1053. dzień wojny. Czy Rosja może uderzyć raz, a dobrze? Są decyzje, których Putin na razie nie chce
Nocą w miejscowości Czałtyr, nieco na zachód od Rostowa nad Donem, skład bezpilotowych aparatów rozpoznawczych oberwał i spłonął doszczętnie. Najpierw przyleciało na wabia trochę ukraińskich dronów, które zestrzelono, a wówczas dotarł pocisk manewrujący R-360 Neptun, który trafił idealnie. Pożar był potężny. Tymczasem inny skład paliw – pod Engels – płonie już dwa dni.
Ukraińskie drony zaatakowały zresztą wiele regionów Rosji. Wybuchy było słychać na Krymie, w rejonie Sewastopola i Kercza, w Noworosyjsku nad Morzem Czarnym, w okolicy Kurska i Saratowa.
À propos dronów. Od sierpnia wojska odnotowały 809 przypadków zniszczenia wrogiego bezpilotowca za pomocą szturmowych dronów FPV. Najwięcej udokumentowano zniszczeń amunicji krążącej: 433 Zala, 249 Supercam, 11 Lancet. To dobra wiadomość, będzie tyle mniej ataków na wojska ukraińskie. Zniszczono też 106 aparatów rozpoznawczych Orłan-10.
Czytaj też: Grupa Ramstein skończyła grać? Trump rozsiewa niepewność. Miny rzedną, nadzieje bledną
Są niezmordowani
Mamy kolejny atak na rosyjskie stanowisko dowodzenia, tym razem w 3. Korpusie Armijnym w miejscowości Switłodarśk na wschód od Gorłowki. Został sformowany już w czasie wojny, nie jest to elitarna formacja, działa na północ od Torećka.
Według ukraińskich źródeł rosyjski tankowiec pełen ropy utknął uszkodzony koło wyspy Rugia. Tak naprawdę nie jest nawet rosyjski, należy do tzw. floty cieni przewożącej ropę na „lewych” papierach. Statek „Eventin” nie należy oczywiście do nikogo, nosi flagę Panamy, tzw. taniej bandery.