Pierwsze wysokie stanowisko w portugalskim rządzie objął w wieku 29 lat (w 1985 roku), by wkrótce zostać ministrem spraw zagranicznych, a w kwietniu 2002 roku - premierem. José Manuel Durao Barroso jest prawdziwym Europejczykiem: zna płynnie kilka języków i po poprzednich wyborach europejskich jako jedyny cieszył się poparciem wszystkich ówczesnych państw Unii Europejskiej.
Na studiach stał się lewicowcem - podobno po tym, jak zobaczył jednego ze swoich ulubionych nauczycieli bitego przez policję. W 1980 roku wstąpił jednak do centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej. Pokonał więc dość daleką drogę od młodego radykała do premiera o ortodoksyjnie wolnorynkowych poglądach. Aby dowieść swojego zapału ideologicznego w czasach studenckich, ponoć zabrał meble z biura dziekana wydziału prawa i zaniósł je do komórki partii, mówiąc, że to konfiskata rewolucyjna. Takie jest życie polityczne: ówcześni towarzysze ze skrajnej lewicy dziś otwarcie odmawiają mu poparcia, zarzucając reprezentowanie wszystkiego, co niegdyś potępiał.
Po upadku dyktatury w Portugalii w 1974 roku młody Barroso był jednym z najbardziej skrajnych działaczy podziemnej grupy maoistycznej o nazwie Ruch Reorganizacyjny Partii Proletariackiej (MRPP, poźniejsza PCTP/MRPP - Partia Komunistyczna Robotników Portugalskich/Ruch Rewolucyjny Portugalskiego Proletariatu) na wydziale prawa Uniwersytetu Lizbońskiego. Jego oponentem był tam inny student, działacz skrajnej prawicy, Pedro Santana Lopes, który zastąpił go później na stanowisku premiera Portugalii. Po ponad 20 latach przyjaźni (choć rywalizowali nawet o tę samą kobietę) obaj skończyli w tej samej partii, która mimo swojej nazwy, nawołującej do lewicowej tradycji, ma program centroprawicowy i jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej.