1067. dzień wojny. Szturm rurami albo na motorach. Rosyjska pomysłowość może być groźna
Już wiadomo, że pod Woroneżem zostały zaatakowane 711. Lotnicze Zakłady Remontowe, które odbudowują systemy uzbrojenia lotniczego. Roboty jest tam dużo, jeśli oczywiście nadal można ją prowadzić. A co ostatniej doby zdarzyło się na frontach?
Czytaj też: Grupa Ramstein skończyła grać? Trump rozsiewa niepewność. Miny rzedną, nadzieje bledną
Zajechać sprzęt, aż się rozpadnie
W obwodzie kurskim trwa uporczywe natarcie Rosjan. Podeszli do północnego skraju miejscowości Swerdlikowo, niecałe 12 km na północny zachód od Sudży. Nieco się posunęli też na południe. Ostro się wzięli do spychania ukraińskich wojsk z własnego terytorium.
Północna część obwodu charkowskiego jest stabilna, choć wcale nie spokojna. Rosjanie nacierają; po wytraceniu archaicznych czołgów T-62 dostali odnowione T-80. A precyzyjniej: zamiast 60-letnich maszyn wydano im 30-letnie. Jakiś postęp jest.
Czołg to wciąż siła. Widzieliśmy zdjęcia, na których odpowiednio zabezpieczony ukraiński Leopard 1A5 (właściwie rówieśnik T-62) otrzymał co najmniej dziewięć, a może i 11 trafień dronami FPV, zanim został unieruchomiony. Atak był zmasowany i mimo manewrów wóz obrywał z różnych stron. Co do jego dalszych losów niewiele wiadomo, możliwe, że został ewakuowany, co się Ukraińcom coraz częściej udaje. Bardzo sobie cenią ten sprzęt, starają się go remontować i ponownie wprowadzać do walki.
Inna sprawa, że eksploatacja w warunkach frontowych to nie pieszczoty. Pojazdy i uzbrojenie są dosłownie zarzynane, aż się całkiem nie rozpadną. To wojna, a nie kółko modelarskie.
Po wschodniej stronie obwodu charkowskiego nic Rosjanom nie wyszło.