1051. dzień wojny. Zachód działa z pewną taką nieśmiałością. Wpadł w pułapkę słynnej teorii eskalacji
Pożar dużego składu paliw pod Saratowem okazał się potężny. Zginęło dwóch strażaków, inni odnieśli obrażenia. Po ponad dobie ogień szalał wciąż w najlepsze. Ukraińcy dokonali też ataku na stanowisko dowodzenia 8. Armii w miejscowości Charcyźk kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Doniecka. Nie wiadomo, czy chodzi o główne, zapasowe, wysunięte czy tyłowe stanowisko, kto tu przebywał i ucierpiał.
Rosyjska propagandystka Margarita Simonjan podała do publicznej wiadomości, że jej mąż Tigran Kieosajan od 27 grudnia jest w stanie śmierci klinicznej. Oskarża o otrucie ukraiński wywiad, ale GUR raczej nie miał w tym interesu. Kieosajan też jest (był?) zawziętym nacjonalistą i dziennikarzem, piewcą linii Kremla. Znając Rosję, wystarczy zjeść mięso w odpowiedniej ilości, żeby przyjąć dawkę śmiertelną. O czymś takim jak zdrowa żywność tam nie słyszano.
Pod Kreminną zginął płk Ibragim Bagijew z Kaukazu, który „pułkownikiem” został jeszcze w Donieckiej Republice Ludowej. Walczył tu na ochotnika od 2017 r. Za zasługi lider donieckich separatystów Aleksandr Zacharczenko, który sam źle skończył w 2018, mianował go „atamanem okręgu charcyńskiego”. Dobrze, że nie Czyngis-chanem. I tak pułkownik ataman wyzionął ducha, walcząc tym razem u boku separatystów ługańskich.
Rosjanie dziś nad ranem zrzucili szybującą bombę kierowaną na centrum Chersonia. Niezwyciężeni lotnicy zabili 13 cywilów i zranili 29. W mieście mieszka 25 proc. przedwojennej populacji. Ostatnio agresorzy uderzyli dronem w autobus, unieruchamiając go i raniąc pasażerów. Rosyjski terror nie ustaje.