Moje miasto

Patryk Jaki jako prezydent Warszawy nie wyda na in vitro „ani złotówki”

Patryk Jaki Patryk Jaki Roman Rogalski / Agencja Gazeta
Pozwolić ludziom mieć dzieci – to nie ideologia, to przyzwoitość. Tu naprawdę nie ma alternatywy – że miasto wesprze albo rodziny starające się o dziecko, albo łatanie dziur w asfalcie.

Patryk Jaki, kandydat na prezydenta stolicy, deklaruje, że prywatnie nie jest przeciwnikiem procedury in vitro. Jednocześnie, pytany o plany po ewentualnym zdobyciu ratusza, odpowiada, że na „sprawy ideologiczne” nie przeznaczy ani grosza.

Jego kontrkandydat – Rafał Trzaskowski z PO – zapowiada dalsze wspieranie i rozbudowywanie samorządowego programu dofinansowywania procedury in vitro. Właśnie ogłoszono, że w ciągu ostatniego roku program doprowadził do zawiązania się ponad 200 ciąż. Na razie miasto zabezpieczyło pieniądze do końca przyszłego roku, ale nie wiadomo, jakie będą losy programu po wyborach.

In vitro to kwestia ideologii?

Patryk Jaki odpowiedział tak: „Samorządy są od tego, żeby rozwiązywać problemy wszystkich mieszkańców. Jeśli ktoś ciągle mówi o ideologii, to znaczy, że nie ma innego pomysłu na Warszawę. To znaczy, że jeśli wybierzemy Trzaskowskiego, będziemy skoncentrowani na sporach ideologicznych, znów będziemy stali w korkach, znów nie będzie miejsc w przedszkolach, znów Warszawa będzie się rozwijała bez ładu i składu. A my te wszystkie środki będziemy inwestować w Warszawę pragmatyczną. Ani jedna złotówka nie pójdzie na sprawy ideologiczne”.

Czytaj także: Episkopat wydał książkę o in vitro. Oto 10 jej największych manipulacji

To demagogia – wspieranie in vitro nie wyklucza prac nad rozładowaniem korków. Tu nie ma alternatywy – że miasto wesprze albo rodziny starające się o dziecko, albo łatanie dziur w asfalcie.

In vitro to standard cywilizacyjny

Jaki twierdzi, że PiS wszystkie środki trwonione przez PO będzie inwestować w Warszawę pragmatyczną. Ale program samorządowego wspierania in vitro kosztuje miasto 10 mln zł rocznie. Przesunięcie tych pieniędzy nie będzie cudownym rozwiązaniem wszystkich bolączek stolicy. Nie powstaną od tego kolejne pasy jezdni, nie oplecie miasta sieć publicznych przedszkoli i żłobków. Wygaszenie programu in vitro będzie za to oznaczało praktyczne, bardzo przykre skutki dla wielu warszawskich par, które ze względów finansowych pozbawione zostaną szansy na dziecko.

Niedawno Patryk Jaki zapewniał: „Jeśli chodzi o samo in vitro, to popieram. Natomiast jaka ilość środków z budżetu Warszawy miałaby być na to przeznaczona, to tu już trzeba się poważnie zastanowić. Polityka samorządowa powinna być wyjęta spod sporów ideologicznych”.

Jak mówi dziś kandydat Prawa i Sprawiedliwości, „ani jedna złotówka nie pójdzie na sprawy ideologiczne”. Ale to właśnie wypowiedź do głębi przesycona ideologią – w swoich publicznych wypowiedziach Patryk Jaki patrzy na procedurę zapłodnienia pozaustrojowego nie przez pryzmat polityki społecznej, zdrowia publicznego, dobrostanu rodziny czy procedur medycznych, ale przez pryzmat ideologii właśnie.

Czytaj także: Jaka będzie kampania Jakiego w Warszawie?

Tymczasem świat się zmienia, a my z nim, choć nie tak wolno, jak chciałaby partia rządząca. Doskonale ujął to Piotr Guział, radny i były burmistrz Ursynowa: „In vitro, dostęp do antykoncepcji i badań prenatalnych czy związki partnerskie to standard cywilizacyjny, a nie ideologia”.

Ale z Patrykiem Jakim w jednym punkcie trzeba się zgodzić – samorządy są od tego, by rozwiązywać problemy wszystkich mieszkańców. Ale to nie diagram Venna – nie chodzi tu o te problemy, które są wspólne dla wszystkich mieszkańców. Raczej o to, żeby każdy z mieszkańców czuł, że jego sprawy mają znaczenie i że miasto go słucha. Nawet jeśli jego głos brzmi inaczej niż głos jego sąsiadów.

Inwestycja w in vitro to wsparcie rodziny

Na tym też polega idea społeczeństwa obywatelskiego, opartego na solidarności społecznej – ktoś, kto nie lubi jeździć na rowerze, wspiera (pośrednio, ze swoich podatków) budowę ścieżki rowerowej. Ktoś, kto jest młody – dorzuca się do programu aktywizacji seniorów. A ktoś, kto sam nie chce mieć dzieci – z racji wieku lub wyboru – wspiera tych, którzy tego dziecka bardzo pragną. To nie kwestia ideologii, ale rozwiązywania konkretnych problemów i potrzeb. Tym bardziej że rozwiązania te są dostępne (o ile nie przeszkodzi im światopogląd czy ideologia urzędnika).

Do tego to pragmatyzm, a nie ideologia, podpowiada, by inwestować w rodzinę, także tę mogącą istnieć tylko dzięki in vitro. Pozwolić ludziom mieć dzieci – to nie ideologia, to przyzwoitość.

Czytaj także: Paweł Rabiej: Obwinianie Rafała Trzaskowskiego za błędy PO jest nieuprawnione

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama