AGNIESZKA SOWA: – Gromadzenie to nałóg czy choroba?
WOJCIECH PISULA: – Syllogomania, czyli zespół patologicznego zbieractwa np. śmieci, jest opisana w literaturze medycznej, ale nie została włączona do międzynarodowej statystycznej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych ICD-10. W USA została jednak uznana za chorobę społeczną i wpisano ją do klasyfikacji amerykańskiej DSM.
Czy jeśli w czyimś domu mieszka duża liczba zwierząt, można go przypisać do tej grupy?
Patologiczne gromadzenie zwierząt jest odmianą tego zaburzenia. To animal hoarding. Mówimy oczywiście o ekstremalnych przypadkach: kilkadziesiąt, a nawet kilkaset psów na jednej posesji, cały dom zapełniony kotami albo szynszylami. Jak u nieżyjącej Violetty Villas, która zgromadziła w swoim domu 300 zwierząt. Głównie psów, ale także kotów i kóz.
Patologia zaczyna się wtedy, kiedy powoduje obniżenie poziomu funkcjonowania społecznego człowieka lub jego całkowitą dezorganizację, a tak jest w takich przypadkach.
Samotni
Co powoduje, że ludzie tak się zachowują?
Ludzie dotknięci tą przypadłością są przekonani, że ratują zwierzęta, że tylko ich obchodzi los bezdomnych psów, kotów, rzadziej – ptaków czy zwierząt gospodarskich. Zaczynają się z nimi identyfikować. Często nazywają je swoimi dziećmi. To w większości przypadków są samotne, starsze kobiety. U kobiet zachowania opiekuńcze są znacznie silniej wyrażone, a to one właśnie są motywacją do animal hoarding. Wszystkie swoje uczucia koncentrują na zwierzętach, które ewidentnie zastępują im relacje z ludźmi. A gromadzący stare przedmioty, często zwykłe śmieci, robią to dlatego, że uważają, że to wszystko może im się kiedyś przydać.