AGNIESZKA SOWA: – Dlaczego pies rozumie człowieka?
DOROTA SUMIŃSKA: – Bo nie ma innego wyjścia. Jest z człowiekiem najczęściej od pierwszych tygodni po urodzeniu, więc zamiast być znawcą innych psów, musi być doskonałym znawcą swojego właściciela. Celowo używam tego słowa, choć go nie lubię, ale najczęściej pies jest wyłącznie niewolnikiem. Pies jest naszym przyjacielem, ja do swoich mówię synku, córko, ale to niczego nie zmienia. Kiedyś nazywaliśmy rzeczy po imieniu, opiekun psa był jego właścicielem, panem. Ale jesteśmy hipokrytami i zmieniliśmy nazewnictwo, co nie wpłynęło na istotę łączących nas stosunków. Pies więc musi świetnie rozumieć tego swojego pana życia i śmierci, żeby sobie poradzić w ludzkim świecie, który nie ma nic wspólnego ze światem wilczym, a w konsekwencji psim. Nie ma jak wyjść z tej opresji, więc musiał się dostosować. I zrobił to doskonale.
Przeciętny opiekun psa też go rozumie?
Człowiek jako istota wiecznie niezadowolona nie dostosował się ani trochę i dalej udaje, że nie rozumie psa, bo nie rozumie również siebie i przedstawicieli własnego gatunku. Mimo że jest istotą społeczną, bardzo trudno mu odnaleźć się pośród innych ludzi, więc trudno od niego wymagać, żeby zrozumiał psa, który jest chyba najbardziej prostolinijną i najłatwiejszą do kontaktu istotą. Chce z niego zrobić zdalnie sterowaną zabawkę. O jakim psie mówi się dobry pies?
O posłusznym.
Właśnie. Jak nie spełnia oczekiwań swojego opiekuna, to jest złym psem, którego człowiek się pozbywa. Złego psa się nie chce. Człowiek nie umie zaakceptować tego, że pies jest psem, a nie człowiekiem. I za wszelką cenę stara się go ukształtować tak, żeby spełniał ludzkie oczekiwania, które wcale nie są zgodne z tym, czego on chciałby od życia.