Świat

Polska kocha fajerwerki. Jak to robią inni i jak uciec od hałasu? Zmierzamy w stronę przełamania

Noc sylwestrowa w Zakopanem, 2019 r. Noc sylwestrowa w Zakopanem, 2019 r. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl
Polska jest piątym importerem fajerwerków na świecie. Więcej od nas sprowadzają tylko Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy i Holandia. Zobaczmy, jak państwa te radzą sobie z coraz większymi kontrowersjami, obawami i sprzeciwami, które towarzyszą strzelaniu.

Z danych polskiego Stowarzyszenia Importerów i Dystrybutorów Pirotechniki wynika, że rok w rok przy okazji sylwestra, wesel, dożynek, dni miast, miasteczek, powiatów czy gmin, imprez firmowych, koncertów itd. puszczamy w niebo materiały wybuchowe o wartości pół miliarda złotych. Według Stowarzyszenia branża pirotechniczna prężnie się rozwija, ma świetlane perspektywy, już teraz jej obroty sięgają 600 mln zł.

Polska: piąty importer fajerwerków na świecie

Fajerwerki produkowane są niemal wyłącznie tam, gdzie je 2 tys. lat temu wymyślono – w Chinach. Stamtąd pochodzi blisko 90 proc. petard, rac itd. Rangę światowego centrum ma Liuyang leżący w prowincji Hunan, w „dawnej bazie rewolucyjnej”. Ten fakt lubi podkreślać propaganda ChRL, gdy emocjonuje się tym, że miasto wytwarza wyroby o wartości kilku miliardów dolarów rocznie.

Chińskie fabryki specjalizują się w towarze popularnym i dla niewymagających klientów. W innych krajach wytwarzane są bardziej wyrafinowane środki przeznaczone do profesjonalnego strzelania. Polska jest piątym importerem fajerwerków na świecie. Więcej od nas sprowadzają tylko Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy i Holandia. Zobaczmy, jak państwa te radzą sobie z coraz większymi kontrowersjami, obawami i sprzeciwami, które towarzyszą strzelaniu, nie tylko noworocznemu.

Argumenty są wszędzie podobne, choć występują w różnym natężeniu. Kanonadę ciężko znoszą osoby z nadwrażliwością słuchową. Powszechnie wiadomo, że w popłoch wpadają zwierzęta domowe i hodowlane. Są dowody naukowe, że huk i towarzyszące mu iluminacje fatalnie odbijają się na zwierzętach dzikich, wpływają na ich zwiększoną śmiertelność. Na przykład płoszących się ptaków, które po ciemku zderzają się z różnymi barierami. Jeszcze przez wiele dni po sylwestrze mieszkańcy lasów, bagien czy łąk odczuwają stres. Fajerwerki zanieczyszczają powietrze, zostaje po nich masa śmieci, mogą być przyczyną pożarów, ranią użytkowników, także śmiertelnie. Obciążają środowisko w okolicy chińskich zakładów i nie pozostają bez wpływu na zdrowie zatrudnionych tam pracowników.

Czytaj też: Z punktu widzenia dzikiego zwierzęcia

Nie wszędzie w USA wolno strzelać

W połowie grudnia zniesiono zakaz używania fajerwerków w Nowym Jorku. Po miesiącach rekordowo dolegliwej suszy w mieście wreszcie spadł deszcz, wraz z nim spadło zagrożenie pożarowe. Co nie oznacza, że wolno strzelać – petardy, race i inne tzw. amatorskie fajerwerki nie mogą być sprzedawane i używane na terenie całego stanu. Nowojorski zakaz dotyczył strzałów zorganizowanych. I mimo opadów spora część tradycyjnych pokazów i tak się nie odbędzie, zastąpią je spektakle, w których światło czy dźwięk będą emitowane z wykorzystaniem innych technologii niż materiały wybuchowe.

Nowy Jork jest najbardziej restrykcyjny. Amerykanie strzelają z okazji nowego roku i lipcowego Dnia Niepodległości. W kilkunastu innych stanach do celów prywatnych można używać tylko materiałów, które nie wybuchają i nie fruną w powietrze. Znacznie bardziej liberalne reguły wybrało ok. 30 stanów. W kilku poszczególne hrabstwa same mogą ustalać zasady. Ale nawet w najbardziej pobłażliwych, na czele z Indianą, obowiązują ścisłe zasady sprzedaży (wyłącznie osobom pełnoletnim) i obostrzenia co do terminów strzelania. Na przykład 1 stycznia w Indianie można to robić tylko do 2 w nocy.

W Kalifornii w wielu miejscach strzelać nie wolno, nielegalne są m.in. petardy. W Los Angeles, Oakland, San Jose czy San Diego, gdzie absolutnie wszystkie rodzaje fajerwerków są zabronione, kary mogą wynieść nawet 50 tys. dol., w grę wchodzi także roczne pozbawienie wolności. Tak surowe sankcje są uzasadnione obawą o zaprószenie ognia, co może prowadzić do zainicjowania wielkoobszarowych pożarów. Ale i tak sporo kalifornijskich miejscowości eksploduje w noworocznej kanonadzie. W Mieście Aniołów toczy się oczywiście debata, łączą się w niej wątki praworządnościowe, pożarowe, zwierzęce, związane z jakością powietrza i znaczną ilością pozostawianych przez strzelających śmieci.

Czytaj też: Czy sprzedaży fajerwerków powinno się w Polsce zakazać?

Raca w skrzynce na napoje

Sylwestrowe wybuchy lubią Niemcy, nr 2 na liście globalnych importerów. Branżowa organizacja szacuje, że w tym roku nasi zachodni sąsiedzi kupią towaru za ok. 180 mln euro, to równowartość ok. 760 mln zł. Niemieckie upodobanie do rac i petard ma być anarchizującym odwołaniem do pogańskich tradycji. Fajerwerki – klas F1 i F2, skala jest czterostopniowa – są powszechnie dostępne, także w najpopularniejszych sieciach handlowych, ale sprzedaż trwa bardzo krótko, tylko od 28 do 31 stycznia. Część sklepów otworzyła się już o północy i od razu znalazła niecierpliwych klientów.

Są zasady dotyczące strzelania. Trzeba się trzymać z dala od imprez masowych i miejsc dużych zgromadzeń, świątyń, stacji benzynowych, domów opieki, domów dziecka, budynków krytych strzechą i z muru pruskiego, a duże race mogą być odpalane tylko w sylwestrową noc.

Władze lokalne wielu miast wyłączyły części miejscowości, tak jest m.in. w Berlinie, Hamburgu i Monachium. W prasie znalazły się przestrogi dla mieszkańców zwłaszcza wschodu kraju, jeżdżących na zakupy do Polski i przemycających zza Odry fajerwerki klasy F3, czyli o wyższej mocy. W Niemczech takimi materiałami mogą się posługiwać tylko przeszkoleni posiadacze odpowiednich zezwoleń i używanie takich środków przez osoby prywatne wiąże się z łamaniem prawa. Wiąże się też z większym niebezpieczeństwem, bo w Polsce w handlu znajdują się race i petardy zawierające mieszanki wybuchowe wiążące się z większym ryzykiem. Pojawiają się też rady. Choćby taka, by butelkę, w której jest osadzana przeznaczona do odpalenia raca, dla lepszej stabilności układu umieścić dodatkowo w skrzynce na napoje.

Strefa wolna od huku

W tym roku nie będzie żadnego lub prawie żadnego strzelania w wielu włoskich miastach – w Rzymie, Mediolanie, Florencji, Wenecji czy historycznym centrum Genui. Władze Mediolanu apelują, by nie przesadzać, i zachęcają do refleksji. Odwołują się do troski o jakość powietrza, głównie emisję cząstek PM10. Lombardia na co dzień zmaga się ze smogiem, do czego przyczynia się wysokie zaludnienie, mnóstwo pojazdów silnikowych, przemysł, rolnictwo oraz topografia, która nie sprzyja wietrzeniu dużej części północnych Włoch. Co sprawia, że ta część kraju oddycha powietrzem, którego jakość można porównać do miast polskich z rekordowym smogiem. Do 2022 r. w lombardzkiej stolicy obowiązywał zakaz zupełny, ale został zniesiony decyzją sądu administracyjnego. Sylwestrowe strzelanie od dwóch do pięciu razy podnosi poziomy stężeń niebezpiecznych cząstek w powietrzu i przełom roku jest pod tym względem okresem krytycznym. Całkowite zakazy używania fajerwerków w miejscach publicznych wprowadziły mniejsze miejscowości regionu: Bergamo, Brescia, Pawia, Como, Mantua i Cremona.

W regulacjach rzymskich znalazło się miejsce dla odpalania wulkanów, flar lub fontann, ale z zastrzeżeniem, że absolutnie nie wolno używać materiałów, które wytwarzałyby odgłos „pękania, trzaskania lub gwizdu”. Wyjątkiem wśród metropolii ma być Neapol, tradycyjnie przodujący w statystykach rannych w wyniku kanonady i czasem ofiar śmiertelnych. Nieprzestrzeganie zakazu wiązać się może z grzywną do wysokości 500 euro. Skądinąd liczba miejscowości i gmin, gdzie obowiązują ścisłe zakazy, spada. Władze lokalne rozluźniają przepisy, wytyczając strefy wolne od huku, a np. w Trieście można strzelać racami, ale nie wolno odpalać petard. Podobnie jest niemal w całym Piemoncie, czyli m.in. w Turynie.

Inaczej jest w Holandii (nr 4 na liście importerów), gdzie lokalne władze coraz chętniej wprowadzają zakazy. W 19 gminach – np. w Utrechcie – zakazy są ścisłe, setka eksperymentuje z wyłączonymi strefami. Podobnie jak w Niemczech sprzedaż ruszyła w sobotę, jak w Niemczech też dzień wcześniej, bo zgodnie z prawem nie wolno handlować sztucznymi ogniami w niedzielę. Interes się kręci, zamówień w przedsprzedaży było kilkanaście procent więcej niż rok wcześniej.

W Holandii trwa ostry spór o zakazie zupełnym. W poprzednich latach, za kadencji rządów zdominowanych przez centrowych liberałów, przepisy zaostrzano, wyłączono z obrotu największe ładunki. Ale rząd obecny, bardziej prawicowy, nie chce w ogóle o zakazie słyszeć. Holenderską specyfiką jest także duża ilość materiałów, w świetle miejscowych regulacji nielegalnych, przywożonych głównie z Niemiec i Belgii. W sumie w 2024 r. policja przejęła ponad 80 ton takich środków. Rok temu 1,2 tys. osób ucierpiało w starciu z fajerwerkami na tyle poważnie, że musiało skorzystać z pomocy służby zdrowia. Była jedna ofiara śmiertelna.

Czy posłowie złapią się na haczyk?

W Polsce strzelać wolno – cały rok od 6 do 22 w miejscach prywatnych. A w miejscach publicznych w ramach obchodów noworocznych. Mogą to zmienić przepisy ustaw o dobrostanie zwierząt, których projekty trafiły do Sejmu. Lewica proponuje, by decyzje o zakazie podejmowały samorządy. Koalicja Obywatelska podsuwa pomysł zakazu fajerwerków klasy F3. Jest jeszcze projekt obywatelski, który do ustawy o ochronie zwierząt postuluje wprowadzić zakaz „używania wyrobów pirotechnicznych widowiskowych klasy F2 oraz klasy F3”. Zakaz ten nie dotyczyłby przedsiębiorców, samorządów. Władze lokalne mogłyby go uchylać na 31 grudnia i 1 stycznia.

Wszystkie trzy projekty oprotestowuje branża pirotechniczna. Stowarzyszenie Importerów i Dystrybutorów Pirotechniki mówi o zagrożeniu co najmniej 30 tys. etatów i zagładzie niewielkich firm rodzinnych. W przypadku rozplenienia się zakazów rynek – twierdzi branża – nie zniesie próżni, zaleje go towar niskiej jakości, nieznanego pochodzenia, a przez to niebezpieczny.

Kompromisem miałyby być strefy wolne od pirotechniki. Stowarzyszenie proponuje włączyć do nich m.in. parki narodowe i rezerwaty (czyli na pewno ostatnie miejsca, gdzie pokazy pirotechniczne powinny być organizowane). Do tego okolice szpitali, ogrodów zoologicznych, schronisk dla zwierząt, lecznic weterynaryjnych czy obszary śródmiejskie. To ma być sposób na ocalenie branży i wyjście naprzeciw oczekiwaniom społecznym, a przynajmniej tych, którzy muszą w sylwestra strzelać.

Można próbować przewidzieć kierunek działań Sejmu – chyba że posłanki i posłowie nie dadzą się złapać na zarzucony przez Stowarzyszenie haczyk. Twierdzi ono bowiem, że „według badań Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna aż 75 proc. respondentów uważa, że strefy są lepszym rozwiązaniem niż całkowity zakaz. Co ważne, poparcie to jest ponadpartyjne – strefy wspiera: 75 proc. wyborców KO, 76 proc. wyborców PiS, 78 proc. wyborców Trzeciej Drogi i 67 proc. wyborców Lewicy”. Problem tylko w tym, że badanie to nie jest sondażem, a internetową ankietą, nie ma m.in. dobrze dobranej próby, nie da się jego wyniku ekstrapolować na całą populację.

Dokąd uciec od hałasu

Zdaje się jednak, że zmierzamy w stronę jakiegoś przełamania, na początek obyczajowego. Nigdy wcześniej np. telewizyjne programy informacyjne nie pospieszyły z tak wieloma apelami, by nie strzelać. Niektóre sieci sklepów nie sprzedają fajerwerków i petard (ale ich niemieckie oddziały już to robią). Nadal m.in. największe sieci dyskontów nie rezygnują z handlowania takimi produktami i dotąd nie spotkała ich za to żadna duża kampania obywatelskiego ani konsumenckiego nacisku. Same też nie czują nic niestosownego w handlu pirotechniką.

Szansą są miejsca na odludziu. Wiele obiektów położonych na głębokiej prowincji – także w Polsce – oferuje sylwestrowe azyle dla zwierząt i ich opiekunów. Problem w tym, że czasem nie sposób uciec od noworocznego hałasu. Będzie to łatwiejsze podczas silnego wiatru i opadów deszczu. Niemniej w sprzyjających warunkach, np. delikatnego wietrzyku, znad pobliskiego miasteczka lub większej wsi wyraźny huk eksplozji bez kłopotu poniesie się na dystansie nawet kilkunastu kilometrów, także ponad lasami i niewysokimi pagórkami.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego świat się tak nagle popsuł? Układ sił wyraźnie się zmienia. Prof. Andrzej Leder dla „Polityki”

Andrzej Leder, filozof kultury, psychoterapeuta, o tym, dlaczego Zachód traci znaczenie, jak może wyglądać nieliberalny świat, i gdzie w tym wszystkim jest Polska.

Jakub Majmurek
23.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną