Archiwum Polityki

Kwartet przegranych

1 minuta czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
[dobre]

Czterdzieści lat po premierze „Kto się boi Virginii Woolf” Edwarda Albee’go pozostaje jedną z najbardziej pociągających partytur repertuaru scen. Ta noc upokorzeń, jakim starzejąca się para poddaje siebie i swych młodszych o pokolenie gości, by zagłuszyć życiową klęskę, rozpacz i lęk – to misterny koncert uczuć; agresja krzyżuje się tu z bezbronnością, wulgarność z tkliwymi gestami. Trzeba świetnej dyspozycji aktorskiej, by wygrać wszystkie nutki. W warszawskim Powszechnym wspaniale wychodzi to Markowi Kondratowi: jego poskładany z ran czterdziestoparolatek, przegrany zawodowo, ambicjonalnie i uczuciowo, jest przynajmniej wciąż zdolny do spojrzenia bez złudzeń na świat, w którym przegrał. Jest koncertmistrzem w tym kwartecie. Sekunduje mu w młodszej parze Agnieszka Krukówna, gdy usiłuje małym mózgiem Żabci ogarnąć sens tej nocy Walpurgii i nie umie odegnać obaw. Krystyna Janda zbyt jednoznacznie może redukuje bohaterkę do wulgarnej, zapitej ofiary, rezygnując z perwersyjnej przyjemności prowokowania; jej pasywność utrudnia zadanie czwartemu w kwartecie Szymonowi Bobrowskiemu. Sprawna reżyseria wyrównałaby pewnie te dysproporcje; z celnym rozłożeniem akcentów w psychologicznym repertuarze mają dziś jednak kłopoty także twórcy bardziej doświadczeni, niż debiutujący w teatrze specjalista od kina akcji. (js)

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Kultura; s. 54

Maksimum treści, minimum reklam

Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!

Kup dostęp
Reklama