Komentator "Deutsche Welle", Hubert Wohlan zgadza się, że wynik wyborów w Polsce wróży koniec antyeuropejskiej polityki, ale nowy rząd ma dopiero przed sobą najcięższe wyzwania, i to nie tyle w stosunkach zagranicznych, ile w domu.
Wohlan uważa, że PO, partia o wolnorynkowej filozofii, wygrała dlatego, bo nauczyła się mówić wyborcom to, co chcą usłyszeć. Wyniesiona na fali konserwatywnego patriotyzmu zdołała ukryć wolnorynkowe strategie za dobrze brzmiącymi wyborczymi obietnicami. Najbardziej prawdopodobna koalicja PO z PSL będzie musiała się teraz zająć reformą służby zdrowia i łataniem kulejącego systemu emerytalnego. A niewiele było o tym mowy podczas kampanii wyborczej.
Komentatorka „The Independent" Mary Dejevsky, zwraca uwagę na kluczowe znaczenie młodych Polaków za granicą, którzy pchnęli Polskę w główny nurt europejski. Widzi w tym ogólną naukę o niezamierzonych skutkach emigracji.
W Anglii i Irlandii zagłosowało w tych wyborach ponad milion Polaków. Wyniki sondaży pokazały jasno, że większość z nich odda głos na PO. Przedwczesny jest wniosek, że te głosy zadecydowały o wyniku wyborów. Ale milion głosów to dużo również w innym sensie. Samych emigrantów nie musi być wielu, ale - w sposób bezpośredni i pośredni, przesyłając pieniądze do domu, opowiadając o nowych doświadczeniach - zarażają setki, tysiące, a może nawet miliony pozostałych w kraju.
Nigdy nie należy przeceniać znaczenia emigracji, pisze autorka. Żołnierze niegdyś powracający z amerykańskiej wojny niepodległościowej byli jednym z czynników, które przyspieszyły Rewolucję Francuską. Ghandi studiował prawo w Londynie. Zhou Enlai i Deng Xiaoping jako pracujący studenci we Francji w latach 20-tych minionego stulecia wykoncypowali idee, które później weszły w życie jako chiński komunizm. Rozczarowani rosyjscy weterani wojny afgańskiej znaleźli się w szeregach sił, które podkopały Związek Radziecki. Także wygrana Nicolasa Sarkozy'ego być może ma pewien związek z wolnorynkową francuską diasporą dobrze zarabiającą w Wielkiej Brytanii.
Odwrotna tendencja jest również prawdziwa, zauważa autorka. Wygrana ksenofobicznej prawicy w Szwajcarii w wyborach, które miały miejsce tego samego dnia co w Polsce, odzwierciedla mentalność fortecy. Szwajcaria jest przykładem kraju, który importuje więcej ludzi niż ich eksportuje i kupuje więcej wpływów niż sam wywiera. Podobnie Stany Zjednoczone, choć chełpią się otwartością na imigrantów, są dużo mniej otwarte na nowe idee. Amerykański Korpus Pokoju szerzy amerykańskie wartości na innych kontynentach, ale nie przejmuje żadnych alternatywnych sposobów działania.
Tymczasem "Deutsche Welle" zamieszcza przegląd reakcji na wynik wyborów w Polsce w prasie europejskiej. Europejskie gazety witają zwycięską PO z ulgą, ale przewidują, że Polska będzie potrzebowała czasu, by całkowicie wydostać się z uścisku eursceptycznego Premiera Kaczyńkiego.
Niemiecka gazeta bizensowa „Handelsblatt" z Düsseldorfu spogląda w przyszłość z ostrożnym optymizmem: „Polska będzie potrzebowała czasu, by zrzucić z siebie historyczną wrażliwość, uporać się z obciążeniami transformacji i naprawdę stać sie częścią Europy. Powinniśmy dać im na to szansę i uzbroić się w cierpliwość - zwłaszcza Niemcy. Mamy historyczną odpowiedzialność za Polskę i ogromnie skorzystaliśmy na jej integracji. Ten proces z pewnością zostanie przyspieszony z Tuskiem u steru. A przynajmniej będzie przyjemniejszy", pisze gazeta.
Szwajcarska „Neue Zürcher Zeitung" pisze, że ustępujący rząd przegrał wybory nie tylko w obliczu „modelowego, frontalnego ataku", ale również dlatego, że wielu Polaków zmęczył agresywny, konfrontacyjny styl premiera. Rząd nie moze się pochwalić żadnymi większymi osiągnięciami. Z jednego kryzysu wewnętrznego wpadał w drugi. W niewielkim stopniu przyczynił się do bieżącego wzrostu gospodarczego i zmarnowal szansę na konieczne reformy. Rząd Kaczyńskiego był przesiąknięty skandalami, dymisjami, rezygnacjami, pomówieniami i taktycznym zamętem. Wzbił dużo kurzu, ale osiągnął niewiele."
Holenderska „De Volkskrant" pisze: „Byłoby nieporozumieniem spodziewać się, że nastroje w Polsce całkowicie się odmienią. Sentymenty patriotyczne są i pozostaną silne. Warszawa z dnia na dzień nie zacznie ciepło odnosić się do Brukseli. PO jest partią (neo)liberalną ze znaczącą frakcją konserwatywną. Lech Kaczyńki przy tym pozostaje na stanowisku prezydenta aż do 2010 roku i może blokować proponowane ustawy prezydenckim wetem. Jakkolwiek jest możliwe odrzucenie jego weta większością trzech piątych głosów, częste powtórki mogą prowadzić do czegoś w rodzaju wojny podjazdowej. A to oznacza, że Polska wpadnie z deszczu pod rynnę".
Francuskie „Le Figaro" również sceptycznie widzi szanse na szybkie zacieśnienie więzi Polski z Europą. „Po dwóch latach powtarzających sie kryzysów, Polacy zmobilizowali się, by położyć kres chotycznej kampanii pozbywania się komunistycznej spuścizny, która przybrała formę antykorupcyjnej wojny godnej Orwella i dyplomatycznych zagrań, które doprowadziły Unię Europejską na skraj nerwowego załamania... Teraz od Platformy zależy, czy naprawi szkody. Partia już ogłosiła, że jej misją jest ‚przywrócenie Polski Europie' - deklaracja intencji, którą oberwatorzy przyjmują ostrożnie, pamiętając, że konserwatywne skrzydło tej partii przez długi czas nadawało na tych samych falach co bracia Kaczyńscy."
Austriacki dziennik „Die Presse" napisał: „Premier i Prezydent Kaczyńscy ukradli...jedną rzecz Europie: czas. Ich wyborcza klęska daje nam nadzieję, że bezsensowne blokady, gry w historyczne oskarżenia i żenujące wymagania, które stawiała Warszawa nareszcie się skończą. Czołowi politycy, nie tylko w Brukseli, ale we wszystkich stolicach Europy, odetchnęli z ulgą po wygranej prawicowo-liberalnej PO", pisze gazeta.