MIROSŁAW PĘCZAK: – Jedna po drugiej ukazały się trzy twoje książki: „Trzecia płeć świata”, „Małżeństwa świata” i „Domy świata”. Każda z osobna dotyczy niby odrębnej problematyki, a jednak stanowią całość. Jak byś określił główne przesłanie?
WALDEMAR KULIGOWSKI: – Myślę, że to przesłanie zawarte jest we wstępie do drugiej z nich, poświęconej małżeństwom świata. Piszę tam, że żadna z tych książek nie jest i nie może być wyczerpującym katalogiem całej dostępnej wiedzy na temat płci, małżeństw czy domów, w jakich się żyje. To są raczej wprowadzenia do tych niezwykle szerokich zagadnień. Po drugie, bardzo ważne dla mnie było to, żeby nie popadać w egzotyzację, tzn. żeby nie przedstawiać opisywanych przeze mnie zjawisk i ludzi jako jarmarku dziwów. Wybrałem taką narrację, jaka towarzyszyłaby mi w opisie moich sąsiadów. Zależało mi też na tym, żeby opisywać teraźniejsze stany kultury, a nie to, co się działo dawno, dawno temu. No i wreszcie – po trzecie – moim celem było mądre uwrażliwianie na inne sposoby życia, inne sposoby odczuwania świata, a to z tego powodu, że mamy deficyt tego rodzaju uwrażliwiania, zarówno w programach nauczania od szkoły podstawowej, poprzez media, jak i całą debatę publiczną. Skupiamy się na czym innym, na rzeczach doraźnych, bieżących, w związku z czym potrzebujemy spojrzenia, które wyposaża w pewien dystans.
W „Trzeciej płci świata” opisujesz sytuację osób niebinarnych, homoseksualnych, transgenderowych w różnych społecznościach i tradycjach. Te dobrze znane antropologom fakty oswajania odmienności przypominane publicznie są jak prowokacja adresowana do obozu Zjednoczone Prawicy, która jest nieprzejednanym wrogiem LGBT+ i z tego powodu posługiwała się osobliwym terminem „ideologia gender”.