Dwie Gruzje
Dwóch prezydentów, demonstracje i protesty. Coraz trudniejsza sytuacja polityczna w Gruzji
29 grudnia 2024 r. swoją kadencję rozpoczął ten drugi, Micheil Kawelaszwili. To były piłkarz, a dziś skrajnie prawicowy polityk. Wybrało go 300-osobowe kolegium elektorów, kontrolowane przez prorosyjskie Gruzińskie Marzenie. W październiku zwyciężyło ono w wyborach parlamentarnych powszechnie uznanych za sfałszowane. Opozycja, która zbojkotowała to głosowanie, za prezydenta uważa Salome Zurabiszwili, która twierdzi, że wciąż sprawuje urząd (choć opuściła prezydencki pałac Orbeliani w obawie przed aresztowaniem). Uważa, że nielegalny parlament nie mógł wybrać jej następcy. Okres noworoczny upłynął więc w Gruzji pod znakiem masowych demonstracji, których uczestnicy pokazywali Kawelaszwilemu czerwoną kartkę. Jednak ten nie zamierza schodzić z boiska.
Co to był za rok w Gruzji! W grudniu 2023 r. kraj otworzył negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Ale już w maju 2024 r. rząd Gruzińskiego Marzenia, kierowanego z tylnego siedzenia przez związanego z Kremlem oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego, przyjął ustawę o zagranicznych agentach, wzorowaną na rosyjskim prawie piętnującym trzeci sektor, w tym fundacje związane z opozycją. To wywołało pierwszą falę prozachodnich protestów, ale na marne. W październiku odbyły się wspomniane „wybory” do parlamentu – opozycja zbojkotowała jego obrady, a Gruzini po raz drugi wyszli na ulice. Trzeci raz wyszli, gdy w listopadzie rząd ogłosił zawieszenie rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r., bo niby „trzeba negocjować z godnością”, czemu oczywiście przyklasnęła Moskwa.
Inauguracja Kawelaszwilego domyka system, który Iwaniszwili budował od 2012 r., gdy jego Gruzińskie Marzenie pierwszy raz wygrało wybory. Po przejęciu prezydentury kontroluje już wszystkie ośrodki władzy w kraju i ciągnie go w objęcia Moskwy.