PAWEŁ WALEWSKI: – Kręgosłup człowieka w momencie narodzin poddany jest brutalnej sile grawitacji. To musi być dla niego spory szok?
DR BARBARA DOBIES-KRZEŚNIAK: – Grawitacja działa na niego już na etapie rozwoju w wodach płodowych. Ale to rzeczywiście nie to samo, co funkcjonowanie w środowisku lądowym, w którym doświadcza się jej pełnej siły. W okresie prenatalnym płód ma pozycję zgięciową – jego kręgosłup przypomina kształtem literę C. Po urodzeniu będzie z wolna przekształcał się w podwójną literę S, aby mogły się w nim pojawić fizjologiczne krzywizny: wypukłość skierowana ku przodowi w odcinku szyjnym (tzw. lordoza szyjna), wypukłość skierowana w stronę pleców (kifoza piersiowa) oraz lordoza lędźwiowa.
Wielu rodziców korci, aby ten powolny proces przyspieszyć?
Korci, ale absolutnie nie powinno się tego wymuszać. Prawidłowy rozwój dziecka rozłożony jest na lata i nie ma powodu, by wyręczać lub poprawiać naturę, która naprawdę świetnie to zaplanowała (patrz wykres). Wszystko, co potrzebne do przekształcenia litery C w S, przychodzi stopniowo.
Nie ma więc sensu kłaść malucha na brzuchu?
Jest, bo to pierwsze ćwiczenie rozprostowujące literę C i moment, kiedy kształtuje się lordoza szyjna. Jednak niemowlę nie ma początkowo możliwości samodzielnej kontroli głowy i szybko się męczy. Jeśli reaguje na tę pozycję płaczem, to nie powinno się go w niej zostawiać na długo. Najpierw niech to będzie kilka–kilkanaście minut, a później – zależnie od tolerancji przez dziecko – można stopniowo ten czas wydłużać. Ale tu uwaga: dziecko, które się samodzielnie nie obraca, nie powinno spać na brzuchu, gdyż zwiększa to ryzyko nagłej śmierci łóżeczkowej.