Zdałby się nowy Boy w tych czasach i nowa „Opowieść dziadkowa o cudach jasnogórskich”, bo dzieje się niemało. Gdy u jednego z ojczulków znaleziono trupa pod łóżkiem, a fala pomówień o libertyńskim stylu życia braciszków i ojczulków słynnego klasztoru zalała gazety i magle, wielki Błazen użyczył łaskawie swego talentu, wprowadzając Jasną Górę na parnas. W naszych czasach jasnogórski przybytek nie ma już na to szans – musi się zadowolić zwykłym felietonem. Wszak niejedynym może, bo nieraz już pisano o narodowcach maszerujących pod nosem Jasnogórskiej Madonny z pochodniami i falangą. Klasztor bardzo im był przychylny. Nie przeszkadza mu też ordynarne kupczenie tandetą pod murami, naciągacze i złodziejaszki grasujące wśród pątniczych tłumów, nie mówiąc już o bezprzykładnej bigoterii i zabobonie, które podobno tak niemiłe są od jakiegoś czasu Kościołowi, a które wszelako w takich miejscach jak Jasna Góra chętnie toleruje, nie wzbraniając się nawet przed handlowaniem niskiej jakości dewocjonaliami i takąż prasą dewocyjną.
Nacjonalizm jasnogórskim kapłonom nie przeszkadza
Nie, takie rzeczy jasnogórskim kapłanom, strażnikom świętego Obrazu, nie przeszkadzają. Zajmuje ich bardziej odparcie ataków Szwedów XXI w., którzy zamiarują w niedzielę 8 lipca zbezcześcić Dom Królowej Polski pod sztandarami równości, hurmem napadając nań w imię praw sodomitów.
Oto bowiem Pierwszy Częstochowski Marsz Równości nie tylko przejdzie aleją Najświętszej Maryi Panny, lecz także jego uczestnicy zbiorą się w Parku Staszica pod samym klasztorem. Czegoś takiego jeszcze świat nie widział. Ale jutro zobaczy. Nie pomogły zgłoszenia licznych pikiet i kontrdemonstracji, m.in. przez Młodzież Wszechpolską i ONR, mających przeszkodzić inicjatywie.
Jak podaje OKO.press, organizatorzy Marszu przechytrzyli narodowców, przenosząc w ostatniej chwili swoją imprezę z godz. 16 na 11. Urząd Miasta urządził nawet negocjacje w formule rozprawy administracyjnej, lecz bez rezultatu. Podobno władze miasta w pewnym momencie posunęły się nawet do groźby cofnięcia zgody na Marsz. Na szczęście dzięki przytomności organizatorów wszystko skończyło się dobrze, wobec czego w sobotę Jasna Góra po raz pierwszy ujrzy pod swymi murami „prawdziwych chrześcijan” – obrońców ludzi spotwarzanych, represjonowanych i wykluczonych.
Czytaj także: Marsz Równości w Rzeszowie wywołał histeryczną reakcję fundamentalistów
O tym, jak wielkie są nienawiść i lęk przed cywilizacją wolności, świadczy cytowana przez portal „Do Rzeczy” wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego, który skomentował Marsz Wolności słowami: „To wredne, szatańskie judzenie, żeby wśród ludzi powstawały konflikty”.
Kościół na gejów i lesbijki zawsze judził i judzi nadal
W zasadzie się zgadza. Kościół po stuleciach torturowania i zabijania osób homoseksualnych, gdy od XIX w. czynić już tego nie może, ogranicza się jedynie do mniej czy bardziej obłudnych form „pełnego troski” piętnowania. Jakoś jednak w tej całej trosce nie przyszło mu do głowy przeprosić za swoje niezliczone zbrodnie w stosunku do osób homoseksualnych ani też odnieść się do faktu, że gromadząc wśród własnego kleru wielokrotnie więcej gejów, niż jest ich statystycznie w populacji męskiej (co sam otwarcie przyznaje), tenże Kościół poważa się jednocześnie mówić o homoseksualności idiomem opartym na przesądach, pomówieniach i wykluczaniu. Tak, z pewnością Kościół judził i nadal judzi przeciwko osobom nieheteronormatywnym i co najwyżej można by się przyczepić do słowa „judzić”, mającego antysemicki źródłosłów, przykryty legendą o rzekomo całkiem innym niż to wiadome jego pochodzeniu.
Ale nie bądźmy małostkowi. Kościół na gejów i lesbijki zawsze judził i judzi nadal, wywołując na tym tle nie tyle jakiś konflikt, ile po prostu społeczne wykluczenie i prześladowania.
Cejrowskiemu wtóruje Paweł Lisicki, mówiąc o „niebywałej formie bluźnierczego barbarzyństwa”. Zaiste, gdyby istniał jakiś dobry Bóg, piętnowanie kogokolwiek z powodu jego lub jej orientacji seksualnej uważałby z pewnością za ciężki grzech, a propagowanie wrogości wobec osób homoseksualnych w pobliżu Jego świątyń – za bluźnierstwo i barbarzyństwo.
Dopóki jednak nic bliższego nie wiadomo o istnieniu któregokolwiek z Bogów jedynych takiej czy innej religii, ludzie muszą bronić podstawowych zasad moralnych samodzielnie, bez bożej pomocy. Temu właśnie – obronie moralności publicznej – służą Marsze Równości. I bardzo dobrze, że organizuje się je właśnie u źródeł, czyli w takich miejscach, z których wypływa zgorszenie.
Wasze świętości nie muszą być naszymi
A słowa księży i katolików, również te padające na Jasnej Górze, odnoszące się do homoseksualności, są właśnie zgorszeniem i sromotą. W odróżnieniu jednak od kultury katolickiej, nakazującej w sytuacji zgorszenia milczenie i tajemnicę (co ma m. in. uzasadniać ukrywanie pedofilii księży), w kulturze współczesnej na zgorszenie odpowiada się głośnym protestem. I to właśnie czynią uczestniczki i uczestnicy Marszów Równości. Skończyły się czasy, gdy katolicyzm był poza wszelką krytyką. Nikt nie ma obowiązku szanować i lubić katolicyzmu ani tym bardziej zgadzać się z jego doktrynami. Każdy ma za to prawo wyrażać swoje oburzenie wobec tych, którzy każą osobom homoseksualnym „leczyć się” i nazywają ich życie grzesznym.
I powiedzmy sobie jasno – Marsz Równości w Częstochowie służy nie tylko obronie praw osób LGBT przed agresją ze strony tzw. konserwatystów, lecz również zamanifestowaniu tego, że katolicyzm nie znajduje się poza zasięgiem krytyki i protestu. Wasze świętości nie muszą być naszymi, ale za to nasze prawa muszą być respektowane przez Was, tak jak my respektujemy Wasze prawa.