Strefa spokoju
Rozejm w Strefie Gazy: Izrael i Hamas uzgodnili zawieszenie broni
Od niedzieli rozejm panuje w Strefie Gazy. Po 15 miesiącach walk Izrael i Hamas uzgodniły plan 42-dniowego przerwania walk – tyle ma potrwać pierwszy z trzech etapów. W tym czasie siły izraelskie wycofają się na słabo zaludniony wschód Strefy i wpuszczą na jej teren pomoc humanitarną. Przede wszystkim jednak Hamas uwolni 98 zakładników, których porwał z Izraela 7 października 2023 r. W zamian Izraelczycy wypuszczą z więzień ponad tysiąc Palestyńczyków (część z nich ma wyroki dożywocia za zabójstwo), zgodnie z rachubą: jeden zakładnik za 30 więźniów i jedna zakładniczka żołnierka za 50 więźniów. A wszystko to w cotygodniowych turach – do pierwszej z nich doszło już w niedzielę. Kolejne etapy rozejmu są już bardziej mgliste. Drugi przewiduje m.in. całkowite wycofanie sił izraelskich ze Strefy Gazy i zaprowadzenie tam nowego systemu władzy. Trzeci – odbudowę Strefy z pomocą zagranicznych donatorów.
Trudno nie połączyć rozejmu z inauguracją prezydentury Donalda Trumpa. Propozycja umowy – niemal identycznej z tą zawartą w weekend – padła już sześć miesięcy temu. Wynegocjowała ją administracja Joe Bidena, ale brakowało ostatecznej zgody Izraela. Dla rządu Beniamina Netanjahu warunki rozejmu były trudne politycznie. Izrael nie osiągnął żadnego z trzech celów, które postawił sobie na początku interwencji: nie zniszczył Hamasu (choć obciął mu „głowę”), nie zapewnił bezpieczeństwa swoim obywatelom (rakiety z Gazy wciąż spadały, choć sporadycznie) i nie uwolnił własnymi siłami zakładników. W takich okolicznościach na przerwanie walk nie chciały się zgodzić skrajnie prawicowe ugrupowania, bez których rząd Netanjahu nie ma większości. Poza tym premier Izraela nie chciał dawać satysfakcji Bidenowi, z którym ma na pieńku.
Trump jeszcze przed inauguracją zapowiedział, że jeśli do 20 stycznia Hamas nie uwolni zakładników, to „na Bliskim Wschodzie rozpęta się piekło” (jakby 46 tys.