Świat

Irlandia mówi "nie"

Traktat odrzucony

Irlandczycy posłuchali nawoływań o niegłosowanie za Traktatem. Fot. infomatique, Flickr, CC by SA Irlandczycy posłuchali nawoływań o niegłosowanie za Traktatem. Fot. infomatique, Flickr, CC by SA
Gdyby nie szczodrość Unii Europejskiej, Irlandia wciąż byłaby w zaścianku.

Według państwowej telewizji irlandzkiej RTE, głosowanie na "nie" dla Traktatu Lizbońskiego miało miejsce w wielu regionach wiejskich oraz w miastach wśród elektoratu robotniczego. Przedstawiciele klasy średniej poparli dokument w mniejszym stopniu niż oczekiwano.

Ponieważ traktat musi zostać zatwierdzony przez wszystkie 27 krajów członkowskich, oznacza to, że mniej niż 1,3 miliona Irlandczyków zadecydowało o przyszłości Europy, padają opinie. "To będzie duży szok dla biurokratów w Brukseli, ale nie sądzę, żeby odrzuceniem traktatu przejęli się zwykli obywatele Unii Europejskiej", uważa Mulcahy, poseł rządzącej w Irlandii Partii Republikańskiej.

„To, że Irlandia odrzuca traktat jest zaskakujące”, komentuje brytyjski The Times. Robi to kraj, który dzięki szczodrości Unii został przeobrażony z wiejskiego zaścianka w jedno z najbogatszych państw Europy; kraj, któremu członkostwo w Unii umożliwiło ostateczne wydostanie się z brytyjskiego cienia; kraj, w którym cała elita polityczna, media, biznes i władze związków zawodowych poparły traktat przeciw dziwacznej zbieraninie niezależnych przedsiębiorców, prawicowych katolików, socjalistów, komunistów, pacyfistów i anarchistów... Irlandia zostanie odizolowana od reszty Europy, pisze dalej Martin Fletcher, jej znaczenie zmarginalizowane w Brukseli. Zagraniczni inwestorzy zostaną odstraszeni. "Przyszłe pokolenia nie podziękują nam za to, że zatrzymaliśmy unię, najwspanialszą siłę w naszej historii niosącą pokój i dobrobyt”, gazeta cytuje premiera Irlandii, Briana Cowena.

„Dziś Irlandia ma szansę zmienić bieg Europy”, pisze Seumas Milne dla The Guardian. Wbrew wszelkim procedurom i najlepszym praktykom obywatele Republiki Irlandii zagłosowali nie tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu 490 milionów ludzi w pozostałych krajach Unii, którym odebrano tę możliwość. Zgodzić się na dalszą centralizację i poszerzanie przywilejów korporacyjnych czy nie? Strach padł na europejskie przedstawicielstwa dyplomatyczne i siedziby zarządów. Traktat nie tylko oddaje coraz więcej władzy w ręce Komisji i Rady Europejskiej, ale także kodyfikuje liberalizację i prywatyzację sektora publicznego jako cele konstytucyjne, otwiera sektory transportu i energii na przymusową konkurencję, oczekuje od członków zwiększenia potencjałów wojskowych i istotnie rozszerza kompetencje Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Unia rzeczywiście może rozpaść się dzięki przypadkowej koalicji związków zawodowych, nacjonalistów, katolików, rolników i niezależnych przedsiębiorców - przeciwnych wszystkiemu, począwszy od utraty wpływu przez małe państwa, socjalny dumping, prywatyzację, stawki jednolitego podatku dochodowego od przedsiębiorstw i militaryzację Europy, pisze Milne. Tymczasem rząd Irlandii robi co może, żeby uniknąć debaty na te tematy, które podobno nie są sprawą wyborców.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną