Dzban obfitości
Wielkie Święto Dzbana w Indiach. Tylko jednego dnia rytualną kąpiel weźmie 50 mln osób
Gdy ten numer POLITYKI trafi do kiosków, nastąpi kulminacja. Tylko tego jednego dnia, 29 stycznia, rytualną kąpiel u zbiegu trzech rzek – Gangesu, Jamuny i mitycznej Saraswati w północnych Indiach – weźmie ponad 50 mln osób. Jako pierwsi przed świtem do wody wbiegną naga sadhu – asceci o szczególnym statusie, wcześniej wybrani spośród kandydatów i przez ponad rok przygotowywani na tę okazję. To spektakularny widok. Nieprzebrane tłumy mężczyzn z dredami i brodami, z girlandami kwiatów na szyjach, z ciałami pokrytymi prochem, całkiem nagich lub zakrytych jedynie kawałkiem bawełny, wbiegają do wody wśród modlitewnych okrzyków. W ten sposób biorą oczyszczającą z grzechów kąpiel. Mówią modlitwy wyzwalające z kołowrotu ponawiających się narodzin i śmierci – z nadzieją, że to zbliży ich dusze do wyzwolenia.
Na brzeg wbiegają albo wjeżdżają, bo najbardziej wpływowe zgromadzenia ascetów lubią się pokazać. W tym roku ich przywódcy zjawili się na Wielkim Święcie Dzbana w luksusowych SUV-ach lub zabytkowych automobilach. A tradycją jest, że nad brzeg rzeki zajeżdżają ozdobnymi wozami, konno, wielbłądami albo na udekorowanych słoniach.
Za wybranymi ascetami do wody podążają kolejni sanjasini, czyli ci, którzy wyrzekli się dóbr doczesnych, pożegnali swoje rodziny, zawody i domy. Żyją, pielgrzymując, medytując, modląc się. Część spędza lata w odosobnieniu, w lasach, górach i jaskiniach. Inni wędrują przez kraj, trzymając się blisko świątyń i utrzymując z datków. Jeszcze inni oddają się ascezie okresowo, po czym wracają do świeckiej codzienności. Ale Kumbh Mela – Święto Dzbana – nie jest tylko dla nich.
To obchodzony co 12 lat największy hinduistyczny festiwal, w którym obok wybrańców uczestniczą zwykli wyznawcy rozmaitych odłamów tej wiary, a także – choćby z ciekawości lub z powodu towarzyszących świętu interesów – wyznawcy chrześcijaństwa i islamu, wreszcie turyści z zagranicy.