toczy się raczej na podiach protestanckich Zjazdów Kościołów niż na Zjazdach Katolików. Adam Krzemiński z Hamburga
jak Ewa Łętowska, Tadeusz Zieliński i Adam Zieliński”. Poseł AWS: „Nie widzimy powodu, aby na to stanowisko popierać takich właśnie czynnych polityków”. • Po strajku powszechnym w Norwegii należy w kolejności oczekiwać strajku bankierów szwajcarskich, na koniec zaś
Zarówno Niemcy jak i Polacy są nadmiernie zajęci swoimi własnymi sprawami i dlatego przegapiają kolejne okazje mądrego ułożenia wzajemnie korzystnych interesów. Symboliczne gesty nie wystarczą.
. Najwyższy czas, bowiem na tle zawirowań w CDU to właśnie SPD i Zieloni są dziś motorem polskiego wchodzenia do Europy. Uznanie tego faktu jest też częścią dzisiejszego „ducha Gniezna”.Adam Krzemiński
Chemnitz to coś jak Legnica – zapyziałe miasto na prowincji. W czasach NRD raz na rok – jako Karl-Marx-Stadt, etapowe miasto Wyścigu Pokoju – było przez jeden dzień w centrum uwagi całego bloku, potem dalej zapadało się w sobie. Dziś, odnowione i podmalowane, już o szóstej po południu jest jak wymarłe. W połowie marca jednak Chemnitz zafundowało sobie teatralny skandal.
Miejscowy teatr zaprosił Adama Hanuszkiewicza, by wystawił „Fausta”. Niemal trzydzieści lat po legendarnej „Balladynie” mistrz Adam pociął „Fausta” na kawałki i posklejał na nowo – co w języku postmodernistów nazywa się dekonstrukcją – najbardziej
Helmut Kohl wrócił do Bundestagu, zasiadł w trzecim rzędzie, trochę posiedział i wyszedł. I na tym przedstawienie się skończyło. Na kilka dni przed jego 70 urodzinami (3 kwietnia) wokół „kanclerza zjednoczenia”, „drugiego Bimarcka”, wieloletniego przewodniczącego CDU jest chłodno i pusto. Zaś niemiecka chadecja, ciężko poturbowana przez aferę lewych kont, znajduje się w samym środku wewnętrznej rewolucji.
bojkotem niemieckich firm w USA ustąpiła międzynarodowym naciskom. To bardzo ciasne i jednostronne spojrzenie. Byłoby błędem niedostrzeganie moralnego wymiaru porozumienia w sprawie robotników przymusowych i dobrej woli partii koalicyjnych SPD i Zielonych, które jeszcze w kampanii wyborczej 1998 r. zapowiadały załatwienie tej sprawy. I słowa dotrzymały.Adam Krzemiński
Brak na spotkaniu gnieźnieńskim prezydentów Czech i Ukrainy pozostawił wyraźną szczerbę na obchodach tysiąclecia synodu gnieźnieńskiego i spotkania Ottona III z Bolesławem Chrobrym u grobu św. Wojciecha. Prezydent Kuczma zamiast do Gniezna pojechał na miejsce katastrofy górniczej, a prezydent Havel jest chory. Niemniej brak akurat tych obu szefów państw tak w katedrze gnieźnieńskiej, jak i w czasie debaty telewizyjnej prezydentów symbolicznie pokazał, że konstrukcja jednoczącej się Europy wciąż jeszcze jest chybotliwa, a siły wyższe mogą pokrzyżować to, co zaplanują ludzie.
W tysiąc lat od pamiętnego zjazdu w Gnieźnie spotykają się tam prezydenci naszej części Europy, a wkrótce po nich – premierzy. Co będą mieli sobie do powiedzenia? Szkoda by było takiej okazji na okolicznościowe pustosłowie.
Europa bombarduje Austrię po części ze strachu przed sobą. Nie przed nowym Hitlerem, którym Jörg Haider nie jest, ale przed narodowymi populistami w pozostałych krajach UE, którzy chwytają wiatr w żagle (patrz „Parada słoni”, s. 38). Ta bitwa o Austrię jest więc bitwą o Europę, ale kto chce, może w niej widzieć powtórkę bitwy pod Sadową (1866), kiedy to Otto Bismarck, jak mówiono wówczas, „wyrzucił Austrię z Niemiec”. Skoro tak – można usłyszeć w Wiedniu nie tylko od zwolenników Partii Wolnościowej, ale i od wielu chadeków – to zabierzemy swoje manatki i zostawimy całą tę Unię samą sobie.
, austriacką literaturą. Wiele z tego pozostanie w pamięci Europejczyków, gdy już zmora Haidera minie. Inna sprawa, że nikomu nie warto życzyć, by właśnie tą drogą zajmował miejsce w europejskiej wyobraźni. Adam Krzemiński z Wiednia
Panuje przekonanie, że Republika Federalna trzęsie się w posadach: najpierw sprawa Kohla, potem kryzys w CDU, a obecnie kryzys państwa. I tak, i nie. Na dobrą sprawę jesteśmy świadkami normalizacji Niemiec. Społeczeństwo lubujące się w demokracji feudalnej – wiernie dotychczas grupujące się wokół kanclerzy i premierów landów, niczym wokół cesarzy i książąt udzielnych – dziś ogłasza suwerenność. Uczestniczy w wielkiej ogólnospołecznej debacie na temat polityki i moralności, a media dobrze sprawują funkcję kontrolną. Czego chcieć więcej?
najbliższej przyszłości żadna partia w Niemczech nie będzie rządzić bez przerwy przez 16 lat, to tym lepiej. Chyba że w Bawarii. Tam CSU jest u władzy od pół wieku, to taka specyfika. Mój Boże, gdy tam kiedyś pęknie kocioł... Ale to już zupełnie inna historia. Adam Krzemiński z Berlina
Co powiedziałby Jerzy Turowicz o wniosku grupy dziennikarzy, by lustrację rozszerzyć na wszystkie media w Polsce, publiczne i prywatne? Zmarłemu rok temu redaktorowi naczelnemu „Tygodnika Powszechnego´' nikt tego pytania już nie zada. Niewykluczone że gdyby żył, lustratorzy zajęliby się i nim. Turowicz jest symbolem pewnej tradycji polskiej inteligencji, która w szermierzach lustracji budzi podejrzliwość.
doskonale sprawdzającej się w społeczeństwach typu zachodniego. Jest to rola inicjatorów poważnej debaty publicznej na ważne dla społeczeństwa tematy. Ważkich kwestii nie brakuje: przyszłość państwa narodowego, współczesne rozumienie tożsamości narodowej (zobacz artykuł Adama Krzemińskiego s
Na progu XXI wieku Europa jest w jakiejś dziwacznej schizofrenii. Z jednej strony jednoczy się i homogenizuje, z drugiej wciąż pielęgnuje autyzm kultur narodowych.
kultury narodowej. Radość w Gdańsku z Nagrody Nobla dla Grassa była większa nie tylko niż w Warszawie, ale i – można by rzec – niż we Frankfurcie nad Menem. Wyraźnie to Niemcom powiedział Adam Zagajewski w obszernym szkicu dla „Frankfurter Allgemeine”. „Wy nigdy nie
Skierowanie sprawy tajnych kont CDU do prokuratury jest dla Helmuta Kohla osobistym dramatem. Po szesnastu latach kanclerzowania już wchodził do historii jako postać pomnikowa, kanclerz zjednoczenia i wielki Europejczyk. W jednym szeregu z Konradem Adenauerem – autorem pojednania Niemiec z Francją, i Willym Brandtem – symbolizującym pojednanie z Polską. Tymczasem, niezależnie od tego, ile jeszcze doktoratów honorowych otrzyma były kanclerz, jego historyczny wizerunek będzie trochę pokancerowany.
Nagrany przez kubańskich emerytów album „Buena Vista Social Club” rozszedł się w ponad trzech milionach egzemplarzy, a film Wima Wendersa pod tym samym tytułem jest wydarzeniem kultowym w USA i Europie. Skąd ta moda na rytmy z wyspy Fidela? Czy stąd, że muzyka po raz kolejny przetrwała politykę?
Przyszłość właśnie się zaczęła. Ale więcej w związku z nią mowy o końcach czegoś, co było, niż o początkach tego, co będzie: koniec historii i ideologii; koniec słowa drukowanego i pracy, koniec chłopstwa i klasy robotniczej, koniec państwa narodowego i narodowych literatur; koniec fotografii, malarstwa i teatru; koniec uczuć i psychoanalizy; koniec utopii (poza zjednoczeniem Europy), humanizmu, rodziny, szkoły; i wreszcie – skoro da się przeszczepiać „moduły świadomości” człowieka do nowego cielesnego pokrowca jakiegoś sklonowanego sobowtóra – koniec śmierci. Oto tylko garść „końców” wypisanych z licznych szkiców i książek.
Na Białorusi czas cofnął się do lat siedemdziesiątych. W małych klitkach przesiadują nieufne grupki opozycji. W niedogrzanych salach stalinowskich domów kultury zbierają się na odczyt uczestnicy latających uniwersytetów. Najbardziej znany na świecie białoruski pisarz - Wasilij Bykau - wyjeżdża demonstracyjnie do Finlandii i w niezależnym wydawnictwie publikuje książkę odrzuconą przez wydawnictwa oficjalne. A gdy przywódca kraju jedzie na lotnisko, zamyka się drogę. Rozstawieni co kilkaset metrów milicjanci w panterkach i z kałasznikowami spychają samochody na boczne drogi, by nikt nie zajrzał prezydentowi Łukaszence za firanki.
Od kilku tygodni wspomnienia Marcelego Reicha-Ranickiego znajdują się na szczycie niemieckich list bestsellerów. Niemcy kupują "Moje życie", by zanurzyć się w biografii polskiego Żyda, wychowanego od ósmego roku życia w Berlinie, który tuż przed "nocą kryształową" 1938 został - jako polski obywatel - wyrzucony z III Rzeszy.
W trzy miesiące po prezentacji niemieckiego oryginału staraniem gdańskiego wydawnictwa Oskar nowa książka Güntera Grassa ukazała się również w polskim przekładzie. "Moje stulecie" to koronkowa układanka stu opowiadanek z dziejów kończącego się właśnie "niemieckiego wieku".
Frankfurckie Targi Książki to największe na świecie monstrum słowa drukowanego. I z roku na rok coraz większe. Na 190 tys. metrów kw. 6643 wystawców ze 113 krajów zaprezentowało 385 275 tytułów, w czym 89 440 to nowości przetrzymywane specjalnie na Targi. Błądzący po tym oceanie książek - w tym roku było 300 tys. zwiedzających - orientują się według latarni morskich kilku głównych wydarzeń medialnych.
W Austrii nastąpiło polityczne trzęsienie ziemi, po którym najprawdopodobniej wszystko wróci w stare koleiny. Wprawdzie FPö, populistyczna Partia Wolności Jörga Haidera, odniosła kolejny sukces wyborczy, wysuwając się na drugie miejsce, to jednak trwająca od 13 lat wielka koalicja socjaldemokratycznej SPö i chadeckiej öVP może się nadal utrzymać. I to jest właśnie główny problem: w Austrii od lat polityczna zmiana jest praktycznie niemożliwa.