Blogerka Chaheti Bansal ma 30 lat, indyjskie korzenie i kanał na Instagramie. Prezentuje na nim filmowe przepisy na potrawy wywodzące się z Azji. Mieszka w Kalifornii, a jej profil śledzi ponad 400 tys. internautów. Ich komentarze sprowadzają się zwykle do zwięzłych pochwał lub pytań o to, jakiego oleju używa. Ale kiedy przy jednym z filmów zamiast przepisu dołączyła komentarz, w którym domaga się usunięcia słowa „curry” z globalnego menu, pod postem i w mediach się zagotowało.
Blogerka wezwała do wymazania słowa, które w świecie utarło się jako popularny synonim indyjskiej kuchni. Jej zdaniem ma ono korzenie w brytyjskim imperializmie i używane jest błędnie jako zbiorcze określenie wielu potraw. Jej zdaniem nie wypada korzystać z tego wytrychu na opisanie indyjskiej kuchni, która – jak słusznie zwykło się mówić – zmienia się co 100 km. Bansal uważa, że słowo curry powinno zniknąć jako przykład kulturowego przywłaszczenia.
Curry wurst
Komentarz szybko rozszedł się w sieci, odnosili się do niego szefowie kuchni, właściciele restauracji serwujących potrawy z Indii w Wielkiej Brytanii i USA, nazywanych curry house – dom curry. Opinie wydali także językoznawcy.
Historia potwierdza, że Brytyjczycy, gdy przejmowali kontrolę nad południowoindyjskimi portami, zmienili zasłyszane w używanym tam języku tamilskim słowo kari w curry, po czym w połowie XIX w. zaczęli go używać na określenie wielu lokalnych potraw. Dziś tym słowem opisuje się posiłki podawane w aromatycznym sosie albo marynacie zawierającej kombinację przypraw.
Sam termin został tak zuniwersalizowany, że powszechnie używają go także Hindusi w Indiach. Ale nawet w przeciętnej knajpce curry będzie tylko jedną z kilkudziesięciu specyficznych dla regionu pozycji w poplamionej i wysłużonej karcie.