Francuski prezydent Nicolas Sarkozy rozmyślnie zatrząsł swoim przywiązanym do laickiej tradycji krajem, gdy 20 grudnia podczas wizyty w Watykanie ogłosił swą wizję roli religii, a szczególnie katolicyzmu, w państwie.
Przyjmując honorowy tytuł kanonika katedry Świętego Jana na Lateranie Sarkozy odszedł od nietykalności rozdziału kościołów od państwa. Przyznał, ze Kościół katolicki, jak i inne prądy religijne, odegrał wielką rolę w wyborze przez Francuzów sposobów konstruowania przyszłości kraju.
Mówił o "laickości pozytywnej", czyli takiej, która nie tylko potrafi z religiami się dogadywać, ale nawet do pewnego stopnia na nich bazować. To zaś dyskurs, który odbiega od dotychczasowej oficjalnej linii francuskich prezydentów kładących znaczny nacisk na pozytywne skutki Oświecenia, a nie religii.
Do tej pory nie próbowano naruszyć wypracowanego z ogromnym trudem i wielkim politycznym kosztem konsensusu osiągniętego w ustawie z roku 1905 określającej status Francji jako państwa laickiego. Mowa Sarkozy'ego może sugerować, że manipulowanie przy tej ustawie stało się - w zamyśle prezydenta - możliwe.
Nic dziwnego, ze masoneria od zawsze broniąca w pełni racjonalnego i laickiego charakteru państwa, poczuła się zagrożona takim pojmowaniem laickości. Największa francuska loża masońska Le Grand Orient de France wydała oświadczenie, w którym wyraża zaniepokojenie "specyficzną wizją prezydenta".
A francuscy masoni zorganizowani są nie w jakieś mityczne, nic nie znaczące loże, lecz tworzą kilka jawnie działających, opiniotwórczych organizacji. Podejście Sarkozy'ego to jeszcze nie wojna z masonerią. Ale jest to chyba pierwsza jaskółka zmian, które mogłyby francuską laickość zreformować.
Sarkozy'emu zależy na wykorzystaniu do przebudowy republiki wszelkich sojuszników. Jednym z najistotniejszych punktów programu uzdrowienia państwa jest pozyskanie francuskich muzułmanów. Jak jednak pozyskać wyznawców Mahometa odcinając się od religii?
Będzie wiec on próbował oddać panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek i połączyć tradycyjną i cenioną przez Francuzów laickość z religiami. Może być to eksperyment tyleż wielki, co niebezpieczny w skutkach. Tak dla Sarkozy'ego, jak i dla Francji.