Wydawało się, że zostanie otoczona kordonem sanitarnym przez stronnictwa głównego nurtu. Jednak na początku stycznia upadła próba poskładania chadecko-liberalnej koalicji i chadecy, nieskorzy do wprowadzania reform, na które naciskali liberałowie, zgodzili się przystąpić do rozmów ze skrajną prawicą.
56-letni Kickl jest dzieckiem partii. Doradzał dawnemu przywódcy Jörgowi Haiderowi i pisał mu przemówienia. Za czasów kolejnego lidera – skompromitowanego skandalem korupcyjnym Heinza-Christiana Strachego – był już sekretarzem generalnym ugrupowania. Kilka lat temu stanął na jego czele, reanimował zszargany wizerunek i przebił wyborcze sukcesy Haidera. Bywało już, że FPÖ wchodziła do rządów jako młodszy partner. Na przełomie tysiącleci właśnie za to wszystkie państwa tworzące ówczesną Unię Europejską objęły Wiedeń sankcjami. Wtedy prawicowych radykałów nosiły lęki związane z perspektywą wprowadzenia euro i oburzenie na wybijanie stad bydła w ramach walki z chorobą szalonych krów. Teraz ta lista jest znacznie dłuższa, a Kickl rozgrywa każde populistyczne wyzwanie. Nie lubi Unii. Ceni współpracę z Rosją i nie krytykuje Władimira Putina. Nie ma zamiaru wspierać Ukrainy, bo byłoby to pogwałcenie zapisanej w konstytucji neutralności. Chce zamienić Austrię w antymigracyjną twierdzę. Domaga się odesłania przybyszy do domu. Sprzeciw wobec szczepionek, teorie spiskowe, mięta do premiera Węgier Viktora Orbána? Bingo!
O pozapartyjnej działalności Kickla wiadomo znacznie mniej. Studiował kierunki humanistyczne, nie zdobył dyplomu. Obowiązkową służbę wojskową zaliczył w piechocie górskiej. Ma żonę, syna i uprawia triatlon. Nadaje na ideologicznych częstotliwościach Orbána, premiera Słowacji Roberta Ficy i Zorana Milanovicia, który właśnie zapewnił sobie drugą kadencję prezydencką w Chorwacji.