Świat

Gdzie się podziały eurodotacje?

Polska ma kłopot

Dokąd unijne pieniądze dotarły, a dokąd nie? Fot. Rock Cohen, CC by SA Dokąd unijne pieniądze dotarły, a dokąd nie? Fot. Rock Cohen, CC by SA
Do końca tego roku Polska może stracić setki milionów euro przyznanych przez Brukselę. Dlaczego? Lepiej nie pytać...

Wnioski o europejską pomoc strukturalną przekraczają możliwości większości urzędników w nowych państwach członkowskich - mówi Jorge Núez Ferrer z brukselskiego instytutu badawczego CEPS. Przez rok pomagał Bułgarom przygotowywać potrzebne dokumenty. Służą one Komisji Europejskiej jako podstawa decyzji, czy w przyszłości do danego kraju będą płynąć unijne pieniądze, czy nie. W przypadku Bułgarii, która dopiero od tego roku jest członkiem Unii Europejskiej, chodzi o 6,8 mld euro w ciągu najbliższych siedmiu lat. Ta pomoc jest wypłacana w ramach regionalnej polityki strukturalnej i ma pomóc biedniejszym regionom Europy w dołączeniu do czołówki.

Pieniądze to nie wszystko

Unijni nowicjusze mają jednak trudności z europejskimi wytycznymi. Tak jest też jeszcze w przypadku Polski, która należy do Unii od trzech lat. - Największym problemem jest rzeczywiście niedostateczna wiedza miejscowych urzędników - mówi Roland Blomeyer. Na zlecenie Parlamentu Europejskiego jego firma konsultingowa Blomeyer & Sanz starała się ustalić przyczyny niskiego wykorzystania środków. Okazało się, że procedury przetargowe są zbyt skomplikowane, a koszty projektów często określa się na zbyt niskim poziomie i dlatego wciąż dochodzi do opóźnień. Na przykład od ponad roku trwa przetarg na nową warszawską oczyszczalnię, która w zasadzie miała być budowana już w tym roku. Poza tym często brakuje dokumentów wykazujących, jakie skutki dla środowiska będą mieć konkretne projekty, np. budowa drogi szybkiego ruchu. Gdy Bruksela widzi taki brak informacji, wypłaty natychmiast są zatrzymywane.

Niemiecka eurodeputowana Inge Grässle wyciąga z tego następujący wniosek: Należy o wiele więcej zainwestować w szkolenia regionalnych urzędników. Ale sprawa nie jest aż tak prosta. - Ci ludzie mają swoją dumę, nie chcą, żeby tak po prostu ich pouczano - mówi Jorge Núez Ferrer, który aż za dobrze pamięta, w jak niewielkim stopniu realizowano jego propozycje w Sofii. - Oni przez dziesięciolecia znali tylko gospodarkę planową, jakim cudem mają nagle nauczyć się myśleć w kategoriach pracy zespołowej? W konsekwencji, zależnie od programu pomocowego, beneficjenci pobierają średnio około jednej trzeciej, a maksymalnie - połowę środków przysługujących danemu krajowi w latach 2004-2008.

Rozładowanie tego zatoru jest już praktycznie niemożliwe, bo ten, kto chce otrzymać pieniądze, musi z reguły wysłać do Brukseli rachunki przed końcem następnego roku. Jednocześnie trzeba składać wnioski na kolejne lata. W okresie do 2013 roku Polska mogłaby na przykład otrzymać 67 mld euro, czyli prawdziwą obfitość pieniędzy. Powód: przyznanie większej części pieniędzy uzależnione jest od przepisu mówiącego, że dochód ludzi w danym regionie może wynosić maksymalnie trzy czwarte średniej unijnej. Większość takich regionów znajduje się w Polsce.

W wielu polskich miastach można naocznie się przekonać, dokąd unijne pieniądze dotarły, a dokąd nie. Dobrym przykładem jest Szczecin. Tamtejszy ponury dworzec wygląda jak za czasów realnego socjalizmu, ale już Zamek Książąt Pomorskich został całkowicie odnowiony. Nic więc dziwnego, że Justyna Malicka i Marcin Szmyt z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego natychmiast opuszczają smutne miejsce, dokąd przyjeżdżają pociągi z Niemiec, by udać się do zamku. Na latte macchiato. Oczywiście nie chcą narzekać. Ale i tak stopniowo na jaw wychodzi kilka prawd. - Największym problemem - mówi Malicka - jest brak pracowników. Można to odczuć nie tylko w administracji, ale też na placach budowy. Ponieważ wielu robotników przeniosło się do Anglii, we własnym kraju nie można skończyć budowy autostrad. A gdy projekty kuleją, opóźniają się wypłaty z Brukseli. Problemy były też z Warszawą. Dopiero od tego roku nie trzeba uzyskiwać aprobaty ministerstw dla każdego pojedynczego kroku. Malicka i Szmyt uśmiechają się z zakłopotaniem, gdy pytam ich o nowego premiera Donalda Tuska z przyjaznej Europie, liberalnej Platformy Obywatelskiej. Tak, teraz na pewno będzie łatwiej, mówią ostrożnie.

Wyścig z czasem

Natomiast Elżbieta Ostatek, kierująca wielkim projektem wodociągowym, dziwi się krytykom z Warszawy i Brukseli. Ona zawsze dostawała należne pieniądze. Od 2003 roku zarządza budżetem w wysokości 282 mln euro, który ma posłużyć rozbudowie i ekologicznej modernizacji szczecińskich wodociągów. Trzy czwarte pieniędzy pochodzi z Brukseli. - Dawniej Warszawa odsyłała nam dokumenty, gdy brakowało choć jednego podpisu - mówi Polka. Dziś wszystko działa lepiej. Ostatek nie rozumie, na co skarży się Warszawa i Bruksela. Ona dostała już przecież połowę pieniędzy, które przysługują jej do 2010 roku.

Ale nawet w jej przypadku widać wyraźnie, że niemal nikt nie zna dobrze zasad. Na przykład panuje zamieszanie wokół kalendarzy poszczególnych programów. Jedni się upierają, że wszystkie projekty muszą być zamknięte w ciągu dwóch lat, natomiast inni twierdzą, że przy większych projektach, jak autostrady czy wodociągi, np. w Szczecinie, wyjątkowo mają czas do końca 2010 roku. A przecież obowiązuje ogólna zasada, że każdy kraj musi najpóźniej do 31 grudnia przyporządkować konkretnemu projektowi przewidzianą na dany rok ratę. Jeśli to się nie uda, przelew z Brukseli zostaje zatrzymany. Według Blomeyera w przypadku Polski Komisja Europejska uważa za zagrożone 215 mln euro, które w tym roku powinny zostać przekazane na projekt transportowy. Mimo wszystkich trudności unijny ekspert Bob Leonardi z London School of Economics uważa politykę strukturalną Unii za success story europejskiej integracji. Także stare państwa członkowskie miały początkowo, a niektóre mają i dziś, trudności z czerpaniem środków finansowych. Idea gospodarczego zrównania biednych i bogatych regionów Unii jest według Leonardiego fundamentem europejskiej integracji. Udane rozszerzenie i stabilizacja w łonie UE są jej zasługą.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama