Świat

Nie ma czym oddychać

„Wybory”. Białorusini znów wezmą udział w spektaklu. Młodzi mają dość, opozycjoniści siedzą

Mińsk, 2020 r. Protest białoruskiej opozycji przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich na Białorusi. Mińsk, 2020 r. Protest białoruskiej opozycji przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich na Białorusi. Associated Press / East News
W białoruskim przypadku nawet życie za granicą nie oznacza pełnej wolności. Wystarczy zostać zauważonym przez agenta służb podczas opozycyjnej akcji w dowolnym mieście, by władze skonfiskowały mieszkanie na Białorusi, przeprowadziły rewizję u członków rodziny, zwolniły ich z pracy lub aresztowały.
Aleksandr Łukaszenka rządzi Białorusią od 1994 r. Teraz ubiega się o siódmą kadencję.ullstein bild/Getty Images Aleksandr Łukaszenka rządzi Białorusią od 1994 r. Teraz ubiega się o siódmą kadencję.

Gdy byłam mała, tata mi opowiadał, że kiedy on sam jako dziecko prosił dziadka, żeby podzielił się wspomnieniami o wojnie, ten zawsze odmawiał lub zmieniał temat. Wtedy nie rozumiałam dlaczego. Dziś myślę, że raczej nie chciałabym tłumaczyć nowemu pokoleniu tego, co przeszło moje, urodzone w latach 90. Choćby dlatego, że odtworzenie tego w pamięci byłoby dla mnie zbyt bolesne.

W zeszłym roku minęło 30 lat, odkąd Aleksandr Łukaszenka rządzi Białorusią. Za kilka dni, 26 stycznia, będzie ubiegał się o siódmą kadencję. W przypadku nowych protestów grozi już całkowitym odcięciem internetu. Wśród wyborczych konkurentów ma tylko polityczne wydmuszki, niemających szans na wygraną figurantów, z których dwóch wycofało się z wyborów prezydenckich, aby – tu dosłowny cytat – „nie dopuścić do dwuznacznych myśli” (o głosowaniu na urzędującego przywódcę lub alternatywnego kandydata – przyp. red.). Ostatecznie na karcie do głosowania znajdzie się pięć osób.

Podpisy pod kandydaturą 70-letniego Łukaszenki Białorusini składali masowo. Odmówić było trudno, bo groziło to co najmniej utratą pracy i wilczym biletem. W rezultacie białoruski dyktator ogłosił, że w ciągu pierwszego tygodnia zebrał ponad 700 tys. podpisów z wymaganych do rejestracji 100 tys. Pod koniec liczba ta wzrosła do ponad 1,5 mln (przy populacji 9,2 mln). Wielu z tych podpisanych nie zna innego prezydenta – Łukaszenka rządzi Białorusią od 1994 r. Wielu z nich, tak jak mnie, odebrał młodość, bezpieczeństwo, spokój, stabilność, które w swoich przemówieniach tak często nazywa „narodowym dziedzictwem”. Odebrał mnie i tysiącom innych ludzi dom. Niektórym życie.

Pogrzeb przez Skype’a

Wilno. Siedzimy w sali pożegnalnej przed otwartą trumną przykrytą biało-czerwono-białą flagą.

Polityka 4.2025 (3499) z dnia 21.01.2025; Świat; s. 47
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie ma czym oddychać"
Reklama