Archiwum Polityki

Na biegunach

5 minut czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
NULL

Wyniki wyborów samorządowych w Polsce - przeczytałem w komentarzu jednego z naszych poważanych politologów - "wskazują, że rodzima scena polityczna normalnieje. Coraz wyraźniej kształtują się dwa wielkie bloki: SLD na lewo i AWS na prawo; zbliżamy się więc do sytuacji podobnej jak w Niemczech, Francji, Anglii, czy Hiszpanii"... Brzmi to pięknie, ale w niczym niestety nie odpowiada prawdzie. Nawet bowiem na parlamentarnych szczytach podziały polityczne we wszystkich wymienionych krajach służyć mają wzbogacaniu wachlarza stanowisk, a nie ich bezpłodnej polaryzacji. Gdy dochodzi do konkretnych problemów, głosowania dają więc pozornie niespodziewane wyniki. W takiej na przykład Francji: 17 stycznia 1975 r. wniosek Simone Veil (prawicowej deputowanej) o depenalizację aborcji uchwalony zostaje głosami części tylko prawicy i ogromnej większości lewicy. 9 października 1981 r. lewicowa propozycja zniesienia kary śmierci przechodzi 369 głosami, podczas gdy lewica miała ich tylko 330 i była w tej kwestii podzielona. Wiadomo skądinąd, że za wnioskiem socjalistów głosował dzisiejszy prawicowy prezydent Republiki Jacques Chirac.

Niespodzianki? A niby dlaczego? Chodzi przecież o meritum, interes kraju i obywateli, nie zaś o demonstrowanie za wszelką cenę swoich uraz, fobii i uprzedzeń. Tak dzieje się na szczeblu centralnym. Cóż dopiero mówić o władzach niższego rzędu. Każde zjednoczenie wysiłków obu stron postrzegane jest (i słusznie!) jako sukces społeczności lokalnych. Bo oto uda się być może nareszcie zespolić wszystkie siły do wspólnego działania. Remont kamieniczek na rynku przestaje być sprawą polityczną, staje się obywatelską. Dzięki temu przebiega szybciej i sprawniej.

Polityka 46.1998 (2167) z dnia 14.11.1998; Stomma; s. 106

Maksimum treści, minimum reklam

Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!

Kup dostęp
Reklama