Trump i spółka
Trump i spółka, czyli hołd tech króli. W USA rodzi się oligarchia ekstremalnego bogactwa i władzy
Dolina Krzemowa stawiła się niemal w komplecie na inauguracji prezydenta Donalda Trumpa 20 stycznia. Szef Tesli i SpaceX Elon Musk, dyrektor generalny Meta Mark Zuckerberg i Alphabetu Sundar Pichai, założyciel Amazona Jeff Bezos i jeszcze kilku innych. Dostali jedne z najlepszych miejsc. Nawet matka Muska, Maye, siedziała bliżej Trumpa niż większość kongresmenów i przyszłych członków jego gabinetu.
Niedługo przed końcem swojej prezydentury, w styczniu 1961 r., Dwight Eisenhower przestrzegł Amerykanów przed „kompleksem wojskowo-przemysłowym”, potężną siecią powiązań biznesowych, której przedstawiciele coraz bezczelniej wpływali na politykę USA. 64 lata później, w styczniu 2025 r., w podobnym tonie alarmował prezydent Joe Biden. Mówił o „kompleksie technologiczno-przemysłowym”, który zasysa amerykańską władzę do Doliny Krzemowej, pozbawiając jej zwykłych Amerykanów. „Dziś w Ameryce kształtuje się oligarchia ekstremalnego bogactwa, władzy i wpływów, która dosłownie zagraża całej naszej demokracji, naszym podstawowym prawom i wolnościom oraz równości szans”.
1.
Wiele się zmieniło przez ostatnie cztery lata. Gdy Biden obejmował urząd, centrolewicowe elity chciały wykorzystać Dolinę Krzemową do zbudowania cyfrowego bastionu przeciwko populizmowi. Media społecznościowe, poza wycinaniem treści skrajnie prawicowych i spiskowych (w tym często samego Trumpa), blokowały też szkodliwe artykuły o Hunterze Bidenie, a administracja Bidena naciskała na firmy technologiczne, aby „moderowały” część postów na temat pandemii. Ten sojusz jednak się rozpadł, dziś zastąpił go nowy.
Związki Trumpa z „kompleksem technologiczno-przemysłowym” są oczywiste. Musk dołożył się fundamentalnie do jego kampanii (w sumie 250 mln dol.