Nie zamierzam powiększać szeregów nostalgików, ale co prawda, to prawda: dawniej było łatwiej wymyślać dowcipy. Abstrakcyjne zwłaszcza. Na przykład o zakładzie karnym, którego pensjonariusze odśpiewali naczelnikowi w dniu urodzin sto lat! Wtedy to była czysta groteska: ponure bandziory i zbóje życzą przełożonemu stówy – za kratkami. Dzisiaj nikogo to już nie rozśmieszy. Do kryminału wędrują prezesi, dyrektorzy, posłowie. A wiadomo, jakie to eleganckie towarzystwo, jakie mają maniery. A czy naczelnik także nie może nagle stać się bohaterem jakiejś afery czy przekrętu? Gdzie optymista, który wykluczy taki wariant. Inny przykład: bajeczka o prawdomównym dziecku, wołającym na widok władcy: Król jest nagi! Tylko z tym teraz kłopot. Skąd bachor wie o goliźnie? Pewnie z podręczników jeszcze niewycofanych przez stróżów moralności.
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp