Świat

TikTok zniknie z USA za dwa dni? Sąd Najwyższy zdecydował, Trump może zamieszać

Demonstracja przeciwko zbanowaniu TikToka. Sąd Najwyższy USA, 10 stycznia 2025 r. Demonstracja przeciwko zbanowaniu TikToka. Sąd Najwyższy USA, 10 stycznia 2025 r. Mandel Ngan / East News
W bezprecedensowej sprawie na styku bezpieczeństwa i wolności słowa sędziowie zdecydowali, że spółka zarządzająca TikTokiem w USA musi odciąć się od chińskiego właściciela. Albo straci użytkowników.

Sprawa ewentualnego zamknięcia TikToka w USA od początku budzi kontrowersje, bo trudno nie uznać jej za motywowaną politycznie. Wprawdzie o chińskiej platformie jako potencjalnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego mówi się już od prawie dekady po obu stronach Atlantyku, ale dopiero w 2020 r. podjęto kroki prawne. Co ciekawe, pierwszym politykiem, który ruszył przeciw Chińczykom, był Donald Trump. W sierpniu 2020 r. podpisał dekret teoretycznie zobowiązujący ByteDance, spółkę matkę TikToka, do sprzedaży amerykańskiego podmiotu lokalnemu właścicielowi. W przeciwnym razie straci dostęp do amerykańskiego rynku i 170 mln użytkowników – mówił wtedy Trump.

Problem w tym, że choć jego administracja wyznaczała ByteDance kolejne nieprzekraczalne terminy, to sama ich nie egzekwowała. Chińczycy przesuwali moment znalezienia kupca, a jednocześnie toczyli walkę prawną. Zaskarżyli dekret do sądu, twierdząc, że Trump przekroczył swoje prerogatywy, wymuszając transakcję na rynku prywatnym. Zauważyli też – skądinąd słusznie – że po stronie rządu federalnego brak dowodów na to, że TikTok rzeczywiście stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa.

TikTok w USA: czy i kiedy zniknie

Nawiasem mówiąc, z podobnym problemem borykają się teraz europejscy politycy i urzędnicy, główkujący nad sposobem powstrzymania Elona Muska przed mieszaniem się w politykę na Starym Kontynencie.

Będzie ciężko, bo tak samo jak w USA prawo w Europie pisane jest z założeniem konieczności wykazania bezspornego ciągu przyczynowo-skutkowego – UE musiałaby ponad wszelką wątpliwość dowieść związku między wpisami Muska na X a wynikiem wyborów w konkretnym kraju. To się nie stanie, bo jest po prostu niemożliwe. Teoretycznie z zagrożeniem dla bezpieczeństwa, jak w przypadku TikToka, byłoby to nieco prostsze, ale nie zmienia to faktu, że takie sprawy będą zawsze umotywowane politycznie, a rozstrzygnięcia do pewnego stopnia arbitralne. Co nie musi oznaczać, że błędne.

Przez taki pryzmat należy też interpretować decyzję amerykańskiego Sądu Najwyższego. Dziewięcioro sędziów w piątek jednomyślnie zdecydowało o utrzymaniu w mocy ustawy przyjętej w kwietniu 2024 r. przez Kongres (z rzadkim poparciem polityków obu partii). Przygotowany przez Bidena akt obliguje TikToka do rozwodu z ByteDance, tak jak początkowo chciał Trump. W przeciwnym razie spółka straci dostęp do sklepów z aplikacjami. Krótko mówiąc, użytkownicy nie będą mogli TikToka pobrać ani aktualizować. Odcięty zostanie też dostęp do usług hostingowych, więc 170 mln osób straci możliwość korzystania z TikToka.

W ustawie, przeprocesowanej przez Kongres w tempie ekspresowym jak na powagę sprawy, zapisano możliwość przesunięcia ostatecznej daty sprzedaży, wyznaczonej na 19 stycznia, a więc dzień przed inauguracją Trumpa. Jeśli transakcja byłaby w toku, Biały Dom pozwoliłby ByteDance działać w USA maksymalnie jeszcze 90 dni (lub mniej, gdyby transakcja domknęła się szybciej).

Inne opcje? Jak piszą amerykańscy analitycy, Trump mógłby jeszcze wymusić na departamencie sprawiedliwości zlekceważenie wyroku Sądu Najwyższego. Czego też nie można wykluczyć, bo na zmianę popierał banowanie TikToka i się temu sprzeciwiał. Niegdysiejszy krytyk chińskiej platformy prosił Sąd Najwyższy, by nie podejmował jeszcze ostatecznej decyzji. Apelował „o pauzę, namysł” i czas dla jego administracji na zapoznanie się z dokumentacją.

Czytaj też: Chiny i Rosja szykują się do „dealu” z Trumpem. Będzie gęsto od ofert, gróźb i szantaży

TikTok: tu nie ma domniemania niewinności

TikTok cały czas bronił się w sposób przewidywalny. Prawnicy firmy argumentowali, że zakaz działalności w USA byłby rażącym naruszeniem pierwszej poprawki do konstytucji (Sąd Najwyższy się z tym nie zgodził) oraz innych zasad gwarantujących wolność słowa. Trzeba nadmienić, że przeciw administracji Bidena opowiedzieli się sami użytkownicy platformy. Grupa ośmiorga z nich złożyła nawet pozew zbiorowy, zaskarżając ustawę z kwietnia 2024 r. na gruncie właśnie naruszania osobistej wolności słowa.

Władze odpowiadają, że pierwszej poprawki używać nie można, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo narodowe. A do TikToka mają listę zarzutów: szerzenie dezinformacji, ryzyko wykorzystania danych urzędników USA do celów wywiadowczych, promowanie geopolitycznych interesów Chin. To wszystko argumenty natury politycznej.

Trudno tu coś udowodnić. Biden jest jednak zdania, że wcale nie trzeba tego robić. Tłumacząc na konkretnym przykładzie: TikTok odmawia przekazania wszystkich informacji na temat wykorzystywania danych użytkowników, a to już jest dla Ameryki zagrożeniem. Te dane nie muszą być używane w celach wywiadowczych czy strategicznych, ale jeśli Waszyngton nie wie, do czego i komu służą, może zakładać wszystko. W tej logice nie ma domniemania niewinności.

Czytaj też: „Towarzysz Trump” płacił podatki w Chinach

Zuckerberg szykuje się na Trumpa

W kontekście ostatnich wydarzeń w amerykańskiej polityce decyzja w sprawie TikToka ma jeszcze jedną płaszczyznę interpretacyjną. Bo skoro chińską platformę można było ukarać za dezinformację, czy podobnej miarki nie powinno się zastosować wobec chociażby X (dawniej Twittera) Elona Muska? Tak się oczywiście nie stanie, bo Musk jest równie ważny albo i ważniejszy od Trumpa w Waszyngtonie. Ale teoretycznie taki argument prawny można przecież zbudować.

Podobnie jak w przypadku Facebooka, który właśnie zdecydował się zamknąć swój program współpracy z organizacjami factcheckingowymi. Gwoli ścisłości trzeba podkreślić, że to nie one doprowadzały do usuwania konkretnych postów, ostateczna decyzja zawsze należała do Facebooka. Zuckerberg, zwalając winę na podwykonawców, wykazuje się po prostu politycznym tchórzostwem, zapewne próbując ochronić swój biznes przed nieprzewidywalną administracją Trumpa.

Wyrok w sprawie TikToka to precedens, który otwiera drzwi do kolejnych pozwów przeciwko platformom społecznościowym. W amerykańskich sądach będzie w najbliższym czasie naprawdę ciekawie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną