Archiwum Polityki

Migracje bez niechęci

2 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj

W artykule „Jak pić kwas pruski” [POLITYKA 25] Marek Ostrowski udziela wyczerpujących odpowiedzi na wątpliwości i pytania nurtujące wielu Polaków zainteresowanych skutkami roszczeń „wypędzonych” Niemców.

Jednak pewne stwierdzenie budzi moje wątpliwości. Autor pisze, że na tereny poniemieckie „w ogóle mało kto z Polaków chciał na początku jechać”.

Jednak Wielka Historia Polski podaje: „Wiosną 1945 r. rozpoczął się samorzutny napływ ludności polskiej na ziemie poniemieckie. W pierwszym rzędzie przybywali Polacy z centralnej części państwa. Niektórzy przyjeżdżali na szaber, czyli po to, aby rabować opuszczony lub pozostający w posiadaniu Niemców dobytek, ale większość miała zamiar pozostać na tych terenach na stałe”. Sięgając do pamięci ludzi z mojego środowiska przypomnę również, że ludność wiejska z obszarów przeludnionych wyjeżdżała w poszukiwaniu lepszej egzystencji, a mieszkańcy małych miasteczek przenosili się dla zdobycia pracy, wielu oczekiwało stanowisk w administracji. Na własne oczy widziałem, jak ludzie w zatłoczonych pociągach przewozili swój skromny dobytek, jak dźwigali swoje bagaże i różny sprzęt przechodząc z jednego dworca na drugi, bo nie było jeszcze odbudowanych mostów na rzece Odrze we Wrocławiu. Poza tym instytucje i przedsiębiorstwa delegowały swoich pracowników do organizowania przedstawicielstw i delegatur. Także absolwenci skierowani do dużych miast dobrowolnie tam pozostawali, zdobywali stanowiska i to „przymusowe” miejsce pracy otwierało im nowe perspektywy życiowe.

Ta wielka wędrówka będąca w istocie przesiedlaniem się Polaków, i to samorzutnym, stwarzała im przecież nowe szanse rozwoju.

Polityka 36.2004 (2468) z dnia 04.09.2004; Listy; s. 41

Maksimum treści, minimum reklam

Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!

Kup dostęp
Reklama