Moje miasto

Debata warszawska, czyli potyczka przed walną bitwą

Kandydatka na prezydenta Warszawy Krystyna Krzekotowska Kandydatka na prezydenta Warszawy Krystyna Krzekotowska Łukasz Lipiński / Polityka
Za mało czasu na realną debatę, za dużo egzotyki i kilka pojedynków między Rafałem Trzaskowskim a Patrykiem Jakim – tak wyglądała telewizyjna debata przed wyborami prezydenta stolicy.

Kwadrans przed rozpoczęciem debaty włączyłem nieopatrznie TVP Info. Prowadzący program zapowiedział, że dyskusja będzie merytoryczna, a nie polityczna. I rzeczywiście.

W ramach tej niepolitycznej, merytorycznej debaty TVP Info puściło kilka swoich klipów, z których wynikało, że za Patrykiem Jakim ciągną po Warszawie tłumy, kandydat PiS ma pomysły budowy mostów czy stacji metra i broni warszawiaków, którzy się urodzili poza stolicą. Z kolei na spotkania Trzaskowskiego nikt nie przychodzi, kandydat PO popełnia samie błędy i nie ma nic do zaproponowania poza kładkami dla pieszych. Od razu widać, że to telewizja publiczna.

Czytaj też: Rząd nie zbuduje mostów dla Trzaskowskiego

Dać się zauważyć

Debata odbywała się w siedzibie TVP, w studiu zgromadziło się 14 kandydatów: dwóch realnie rywalizujących o prezydenturę, kilku walczących o miejsce na pudle oraz cała reszta – egzotycznych. Ta egzotyka ujawniła się już podczas powitania, gdy kandydaci puszczali oczka, wznosili ręce, mniej lub bardziej sztucznie się uśmiechali i już na starcie próbowali przypodobać się warszawiakom. „Jesteście najlepsi!” – krzyczał jeden, „dumni warszawiacy!” – mówiła inna.

Potem zaczął się wyścig z czasem, bo każdy kandydat miał 45 sekund na odpowiedź na takie pytania: „Jak oceniają rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz”, „Czy dopuszczą Marsz Równości i demonstrację nacjonalistów?” czy „Jak pozbyć się smogu?”. Jasne było więc, że na żadną realną debatę nie było szans.

Czytaj też: Kto wygra wybory

Spośród kandydatów o niższym poparciu najlepiej te formułę zrozumieli weterani polskiej polityki, Piotr Ikonowicz i Janusz Korwin-Mikke, którzy po prostu mówili to, co zawsze, nie zwracając do końca uwagi na pytania. Ikonowicz opowiadał o ciężkiej sytuacji najbiedniejszych, a Korwin-Mikke o uciśnionych kierowcach, nieistniejącym smogu, onanistach i zoofilach.

Konsekwentnie swoją agendę przedstawiał Andrzej Rozenek, tak jak u Ikonowicza poświęconą przede wszystkim wykluczonym (choć obaj brzmieli dość XIX-wiecznie). W drugiej części programu to Rozenek najostrzej zaatakował Jakiego za niekonsekwencję w sprawie szczepionek, planu zburzenia Pałacu Kultury czy też jego członkostwa w partii. Ale o tym za chwilę.

Czytaj też: Autokary Jakiego straszą Trzaskowskiego

Jaki rezygnuje, Trzaskowski ripostuje

W tej kakofonii dwaj główni kandydaci próbowali krzyżować rękawice. Najpierw Patryk Jaki zadeklarował bezpartyjność, pokazał dokument ze swoją rezygnacją z Solidarnej Polski (tak się nazywa jego partia stowarzyszona z PiS) i próbował zmusić Trzaskowskiego do podpisania rezygnacji z Platformy. To podobny greps, jaki zastosował Andrzej Duda w debacie z Bronisławem Komorowskim. Przed wyborami prezydenckimi w 2015 r. kandydat PiS postawił byłemu prezydentowi na mównicy flagę z logo PO.

Trzaskowski ripostował, że nie dziwi się, iż Jaki rezygnuje, bo pewnie wstydzi się partii, która toleruje faszyzm (przy okazji pytania o zgodę na demonstrację narodowców). W kolejnej rundzie kandydat Platformy wytknął Jakiemu, że dopiero od roku płaci podatki w Warszawie, choć mieszka w stolicy od dekady. Kandydat prawicy odpowiadał, że Trzaskowski miał na myśli warszawiaków, którzy płacą podatki „od początku, czyli od urodzenia”.

Ale to były dopiero drobne potyczki. Do prawdziwego pojedynku, jeden na jeden, dojdzie zapewne dopiero w drugiej turze. I choć ta kampania dotyczy Warszawy, będzie kluczowa dla polskiej polityki w zaczynającym się serialu wyborczym. Kandydaci mówią o mostach, metrze czy pomocy seniorom w stolicy, ale wynik wyborów w Warszawie może przesądzić o tym, kto będzie rządził od 2019 r. w całym kraju. PiS i Koalicja Obywatelska mają tę świadomość, więc w tej kampanii jeszcze dużo się wydarzy.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama