Przed zalewem dezinformacji i fake newsów można się zabezpieczyć. Jak?
W jakim wieku wysyłać na lekcje języków dzieci i od którego momentu w dorosłym życiu szanse na biegłość są stracone?
Jeśli jakiś nauczyciel sądzi, że uczy miernoty, to bardzo się myli. To raczej system podstaw programowych i metod ich realizowania próbuje zamienić uczniów w miernoty, a oni się nie dają.
Bullying to jedna z najbardziej szkodliwych form przemocy rówieśniczej, nie można go bagatelizować – ostrzega psycholożka dr Małgorzatą Wójcik.
Rząd skierował do Sejmu projekt nowelizacji Karty Nauczyciela. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, nauczycielskie płace wzrosną już od stycznia dwutysięcznego roku średnio o 150 zł. Dalszy awans materialny będzie wynikał z nowych zasad awansu zawodowego.
Gdy minął pierwszy miesiąc roku szkolnego 1999/2000, okazało się, że nowe podręczniki są droższe, niż przewidywano, szkolne autobusy wyjechały na gminne drogi tam, gdzie samorządy kupiły je w porę za własne środki, a nauczyciele ciągle czekają na podwyżki.
"Stajesz się uczniem zupełnie nowej szkoły - gimnazjum. Dorosłym, samodzielnym, odpowiedzialnym. Dlatego koniec z dzienniczkiem. Zamiast niego dostajesz indeks, prawie taki jak mają studenci" - napisał minister edukacji w liście, otwierającym "Indeks gimnazjalisty". Barwnie ilustrowany zeszyt zawiera rubryki, przeznaczone na autoprezentację, dalej informacje o organizacji roku szkolnego i obowiązkowych przedmiotach, rubryki na oceny, opinie i korespondencję między szkołą a domem.
1 września czeka nowa szkoła! Maluchy idą do skróconej, sześcioklasowej podstawówki. Absolwenci szóstej klasy do trzyletniego gimnazjum. Gimnazjalistów jest 600 tys., zadebiutują w ok. 4,5 tys. szkół. Po staremu uczyć się będzie jeszcze ostatni rocznik ósmoklasistów oraz młodzież w szkołach średnich. Nauka w zreformowanych szkołach ponadgimnazjalnych - licealnych i zawodowych - rozpocznie się 1 września 2002 r. i będzie trwała trzy lata. Tymczasem związki nauczycielskie, nie czekając na pierwszy dzwonek, ogłosiły gotowość strajkową.
Nieporównywalny z poprzednimi laty tłok w księgarniach, rozczarowania po dojściu do półek, bałagan, pretensje i wielokrotne stanie w kolejkach po tytuły, których musi zabraknąć - takiej sytuacji spodziewają się we wrześniu na rynku książki edukacyjnej wydawcy i księgarze.
Noc przed maturą z polskiego, zamiast się wyspać, siedzimy przed internetem – syn, ja i maturzysta – geniusz komputerowy. Geniusz szuka tematów z polskiego, które w nocy mają przeciec do internetu. Tysiące maturzystów sterczy jak my. Na ekranie widać błagania: dajcie tematy dla Warszawy, dla Śląska. Zapłaciłem za nie kupę forsy i wam daję, ktoś oświadcza.
Maj to miesiąc egzaminów. Głównymi bohaterami są maturzyści; uczą się po nocach, doskonalą pomysły na ściągawki, spekulują wokół tematów-pewniaków, aby wreszcie po pokonaniu egzaminacyjnego stresu poznać smak pasowania na dorosłych. Tradycje i ceremoniały polskiej matury sięgają osiemnastego wieku! Ambitni studenci w maju przystępują do tzw. zerówek, czyli egzaminów we wcześniejszych terminach, poprzedzających czerwcową sesję.
Ambitni ósmoklasiści - i to jest zupełnie nowa tradycja, ukształtowana w latach 90. - finalizują egzaminy do wybranych liceów społecznych i testy do klas autorskich w liceach publicznych.
Zaś warszawskie siedmiolatki, które mają najambitniejszych rodziców, są już po egzaminach do pierwszych klas elitarnych niepublicznych podstawówek. Te ostatnie dla jednych są tylko ciekawostką obyczajową, dla innych - znakiem czasu. Dowodem, że Polacy rozumieją, iż najcenniejszym dobrem, jakie można dać dzieciom - bo zawsze procentującym i opornym na inflację - jest wykształcenie. Szczegółowe plany edukacyjne należy budować jak najwcześniej, już na etapie przedszkola. Nic więc dziwnego, że najbardziej zaangażowanymi uczestnikami wszystkich egzaminów są rodzice.
Są dwie wiadomości. Pierwsza - dobra. Będzie gimnazjum w małym nadmorskim Pobierowie, choć miało go nie być. Druga jest taka: gimnazjum będzie częścią Zespołu Publicznych Katolickich Szkół, jedynego w tej miejscowości. Taki jest wybór w Pobierowie.
Hasło wymyślono w Ministerstwie Edukacji Narodowej w listopadzie 1998 r.: reforma oświaty dotrze do gmin pomarańczowym autobusem. Wójtowie zapalili się do pomysłu, bo pojazdy miały być nowe i za darmo. Ale czas mija, gminy czekają, a MEN wciąż radzi nad Gimbusem - jak dźwięcznie ochrzczono ten autobus do przewozu gimnazjalistów. Powracają natomiast wspomnienia o przodku Gimbusa z epoki PRL - Osinobusie.
W ramach ćwiczeń oświatowych w mazurskiej gminie Dąbrówno odbyło się ostre strzelanie. Radni pod wodzą wójta wycelowali w jedną ze szkół podstawowych, ale pospolite ruszenie dowodzone przez nauczycieli dysponowało większą siłą ognia.
Najważniejsze decyzje dotyczące reformy edukacji już zapadły. Zaraz potem Biuro ONZ ds. Rozwoju (UNDP) opublikowało raport, który rzuca zupełnie nowe światło na sytuację i problemy polskiej oświaty.
W kilka dni po uzyskaniu prezydenckiej zgody na reformę ustroju szkolnego minister edukacji podpisał jedenaście rozporządzeń wykonawczych do ustawy i obiecał drugie tyle za miesiąc. Urzędnicy MEN nie tają, że chcą być prymusami wśród reformatorów: nie powtarzać cudzych błędów, zaś własne wtopić w pejzaż powszechnego bałaganu, jaki zapanował od początku roku. Ale chyba to się nie uda.
Prezydent podpisał ustawę o zmianie ustroju szkolnego od 1 września. "Aleksander Kwaśniewski nie chce blokować reform, które są konieczne i oczekiwane" - powiedziała minister Barbara Labuda uzasadniając tę decyzję. Tak więc 1 września obecni szóstoklasiści rozpoczną naukę w trzyletnim gimnazjum. Po nich następne roczniki. W klasach I-IV i w pierwszej klasie gimnazjum zaczną obowiązywać nowe programy.
Rozmowa z Henrykiem Pawłowskim, nauczycielem matematyki w IV Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Toruniu, promotorem olimpijczyków.
"Reforma? Ministerstwo wie, my - nie!" głosił jeden z transparentów nauczycielskiej pikiety pod Sejmem w dniu głosowania ustawy o reformie ustroju szkolnego. Urzędnicy MEN, pytani o konkrety na temat nowej sieci szkolnej, odpowiadają: "Gmina wie". A lokalne władze samorządowe zachowują się tak, jakby strzegły tajemnicy państwowej: wiedzą, ale nie powiedzą. Jeszcze mają czas, jeszcze "wszystko jest w toku uzgodnień".
Dotychczas czuli się pariasami budżetówki. Czy wkrótce staną się pariasami samorządów? Szum informacyjny wokół reformatorskich planów Ministerstwa Edukacji i lokalne przykłady oszczędzania na oświacie poprzez redukcję kadry szkolnej budzą wśród nauczycieli najgorsze przeczucia.
Włodzimierz Paszyński - absolwent polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1974 r. pracował jako nauczyciel; równocześnie aktywny działacz harcerski. W latach 80. związany z oświatą niezależną, czyli grupą ludzi, która wydawała "Tu teraz" - nauczycielską mutację podziemnego pisma "Kos", a później organizowała pierwsze, niekonwencjonalne licea społeczne (polonista w I SLO w Warszawie). Członek tzw. zespołu ekspertów oświaty (1980-81), który przygotowywał i prowadził negocjacje na temat reformy systemu edukacji z kierownictwem ówczesnego ministerstwa oświaty i wychowania. Dorobek zespołu został wydany drukiem i stał się zalążkiem zmian w oświacie, rozpoczętych po przełomie politycznym. W 1990r. powołany na stanowisko kuratora warszawskiego przez ministra oświaty w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, prof. Henryka Samsonowicza. Bezpartyjny. Jeden z ostatnich kuratorów z pierwszego rozdania. Twórca m.in. sieci szkół licealnych w tych dzielnicach Warszawy, gdzie ich nigdy nie było. Kompetentny i otwarty, cieszący się sympatią młodzieży (gdy inni wprowadzali restrykcje, on organizował koncerty rockowe w pierwszym dniu wiosny). Człowiek z autorytetem, uznawanym również w kręgach przeciwników politycznych.
NULL
Za rok, gdy obecni szóstoklasiści pójdą do I klasy gimnazjum, rozpocznie się reforma edukacji. Radykalna zmiana struktury szkolnictwa, programów i sposobów oceniania nastąpi w ponad 27 tys. szkół, gdzie pracuje ok. 600 tys. nauczycieli, uczy się ok. 8 mln dzieci, a jednym i drugim kibicują rodziny.
Kazimierz Kutz zemdlał przed komisją. Romana Polańskiego uznano za wariata. Krzysztof Kieślowski zdawał trzykrotnie, obiecując sobie, że jeśli się uda, rozdepcze własne okulary.