Pewnego dnia ubiegłoroczne trampki twego dziecka okazują się wieśniackie, a wymarzony tak niedawno rower - całkowicie obciachowy. Nagłej i nieodwołalnej dyskwalifikacji ulegają elementy przyodziewku, zabawki i gadżety. Plastikowa wersja bohatera kreskówki, koszulka o określonym kroju, komputer o imponującej przed chwilą pamięci operacyjnej żyją rok, ba, sezon. Z pewnością wielu dorosłych dowiaduje się właśnie, że hitowe w minionym roku szkolnym plecak i piórnik są już kompromitujące. Współcześni rodzice (również ci, którzy odnajdują niekłamaną radość w konsumpcji i podążaniu za modą) zauważają, że dzieci - bardzo powszechnie, już kilkuletnie nawet - wdają się w coraz gwałtowniejszą pogoń za przedmiotami, zaś satysfakcja z ich posiadania trwa absurdalnie krótko. Walczyć z tym czy - wzorem niektórych socjologów - poprzestać na konstatacji, że najmłodsza generacja to już zupełnie nowe społeczeństwo: zbiorowość doskonałych konsumentów?
współfinansowanych przez 'Politykę' badań, prowadzonych przez Instytut ARC Rynek i Opinia w 1998 i 1999 r. 1. Styl życia i zachowania konsumenckie młodzieży (badania prowadzono techniką wywiadów grupowych) 2. Młodzież a kultura masowa (sondaż wśród 1081 nastolatków). Przebieranka Co ostatnio pojawiło się, a co
Pół wieku temu, 22 lipca, "w słoneczny, bezchmurny dzień załogi budowniczych Nowej Huty zebrały się przy baraku kierownictwa, który przybrany był zielenią i czerwonymi transparentami. Zaproszeni przez załogę, przyszli także mieszkańcy pobliskich wiosek. Od strony Bieńczyc nadjechał pierwszy parowóz. Udekorowany był zielenią, a jego front zdobił portret Prezydenta Bieruta". Ledwie miesiąc wcześniej rozpoczęło się Wielkie Doświadczenie. Pierwsze w Polsce, prawdziwie socjalistyczne miasto, spojone z życiodajnym kombinatem, miało być piękne i szczęśliwe. W pięćdziesiąt lat później - spracowane i zasłużone w bojach o zupełnie inną niż tamta wymyślona, detalicznie zaprojektowana szczęśliwość - żyje w nerwowym, napiętym oczekiwaniu, w przeczuciu, że ktoś w końcu powie: - Eksperyment zakończony, dziękujemy.
Pewnie na zawsze pozostanie tajemnicą, kto pierwszy umieścił na kiju imitację człowieka i dlaczego w ten właśnie sposób postanowił opowiedzieć innym o swoich doświadczeniach, refleksjach, emocjach. Wiadomo jednak, że ludzie zawsze odnajdywali przyjemność i w oglądaniu, i w przedstawianiu animowanych historyjek, że ten rodzaj twórczej ekspresji - lalki, kukiełki, marionetki - towarzyszył niemal wszystkim cywilizacjom
Spotkań), i Ewa Żukowska (ich komisarz), i Krzysztof Rau (jak wspomniano - admirator), w dziecięcych teatrach odnajdują szczerość, świeżość i radość tworzenia. - Przyjeżdżam tu - mówi Krzysztof Rau - upewnić się, że to wszystko jest jeszcze w teatrze możliwe. Kontakt z amatorstwem nie skażonym żadnymi
Papieski helikopter, tłum - rozmodlony bądź wiwatujący, przemówienia, misternie przygotowana liturgia. Codzienne relacje mediów z pielgrzymki Jana Pawła II siłą rzeczy skupiają się zwykle na padających z ołtarzy słowach i celebracjach. Tymczasem dramaturgię owych spotkań budują również długie godziny gromadzenia się kilkusettysięcznych tłumów, noce wypełnione cichym wyczekiwaniem jednych i gorączkową krzątaniną drugich. Wokół miejsc celebry bujnie wyrasta doraźna infrastruktura. Podczas kilku godzin między zmierzchem i brzaskiem (spędziliśmy taką noc z 9 na 10 czerwca w Siedlcach) można zaobserwować, jak bardzo oryginalnym zdarzeniem kulturowym jest papieska wizyta, ze swą logistyką, plastyką, zwyczajowością.
Wydawać by się mogło, że nie ma nikogo, kto nie znałby odpowiedzi na tytułowe pytanie, które było również hasłem dwudniowej (22-23 maja 1999 r.) konferencji w warszawskim hotelu Sheraton. Jednak współczesny człowiek coraz częściej zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak, że w gruncie rzeczy stajemy się cywilizacją zagubioną i nieporadną wobec najbardziej elementarnego z elementarnych zadań: wychowania potomstwa. W jakim stopniu można liczyć na pomoc nowoczesnej psychologii?
Dziesięć miesięcy oczekiwania na miejsce w państwowym zakładzie pomocy społecznej to ogólnopolska średnia. W takich miastach jak Łódź, gdzie ludzie w wieku emerytalnym stanowią już prawie 30 proc. mieszkańców, prowadzi się dziś zapisy chętnych na 2005 r. i 2006 r. U felicjanek w Warszawie czeka się dwa lata, chyba że zdarzy się taka wiosna jak tegoroczna. Z powodu epidemii grypy odeszło w ciągu miesiąca 14 pacjentek, kolejka się skróciła.
na listę placówek opiekuńczych prowadzoną przez wojewodę. Z jednej strony poddaje się w ten sposób kontroli, z drugiej - zyskuje licencję i szansę, że jego usługi wykupi na zasadzie umowy starosta. Od 1 stycznia 1999 r. to właśnie powiaty mają w swej gestii organizację opieki społecznej i mogą
W nowogródzkiej siedzibie Związku Polaków na Białorusi byliśmy pod koniec sierpnia ubiegłego roku. - Gdyby nie kłopot, to dziesięć tornistrów. Dla naszych dzieci, które idą do pierwszej klasy - prosiła nieśmiało skromna, sędziwa pani Zofia Boradyn, przewodnicząca miejscowego oddziału. Tornistry pojechały. Ale polskiej pierwszej klasy w Nowogródku nie ma. I nie będzie pewnie wymarzonej przez panią Zofię polskiej szkoły. Tadeusz Gawin, przewodniczący Związku, za zorganizowanie pikiety w tej między innymi sprawie został niedawno ukarany wysoką grzywną.
Jest ich w Polsce około dwudziestu pięciu tysięcy. Zgromadzone w ponad stu instytutach zakonnych prowadzą przedszkola i szkoły (z liceum niepokalanek w Szymanowie pochodzą fotografie), domy dla chorych, starych, bezdomnych, pracują jako pielęgniarki, organistki, katechetki. 1400 dokonało wyboru, który dzisiejszemu rozgadanemu i rozpalonemu namiętnościami światu wydaje się szczególnie dziwny, anachroniczny, radykalny. Zamknięte w 86 klasztorach kontemplacyjnych modlą się i milczą. Nawet jednak tam, gdzie - wydawałoby się - intensywnie żyją życiem świeckich, nawet te wykształcone, nowoczesne profesjonalistki rzadko dopuszczają obcych do swej klauzury, tej rozumianej dosłownie i tej duchowej. - One wiedziały o nas wszystko, my o nich właściwie nic - mówi Katarzyna, do niedawna przyodziana w granatowy fartuch uczennica szymanowskiego liceum.
Pod koniec 1997 r. Waldemar Kuczyński wpadł na pomysł pewnej - jak powiada - obywatelskiej inicjatywy. Postanowił namówić kilkaset osób - znawców rozmaitych dziedzin życia społecznego, by wspólnym wysiłkiem (wynagrodzonym jedynie "zadowoleniem z uczestnictwa w przedsięwzięciu") napisać "Księgę X-lecia Polski Niepodległej". Rzecz nabiera realnych, obfitych kształtów.
O istnieniu w Polsce lefebrystów, jak potocznie określa się księży i wiernych związanych z Bractwem św. Piusa X, szersza opinia usłyszała przy okazji mszy świętej odprawionej w starym, trydenckim rycie na oświęcimskim żwirowisku. Kim są? Ultrakonserwatywnymi katolikami czy może - jak chce część duchowieństwa - schizmatykami, ekskomunikowanymi przez Kościół rzymski? W zdecydowanej większości - wbrew temu, co podpowiada wyobraźnia - polscy lefebryści to młodzi, dobrze wykształceni mieszkańcy wielkich miast. Istotnym narzędziem kontaktów jest dla nich Internet.
Można powiedzieć, że człowiek uzależnił się od świni.
kalendarium wydarzeń. Zaczyna się ono 1 lutego 1988 r. Podwyżka cen. A potem – znany już scenariusz: Bydgoszcz, Stalowa Wola, Nowa Huta, Gdańsk... Byłoby nieprzyzwoitą przesadą twierdzić, że to świnia doprowadziła Polskę do wolności, ale jakże nie zauważyć, że jej obecność, a właściwie
Wiadomość, że do miasteczka przyjedzie autentyczny Jacek Malczewski, budzi zwykle spore zainteresowanie. Czasem zgłosi się redaktor lokalnego radia z pytaniem, kiedy nadarzy się sposobność osobistej rozmowy z artystą, bo przydałoby się zrobić wywiadzik. Czasem - zjawi się starszy pan z lupą i godzinami, z zachwytem właściwym najdociekliwszym koneserom sztuki, będzie wpatrywał się w szczegóły szkicowanego piórkiem "Pędzącego zaprzęgu".
kolekcjonerskiego bakcyla zaszczepili mu właściciele jednej z krakowskich galerii, Ewa Kędzierska i Konstanty Węgrzyn. Mimo uzupełnianej teraz intensywnie edukacji w dziedzinie sztuki, ocenia się skromnie: - Jestem wciąż raczej fanem niż koneserem malarstwa. A jednak dokonał tego, czego nie dokonał do
Lunapark Europa stoi na warszawskich Stegnach, na smutnym, wytarganym przez wiatry śródmiejskim stepie i wygląda jak niespełniona obietnica wielkiego karnawału.
Gdyby nie dyskusja wokół pewnej niewielkiej książeczki, wydanej pod koniec ubiegłego roku przez Polską Agencję Informacyjną, nikt pewnie nie zainteresowałby się do dziś, co się dzieje w PAI. A jest to instytucja nader ciekawa, zważywszy i jej 30-letnią historię, i ewolucję po 1990 r., i choćby fakt, ilu się tam przez ostatnie lata zmieniło prezesów, wiceprezesów i członków załogi.
Barbie (ulubiona lalka dziewcząt) pławi się w różowym dobrobycie swego domu z „romantycznym kominkiem i dyskretnie oświetloną sypialnią”. Action Man (ulubiona figurka chłopców) przedziera się przez dżunglę, pustynię, a nawet kosmos, staczając zażarte pojedynki z wrednym doktorem X. Dzieci dostają dziś do zabawy gotowe, ściśle zaprogramowane światy.
Świetliste, zdobione wodotryskami promenady. Rozległe handlowe centra, kapiące niklem i chromem, niczym srebrem i złotem. Super- i hipermarkety. Wielkie, hektarowe iluzje raju.
, badacz z katedry marketingu Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczy, że merchandising to jakby wiedza tajemna, dająca odpowiedź na trzy pytania: 1. Jak ułatwić zakupy klientowi? 2. Jak sprzedać jak najwięcej, jak najszybciej, przy jak najniższych kosztach (czyli zatrudniając
W przedostatnią sobotę listopada Piotr Guział, warszawski radny z listy SLD, stanął na progu kościoła wraz ze swą narzeczoną Martą Paulą Budaszewską, by zawrzeć pierwszy w Polsce ślub konkordatowy. Zniesienie obowiązku oddzielnego ślubowania przed kapłanem i urzędnikiem stanu cywilnego stało się faktem - to oczywiste następstwo ratyfikacji konkordatu. Wkrótce najprawdopodobniej większość sejmowa przegłosuje zaprojektowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelę do prawa rodzinnego, wprowadzając instytucję separacji, rozumianej jako rodzaj rozwodu bez możliwości powtórnego ożenku. Czy zmiany prawne wychodzą naprzeciw, czy też stają na drodze przeobrażeniom ostatnich lat w polskiej obyczajowości? Innymi słowy: jak się Polak dzisiaj żeni i jak (ewentualnie) rozstaje? Jak załatwia najważniejsze w swoim życiu sprawy, bo - niezbicie wynika to z wszelkich badań socjologicznych - małżeństwo i rodzina są sensem życia, celem, wartością i źródłem radości dla większości rodaków.
się przyjmie. Ewa Ratz z Błonia na Boże Narodzenie ma już czwórkę chętnych do konkordatowego', ale są i tacy, którzy niejako na wszelki wypadek rezerwują termin cywilnego'. Wiadomość, że konkordatowe małżeństwo można będzie rozwiązać za pomocą tradycyjnego rozwodu (choć, oczywiście, rozwód nie
W sześć tygodni od wyborów Warszawa nie ma władz. Jej skomplikowana struktura administracyjna (pięć szczebli samorządowych!) uważana jest za światowe kuriozum. Na to nakłada się skomplikowany polityczny układ warszawski. Spróbujmy rozszyfrować, kto dziś rozdaje karty w stolicy.
Do katolickich księży, którzy z biskupiej nominacji pełnią funkcję egzorcystów, coraz liczniej zwracają się osoby przeświadczone, że są we władzy szatana. Niekiedy - po bezskutecznym leczeniu psychiatrycznym - rzec można: beznadziejne przypadki.
Ludzie w sąsiednich wsiach, gdzie teraz dotarła sława ciemnoskórego radnego, dziwią się czasem: – Nie mieli tam podobnego białego? I zaraz sami sobie odpowiadają: – Widać nie mieli.
Represjonowani, internowani, więzieni i szykanowani w stanie wojennym usiłowali powołać ogólnopolską organizację. W efekcie rozlicznych spotkań i narad w sierpniu powstały, a teraz ubiegają się o rejestrację, dwie osobne, zdecydowanie sobie niechętne federacje. Jedną z nich można nazwać "zielonogórską" zaś drugą "radomską".
Trzysta lat temu polscy królowie słali na Ruś Moskiewską złocone flasze i zdobione kamieniami czapraki. Pięćdziesiąt lat temu z Muzeum Narodowego w Warszawie wyekspediowano w tamtym kierunku srebra dla generalissimusa. Dziś wystarczy kordzik, wazon z Włocławka i flaszka wódki Chopin.
Muzeum Narodowym też niczym szczególnym nie dysponują. Pani Ewa Martyna przypomina sobie tylko, że kilka lat temu na aukcję, zorganizowaną dla wsparcia rządu Tadeusza Mazowieckiego, przytargano dwa gigantyczne kły słoniowe z dedykacją dla przewodniczącego Rady Państwa. Ktoś to kupił. W muzeum zresztą
W powrotnym pociągu do Polski białoruski pogranicznik niespiesznie przegląda dokumenty: - W Nowogródku byliście? - mimo że to środek nocy, wydaje się być usposobiony do dłuższej rozmowy. - Ano byliśmy, zbliża się rocznica, przyjedzie sam prezydent Łukaszenko, trwają wielkie przygotowania. Adam Mickiewicz, pan wie zapewne, nasz wieszcz narodowy... - Wasz? Chyba raczej nasz. Przecież wtedy tutaj była Rosja, czyż nie? - na twarzy pogranicznika rozkwita trudny do odszyfrowania uśmiech. Kpi, prowokuje, czy też - jak wielu mieszkańców Białorusi - gorączkowo usiłuje uporządkować swoją historyczną i narodową świadomość? Jubileusz 200-lecia urodzin poety robi tam sporo zamieszania.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko z początkiem żniw ogłosił tzw. tryb nadzwyczajny funkcjonowania państwa. "Osobyj reżim". W państwowej telewizji, podporządkowanej prezydentowi prasie, oficjalnym radiu odbywa się wielki propagandowy "bój o urodzaj". Bitewna frazeologia, potoki statystyk, kombajniści - rekordziści. Ale przede wszystkim troskliwy gospodarz, co dnia - niczym deus ex machina - lądujący helikopterem wśród łanów. Dla wielu mieszkańców Białorusi to farsa, której się wstydzą, dla większości jednak (bo prezydent cieszy się poparciem większości) kojący powrót w przeszłość.
pojawiła się pogłoska, że prezydenckie Niwy pochodzą z kradzieży. Na Białorusi przepadł kolejowy transport 96 samochodów reeksportowanych z Niemiec do Rosji. Wybuchł skandal, przyjeżdżali Rosjanie. Jakoś jednak szybko ucięto sprawie łeb. Guliajew obliczył, że wartość prezydenckich podarków wynosi: 1
Czerwone tarcze z białymi literami FWP są jak znamiona cywilizacji, która bezpowrotnie odchodzi w przeszłość. Coraz ich mniej w polskich kurortach i wczasowiskach, gdzie znaczą piękne, niekiedy budowane na początku naszego wieku, secesyjne pensjonaty o mniej lub bardziej wdzięcznych nazwach typu "Kryształ VII" lub "Błyskawica IV". I po gierkowsku luksusowe bloki: "Hyrny" albo "Posejdon". Pozostałości po wypoczynkowym imperium, po specyficznej cywilizacji, w której obowiązywały określone prawa, obyczaje, stroje, jadłospisy.
Wakacje: pora na odreagowanie stresów. Na ucieczkę od problemów codzienności, a przede wszystkim od roboty. To tam codziennie stajemy wobec sytuacji, które wydają nam się zagrożeniem. To tam raz po raz serce łomocze, dłonie pocą się, w skroniach pulsuje krew. Nasz organizm - jak organizm każdej żywej istoty - wobec zagrożenia przygotowuje się do walki lub ucieczki. Tyle że człowiek nie zawsze walczy, nie ucieka, dusi w sobie tego robala i przypłaca to zawałem, nadciśnieniem, wrzodem żołądka. Ze statystyk medycznych i psychologicznych obserwacji wynika, że Polacy są społeczeństwem bardzo zestresowanym i kiepsko sobie ze stresami radzącym. Nawet podczas urlopów robimy bardzo wiele, by, zamiast od stresów uciec, nabawić się dodatkowych.
Szlagierem obecnego lata jest kapuścianka. Ową zupę, wytworzoną głównie z głąba pospolitej kapusty, jedzą wszyscy: świat biznesu i reklamy, sfery polityczne i artystyczne, a za ich przykładem szerokie masy. Odchudzająca dieta oparta na kapuściance jest zjawiskiem interesującym. Mniej z kulinarnego, bardziej z socjologicznego punktu widzenia.
Ostateczne wyniki tegorocznego konkursu na stypendium – nagrodę naukową POLITYKI, ogłosimy podczas uroczystej gali 23 października. Spośród 14 finalistów wyłonimy pięcioro zwycięzców.
Dlaczego psychoterapia, szczególnie wśród młodszego pokolenia, zyskała status nieomal koniecznego zabiegu dla higieny psychicznej? Na to i inne pytania odpowiada psychiatra i psychoterapeuta Sławomir Murawiec.
wiele innych pytań w rozmowie z Ewą Wilk odpowiada dr hab. nauk medycznych Sławomir Murawiec, psychiatra i psychoterapeuta z wieloletnim doświadczeniem w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. *** Dziękujemy, że słuchasz naszych podkastów. Powstają one dzięki wsparciu cyfrowych prenumeratorów. Ciesz się dostępem do wszystkich, także specjalnych materiałów „Polityki”, i dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.