Adam Hodysz jako kapitan SB przekazywał tajne informacje Aleksandrowi Hallowi i Bogdanowi Borusewiczowi. Trafił za to do więzienia. Po 1989 r. został szefem gdańskiej placówki UOP. W 1993 r. odwołano go na polecenie prezydenta Lecha Wałęsy, którego opinia brzmiała jak wyrok: kto raz zdradził, będzie zdradzał dalej. Wałęsa miał pretensje, że Hodysz wykonał w 1992 r. polecenie ministra Antoniego Macierewicza i przekazał mu teczki agenta Bolka. – Wałęsa nie rozumiał, że Adam nie mógł nie wykonać polecenia przełożonego – mówi Aleksander Hall. – Spotkała go wielka krzywda, ale to człowiek skryty, nigdy się na ten temat nie wypowiada.
Hall do dzisiaj przyjaźni się z pułkownikiem Hodyszem (tego stopnia dosłużył się w UOP). – Mam olbrzymi osobisty dług wobec tego człowieka.
Dzięki jego odwadze Hall i Borusewicz wiedzieli o tym, że nastąpią aresztowania, o planowanych rewizjach, wreszcie o terminie wprowadzenia stanu wojennego. Hodysz działał roztropnie. Minimalizował ryzyko. Dlaczego pod koniec lat 70. postanowił przeciwstawić się machinie, której był ważnym trybem? Jego wersja jest prosta.
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp