Ałła teraz milczy
Ałła Pugaczowa: jak gwiazda stała się wrogiem Kremla. Propaganda wytacza ciężkie działa
Czy wiecie, kogo słucha kobieta radziecka? Nikogo oprócz siebie, mamy i Ałły. To powiedzonko liczy kilkadziesiąt lat i powtarzane jest do dziś. Tylko dziś słowa „kobieta radziecka” zmienia się na „przeciętną Rosjankę”. Ałła Pugaczowa przez dziesięciolecia była w Związku Radzieckim i jest w Rosji największą z gwiazd. – Niedościgniona technicznie, wokalnie i fizycznie. Ostatnia wybitna artystka teatru estrady, wybitna indywidualność – ocenia polska piosenkarka Joanna Rawik („Nie chodź tą ulicą”, „Po co nam to było”, „Romantyczność”), która w latach 60. – w tym ubiegła Pugaczową – występowała w paryskiej Olimpii. – Ałła jest jedyna w swoim rodzaju. Mogę ją porównywać jedynie z Lizą Minnelli.
W repertuarze ma ponad pół tysiąca utworów (spora część to jej własne kompozycje). Wśród nich hity jak „Arlekino”, „Królowie wszystko mogą” czy „Milion róż”. Sprzedała ćwierć miliarda płyt. Zagrała w kilkunastu filmach. Zarobiła dziesiątki milionów dolarów. Z występami zjeździła pół świata – od Tiumenia, przez San Remo i Paryż, po Nashville. Po sowieckiej Moskwie poruszała się Mercedesem 230, co było zjawiskiem niezwykłym. Po rosyjskiej Moskwie – m.in. Rolls-Royce’em Phantom albo Hummerem. Mieszkała w domu, który przypominał średniowieczny zamek.
W Rosji nie brakowało jej niczego. Wystarczyło milczeć albo poprzeć władzę, jak zrobiło wielu artystów. – Połowa byłego zespołu Ałły to „Z-patrioci”. Gitarzysta, kompletnie zbzikowany zwolennik inwazji, który opowiada o tym, że trzeba zwyciężać i wyzwalać – opowiada Borys Barabanow, znany rosyjski krytyk muzyczny.
Podłość i zdrada
Ałła ma 75 lat.