Dlaczego łatwiej wysłać misję na Księżyc, niż położyć rury kanalizacyjne? To pytanie wróciło jak bumerang, gdy tydzień przed lądowaniem indyjskiej misji Chandrayaan-3 na Księżycu w wieku 80 lat zmarł Bindeshwar Pathak – działacz społeczny, który milionom Indusów zapewnił kosmiczną wręcz poprawę warunków życia, wymyślając całkiem przyziemną instytucję: przyjazną dla środowiska, niewymagającą opróżniania latrynę. Utworzona przez niego w 1970 r. Sulabh International Social Service Organisation ma za sobą zbudowanie 1,5 mln toalet przydomowych, ponad 10 tys. toalet publicznych, ponad 30 tys. klozetów w szkołach i ponad 2 tys. łazienek wspólnych w slumsach. Ale przede wszystkim wywołanie zmiany w myśleniu o podstawowych potrzebach sanitarnych wszystkich, w tym najuboższych mieszkańców liczącego dziś 1,4 mld osób społeczeństwa.
Wynalazek Pathaka jest nie do przecenienia, choć z bliska nie prezentuje się imponująco. W delhijskim Sulabh International Toilet Museum, jednej z nielicznych instytucji muzealnych poświęconych historii sanitariatów, na podwórzu obejrzeć można kilka modeli wychodków, genialnych w swej prostocie. W ziemi dwa okrągłe i głębokie na około 2,5 m doły wyłożone cegłami, a w górnej części połączone kanałem dopływowym i wyposażone w małe otwory odprowadzające gazy do gleby. Oba nakrywane betonowymi płytami. Gdy jeden wypełni się odchodami, ich nadmiar przelewa się do drugiego, a w pierwszym zaczyna się naturalne kompostowanie. Po dwóch latach można zbiornik otworzyć, bakterie zdążą zmienić fekalia w bezzapachowy granulat, gotowy do rozrzucenia na polu albo wykorzystania jako biopaliwo.
Konstrukcje naziemne wychodków występują w kilku odmianach, dostosowanych do lokalnych warunków: kabinę można postawić z drewna, cegieł, juty albo słomy – materiałów łatwo dostępnych w najdalszych nawet wioskach.